Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2020, 11:22   #401
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post współtworzony ze wszystkimi

- Udaj się do izby Witoldzie. Pomódl się i zbierz do kupy, jutro pogrzeb. I nie do izby Klary, użyczę ci mojej, jeśli tak wybierzesz - zaczął Bogumysł cicho. Chyba każdemu w ich sytuacji głos wiązł by w gardle.
Czerwony brat poczekał aż Witold się oddali w milczeniu a mimo sytuacji minę miał marsową. Wyglądał, jakby nie mógł zdecydować się kogo pierwszego chciałby spiorunować spojrzeniem - raz ostentacyjnie unikał więc Francisci, w następnej chwili odwracając twarz od brata Waltera.
Witold wstał powoli. Zwitek papieru położył na stole. Obok ciała Klary. Powoli ruszył do jednego z pokojów. W milczeniu.
Francisca wysłuchała przepowiedni uważnie przyglądając się przy tym, nie Witoldowi, ale Walterowi i Bogumysłowi. Potem podniosła zwitek i przeczytała go ponownie. Chwilę potem zniknęła w swoim pokoju.
- Co z nią? - Zapytał Gerge stojący w kącie z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Podejrzewam… - Anna rozejrzała się po zgromadzonych w ciasnym pomieszczeniu. Czuła się okropnie. Nie była przy Klarze gdy ta umierała… nie była przy Fyodorze… zamiast tego… Powstrzymała natłok myśli przymykając na chwilę oczy. Nie mogła teraz o tym myśleć. Choć… czy możliwe by demon opętał ją lub Gerge? - że ta przepowiednia dotyczy nas… każde z nas powinno się zastanowić nad jej znaczeniem.
Pozostali chwilę czekali by Anna skończyła myśl. To Bogumysł rozdrażniony urwaną myślą przerwał ciszę.
- Bracia i siostro, niezależnie od hierarchii musimy tu i teraz dojść do porozumienia, by ofiara Klary i Fyodora nie poszła na marne. Na początek oczekuję, że zgodzicie się na objęcie aresztem Francisci Ramberti pod zarzutem zaniedbania, które doprowadziło do śmierci innego inkwizytora. Powinniśmy spisać w tej sprawie pismo do kapituły a sąd przeprowadzić na miejscu jak stanowi prawo. To będzie musiało jednak poczekać, pierwszeństwo winne mieć pogrzeb i żałoba.
- Bracie… w mieście są wilkołaki… wampiry… i nie wiadomo co jeszcze.
- Anna spoglądała na Bogumysła zaskoczona. - Czy uważasz naprawdę, że to dobry czas by sądzić naszych sojuszników?
- Nie mam pewności co do jej intencji. Nic jej nie zawierzę, jeśli będę miał wybór. Jednak, jeśli mogę o to prosić w tej trudnej chwili, chciałbym usłyszeć waszą historię od początku. Nie jestem pewny, czym dobrze zapamiętał lub czy Włoszka czegoś nie przeinaczyła manipulacją. Podczas pierwszego z zebrań kto przedstawił listę problemów trapiących płocką ziemię?
- Z tego co słyszałam powiedziała ci prawdę.
- Anna westchnęła. - Przysłano mnie bym objęła przywództwo nad jednostką inkwizycji w Płocku. Gerge od dawna jest mym opiekunem i przybył tu ze mną. Co do problemów… przedstawione one zostały wspólnie.
- Nie rozumiemy się
- naciskał Bogumysł, wbrew temu uderzając w spokojny ton - czyście złożyli wizytę biskupowi, powitali go z honorami jak obyczaj nakazuje? Czyście go na oczy widzieli lub byli w katedrze na mszy?
- Oczywiście. Rozmawialiśmy też z biskupem później, obawiając się, że ma konszachty z Faunem lub innym Złem.
- Anna spoglądała na brata niepewnie. - Prawdą jest jednak, że kontakty z nim miał głównie Walter. A cóż cię niepokoi?
Wenecjanka pojawiła się ponownie trzymając w ręku swój drewniany krzyż. Uklękła przed ciałami bez słowa i pogrążyła się w cichej modlitwie.
- To - zaczął Czerwony Brat zauważalnie ciszej - że ktoś w tej sali wpuściłby wilkołaki do katedry, gdyby nie czujność Fyodora. Taki czyn może wytłumaczyć tylko skrywana wiedza, bez której ujawnienia ta grupa nie będzie mogła pozostać w nienaruszonym składzie - groził.
- Nim jednak przejdziemy do takich osądów warto wysłuchać Franciscę.
- Anna pokręciła zrezygnowana głową i spojrzała na Włoszkę. - Wytłumaczysz nam, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru?
Wenecjanka podniosła się i spojrzała poważnie na Bogumysła. Potem rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Wiedza nie jest skrywana tylko nikt nie chce jej słuchać. Choć niestety jest jej niewiele. To o czym mówimy objawiło się również w wizji Klary. Katedra lub jej okolice są miejscem gdzie pojawia się najgroźniejsze zło, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Dlatego wilkołaki tam dążyły. Pokonać coś co nazywają Żmijem. Nie wiemy zbyt wiele o jego naturze, ale jego istnieniu nie da się zaprzeczyć. Wilkołaki wiążą go z potworami z lasu. Z tego co wiem potrafił również poróżnić lokalne… nienaturalne istoty. Ma jakiś wpływ na Biskupa… I jest potężny, a ponieważ nie wiemy jak wpływa na innych nie wiemy jak się przed nim bronić. I czym atakować.
- Wilkołaki są wrogami Pana, ale nie walka z Kościołem zaprzątała ich myśli, a ich celem nie był Biskup, ale Katedra. Wątpię by dały radę Żmijowi. A gdyby tam dotarły moglibyśmy się dowiedzieć czegoś nowego o naturze tej ukrytej istoty. Poza tym by się tam znaleźć nie potrzebowały mojej pomocy. Brat Fyodor stanął im na drodze. Sam. Posiadał ogromną siłę otrzymaną od Pana, ale on też nie był w stanie pokonać wszystkich w walce.
- Biskup jest świętym mężem
- wtrącił Walter - wybrańcem Pana. Jakże więc ów Żmij miałby mu zaszkodzić?
- Faktem jest, że przy katedrze widzieliśmy cienie
- wtrącił Gerge opierający się o ścianę ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. - A niezbitym faktem jest, że to biskup Gunter od samego początku nalegał byśmy opuścili miasto Płock i szukali zagrożenia w jego okolicy. Tą decyzją trafiliśmy do Mogilna. Do wampira.
- Nie mówmy o biskupie, ale o katedrze
- wtrąciła szybko Francisca nie dodając na koniec "na razie".
- Coś dzieje się w jej okolicy, a Inkwizycja ma do niej swobodny dostęp… za zgodą biskupa właśnie - teraz też nie dodała, że wydartą groźbą.
- Mam wrażenie, jakbym od dotarcia do Płocka był wodzony za nos - rzekł Bogumysł tonem osoby pogodzonej z losem.
Wewnątrz czuł wciąż wiele, lecz klarował mu się obraz sytuacji logiczniejszy niż emocje awanturujące się wokół ostatnich wydarzeń.
- Zatem podrzucona przez Nadię bestia nie była w oczach wilkołaków ostrzeżeniem przeciw nam. Raczej dla nas. Niejako podparła tym swą prośbę o pomoc - mówił dalej, ciszej z każdym słowem.
Inkwizytor zamilkł, zdumiony inteligencją drzemiącą w ograniczonym umyśle przeklętej dzikuski. Wzrok wlepił w ścianę by nie patrzeć innym w oczy. Czyżby dialog z wilkołakami był drogą ku Pańskiej chwale?
- To bestie. Zwierzęta. Nie ma w nich Boga! - uniósł się Walter.
Gerge uniósł dłoń, jakby chciał uciszyć starszego i wyżej postawionego inkwizytora.
- Bracie, czyż to nie Pan powołał Noego, by ten uratował wszelkie zwierzęta przed potopem?
Walter tylko pokręcił przecząco głową, ale nie kontynuował dyskusji.
- Nie sroż się, Walterze. To jasne, że po śmierci Fyodora muszą zginąć gdyż tradycją tych ziem jest krwawa pomsta. Nikt z nas nie będzie ich ratował - Bogumysł rzucił spojrzenie Gerge.
- Chcą spalić katedrę. Budynek, nawet opętany, można oczyścić. Wielką krzywdą dla Kościoła byłoby, gdyby katedra zgorzała. Gniew wilkołaków trzeba przekierować w inne miejsce. Wykorzystać zło, stosując własny jego oręż. Przebiegłość. W uzyskanym w ten sposób czasie sami zajmiemy się problemami biskupiej siedziby.
- Czy to ujrzała Klara?
- Zapytał Gerge - Ten, który szuka przyjaciół wśród wrogów los odwrócić może? Tak to brzmiało? A co z resztą?
- Reszta nie będzie tak łatwa
- Czerwony Brat rozejrzał się po zgromadzonych.
- Póki co możemy założyć, że śmierć w obronie wiary chwały przysparza. Tedy ten wers dotyczyłby brata Fyodora. Idąc jednak tym tropem pytań jest więcej niż odpowiedzi, a oba zdają się niewygodne. Jak choćby prawdziwa tożsamość brata Fyodora czy też obecność w tej sali przepowiedzianego zdrajcy.
- Bracie
- tym razem przemówił Eberhard - Racz uważać. Wers „Ten, który szuka wrogów wśród przyjaciół znajdzie ich” może być ostrzeżeniem. Bo czyż wzajemne oskarżanie nie doprowadzi do walki między nami? Czyż nie ulegniemy podszeptom Złego?
- Pierwszy wers może mówić o Żmiju - wtrąciła zamyślonym głosem Wenecjanka.
- Któż jednak miałby oddawać mu cześć, skoro pozostaje w ukryciu… nadchodzi czas jego ujawnienia się.
- Co do bestii… widziałam inną istotę w swej wizji, która cierpiała przed i podczas przemiany. Wilkołak, którego podrzucono pod bramy, walczył z nią.. Chcieli skrócić jej męczarnie.
- Anna westchnęła ciężko. - Wiem że wilkołaki są tworem złego… jednak… walczą z czymś dużo gorszym. Wierzę, że o to chodziło w zdaniu “Ten, który szuka przyjaciół wśród wrogów los odwrócić może”.
Gerge pokiwał z aprobatą. Walter skrzywił się. Cóż, nie było w tym nic dziwnego. Walter Weismuth polował na wilkołaki w całej niemal Rusi.
- Tak mówiła ich przywódczyni… że ma to być ostrzeżenie dla Inkwizycji - Francisca zabębniła palcem w drewniany krzyż - możemy się z nią spotkać w gospodzie, jutro wieczorem. Możliwe, że część naszych celów jest wspólna… co nie wyklucza tego, że większość nie jest - zakończyła zmęczonym głosem.
- Pozostają jeszcze cyganie, którzy też gdzieś tutaj się kręcą. Nie wiem, czy i oni nie mogliby się do czegoś przydać
- westchnęła. - Wiemy tak niewiele.
- Możemy jutro ich odszukać. Na torturach wszystko wyśpiewają
- zapalił się Bogumysł do porządnej, inkwizytorskiej roboty. Wspomniał krótko w myślach nauki w zakresie przesłuchiwania odszczepieńców oraz udzielania sakramentu pokuty zagubionym chrześcijanom.
- Tylko czego od nich chcemy? Sugerujesz, że i oni są częścią przepowiedni?
- Mogą to być wrogowie, w których możemy znaleźć przyjaciół…
- Anna zawahała się. Nie wiedziała jak rozmawiać z Bogumysłem jego zapał do tortur przytłaczał ją. - Tortury nam tego.. Nie umożliwią. Naprawdę bracie… wiem, że to trudne, bo są oni tworem Złego jednak.. Powinniśmy zaufać wizji siostry Klary.
Czerwony brat westchnął teatralnie.
- Czyli od teraz, na wszelki wypadek, inkwizycja będzie bratać się z każdym plugastwem jakie nosi ta ziemia? Zacznijmy może od czegoś prostszego, co nawet w proroctwie nie budzi tylu wątpliwości. Ci, co wiatr, wodę i mgłę oraz ci, co las uczynili domem. Jasno jest powiedziane: pisany im zgon.
- Powiedziane jest, że oni nie służą Panu… bo to nasi wrogowie.
- Anna powstrzymała westchnienie i chwyciła wiszący na piersi krzyż. Jeszcze raz poprosiła Pana by jej wybaczył grzech śmiertelny i pozwolił doprowadzić tą sprawę do końca. - Mogę nam jednak pomóc odnaleźć tego, który podaje się za dawnego boga. Tego którego czczą w lasach.. Tego, który spaczył jelenia. Bracie.. Nie ugasisz żaru gdy pali się ognisko.
- A Sierpc? Suchodół? Porzucamy to?
- powiedział Walter. - Cyganów widzieliśmy ostatni raz w Mogilnie. Czego nam nie mówisz Francisco?
- Ah Weismuth
- pokręcił głową Gerge - przecież to wszystko, żeby wyprawić nas poza Płock.
Paladyn zmierzył groźnym spojrzeniem młodszego inkwizytora.
