Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec
- Dzięki, bez odbioru! - odkrzyknął do krótkofalówki. I zaraz potem musiał wystrzelić w szybkim tempie kilka razy do biegnącego człowieka. Biegł z tamtych krzaków które wcześniej strzelały do niego i Roba czy jakoś tak. Ale upadł po którymś strzale szturmana. I cisza. I nagle zrobiło się cicho. I bezruch. Tylko przy ich pickupie widział jakiś ruch ale to chyba był Dave. No i Rob w "ich" zdobytym przypadkiem budynku. I cisza... Bezruch... Po tej całej strzelaninie ten kontrast wydawał się wręcz ogłuszający.
~ To już? Już koniec? ~ zastanawiał się Morrison obserwując przedpole budynku, jeden fragment drogi, drugi fragment drogi, BRATa, pole z krzakami i drzewkami przed drogą, za drogą... No ale cisza. I bezruch. No chociaż nie. Ktoś jęczał w pobliżu jak ranny. Ale nie widział skąd dokładnie. Jak tak jęczał to na ucho szturmana był raczej wyłączony z walki bo inaczej pewnie by chociaż próbował zwiać. No ale jeśli nawet tak było to wokoło jeszcze mogli kryć się wrodzy strzelcy. ~ Co tu teraz dalej zrobić? ~ zastanawiał się przez tą nerwową chwilę. Aż bał się odczuwać ulgę czy radość z przetrwania tej zasadzki. Próbował policzyć przeciwników ilu do nich strzelało. Tam w krzakach jeden albo dwóch. I w sumie chyba ten przy drodze jeden czy dwóch. I Rob jeszcze do kogoś strzelał. Cholera, mogli trafić wszystkich a mogli i nie. Zbyt wiele, zbyt szybko, zbyt chaotycznie i zbyt wielu kierunków się działo by zdołał to sobie uporządkować. Trzeba było sprawdzić. Ale najpierw... - Hej Rob! - odwrócił się do kolegi w tym samym budynku. - Jesteś cały? - zapytał bo kolega coś chyba przegapił jego wcześniejsze pytanie. Nie słyszał? W szoku był? Oberwał coś co nie powalało od razu? Więc wolał się upewnić. Chyba stał dość prosto i Andy nie widział u niego tryskającej juchy ale wolał się upewnić. - Heejj! Daavee! Co u ciebie!? - gdy mniej więcej upewnił się co z Robem spojrzał w stronę ich samochodu i krzyknął w jego kierunku. Widział tam kryjącego się Dave ale zbyt słabo by zorientować się co tam u niego. W każdym razie najpierw chciał się upewnić w jakim stanie jest ich trójka. Potem dopiero zastanowi się co robić dalej. - Wezwałem wsparcie przez radio! Już do nas jadą! Niedługo tu będą! - krzyknął niby do Dave ale głównie dla podniesienia morale własnych ludzi. Oraz na wypadek gdyby ktoś jeszcze się krył i miał ochotę do harców. Podejrzewał, że nie i pewnie ten gwizd co słyszał niedawno a wywabił tego z krzaków był sygnałem do odwrotu. No ale wcześniej też sądził, że ciężarówka miała wypadek. Więc wolał zachować ostrożność.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |