Bosman endurance(T) d100=30 sukces
Wyglądało na to, że bogowie jednak zlitowali się nad bosmanem, a może była to jedyne zasługa zdecydowanej, choć niezbyt wprawnej akcji ratunkowej Karla. Tak czy inaczej, uderzany przez marynarzy w klatkę piersiową morski wyga zachłysnął się potężnie i wypluł sporą ilość wody, zginając się przy tym boleśnie w pół. Chwilę później legł półprzytomnie, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Cóż, przynajmniej nadal żył.
Krasnolud zaszemrały między sobą.
- A bo kto by pomyślał, że te chuderlawe człeczyny takie wydelikatnione... - rzucił jeden z nich z przekąsem, choć widać było, że słowa młodego marynarza trafiły do jego serca.
- Odgonić ino chcieliśmy. - rzucił drugi już bardziej przepraszającym tonem
- A tak po prawdzie, to wina tego kiepa o tam! - trzeci z nich wskazał tłustym paluchem człowieka, który nadal wykłócał się z resztą khazadów przy maszynerii śluzy.
- Rzekł nam, że uciekać mamy, bo wyście zbrojni, zwołani tu, by nam kulasy przetrącić, a do tego uwidziliśmy tego tam o! - wskazał bosmana
- ...jak żelastwem wywijał na tej waszej łupinie, tośmy pomyśleli, że przypływacie nas szczerbić... - rozłożył ręce.
- Ale z bliska wszak widać żeście żadni zbrojni, ino jakieś marne chudzielce, tedy pewnikiem człeczy cham chciał wystrychnąć nas na dudka... Typowe ludzkie knowania! - dodał naburmuszonym tonem, a inni przyłączyli się do niego w marudzeniu na ludzką rasę.
Karl słuchał krasnoludów, ich tłumaczenia, ale uwagę skupił przede wszystkim na bosmanie, który w międzyczasie jednak wracał do siebie. Dzięki bogom! Przewrócił oczami ku niebu. Złość wyparowywała z niego tak szybko, jak się wcześniej zagotowała. Pewnie inaczej by było, gdyby to on oberwał boleśnie kamieniem, lub się topił z tego powodu.
- Panie bosman, cóż każecie? - zapytał, pomagając wstać staremu. Nie czuł się na miejscu, aby dalej osobiście reprezentować załogę.
Kiedy jednak krasnoludy wspomniały o człowieku podejrzenia Findlinga, że to pracownik śluzy, pasowały mu coraz bardziej do tej sytuacji.
- Porządek ze śluzą zróbcież wreszcie, bo „Perełka” czeka! - krzyknął do rzekomego kiepa przy maszynerii.
Podejrzewał, że krasnoludy nie otrzymały zapłaty za naprawę, i albo nie kiwną paluchami, żeby naprawić, lub wręcz jeszcze bardziej zepsuły coś po złości