- W Mogilnie zniszczyliśmy wampira. W Broku doszło do rytualnego mordu, którego nie udało się powstrzymać. Obydwa te miejsca polecił nam biskup Gunter. Gdyby chciał się nas pozbyć z Płocka, to przecież w miejscach do których ruszaliśmy nie byłoby nic. A co jeżeli w Sierpcu i Suchodole możemy ocalić jakieś dusze? Porzucimy to?
Pytanie Waltera Weismutha zawisło w powietrzu.
- Nie powinniśmy. Naszym obowiązkiem jest chronić wiernych. - Anna zacisnęła dłoń mocniej na krzyżu, tak że aż pobielały jej knykcie. Czuła jak stal wbija się w delikatne dłonie. - Według mnie powinniśmy się spotkać z wilkołakiem… może będę w stanie ocenić czy mówi prawdę… może… pozwoli mi poprosić o wizję.
Na chwilę zamilkła i rozejrzała się po zebranych.
- Powinniśmy poprosić szlachtę o pomoc. Przedłużyć umowy, które zawarł brat Fyodor. potrzebujemy wsparcia.
- Czarneccy. Suchodół. To też szlachta. Może to o nich mowa w przepowiedni?
- Wtrącił Walter.
- Możliwe, że jeśli rozwiążemy problem w Suchodole uda nam się pozyskać ich pomoc. - Anna przytaknęła ruchem głowy.
- Wyruszyć teraz i zostawić los katedry na barkach Włoszki? - Zamyślił się Bogumysł, który wciąż był względem Franciski ostrożny.
- Z drugiej strony jakie mamy wyjście? Jeśli się nie rozdzielimy zachowanie Nadii wciąż zależeć będzie od wyniku wieczornej rozmowy. Bracie Walterze, siostro Anno weźmiemy zdrowych wojowników ze sobą i możemy ruszać jeszcze dziś. Cel, Suchodół. Czy ktoś jeszcze winien jechać z nami? Wolałbym by obsada w Płocku nie była wyraźnie osłabiona.
Wenecjanka pokręciła głową.
- Możemy ruszyć - przeciągnęła to słowo - poza Płock, ale wpierw zbadajmy katedrę i rozmówmy - znów zaakcentowała - się z wilkołakami.
- Musimy zapewnić bezpieczeństwo biskupowi i dowiedzieć się czegoś o miejscu, o którym wiemy, że jest poświęcone Panu, a jednocześnie powiązane w jakiś sposób ze Żmijem.
- Poza tym… my jeszcze obowiązki wobec naszych towarzyszy
. - Anna zasmuciła się. Nadal czuła iż to była jej wina… może gdyby nie była wtedy z Gerge… potrząsnęła głową. Musiała zrobić teraz co w jej mocy. - Spojrzała na swych towarzyszy. - Pochowamy Klarę i Fyodora… spotkamy się z wilkołakami i udamy się do Suchodołu.
- Postanowione. Po śniadaniu pogrzeb. Walterze, zdołamy zorganizować ceremonię w katedrze?
Francisca rzuciła okiem na Bogumysła, a potem ponownie zatopiła się w modlitwie i rozważaniu ludzkich losów.
- „Jako Pan w grobie leżał trzy dni, tak ciało zmarłego winno trzy dni czekać nim do ziemi je złożyć” tako jest zapisane w Ars Moriendi. Trzeba wynająć płaczki. Przygotować trumny. Słońce już wstało. Nie przygotujemy pogrzebu godnego Inkwizytora w tak krótkim czasie.
- Walter ma rację. Nasi towarzysze zasługują na godny pochówek.
- Anna opuściła wzrok zastanawiając się co mają czynić. - Przygotujmy pochówek jak należy, spotkajmy się z wilkołakami. Mamy trzy dni by oprócz modlitwy za towarzyszy, poświęcić swoją uwagę temu miastu. Potem ruszymy do Suchodołu.
Bogumysł starał się nie odkrywać uczuć przed pozostałymi. Wyraźnie jednak cierpiał i nie mógł z tego powodu znieść bezczynności.
- Jeśli wyjadę dziś powinienem zdążyć wrócić na pogrzeb w takim razie. W innym wypadku będziecie wiedzieli, że coś poszło nie tak i trzeba pomocy. Pojadę sam ze świtą, byście mogli w należyty sposób zająć się sprawami.
- Bracie… ilekroć się rozdzielaliśmy i pracowaliśmy w pojedynkę… ktoś umierał.
- Anna zawahała się przed wypowiedzeniem ostatnich słów. - Ja.. zbyt wielu towarzyszy straciłam tu w Płocku.. Proszę… czy uważasz, że to konieczne?
- Niestety tak
- westchnął odpowiadając.
- Jak widać po ataku wilkołaków nasi wrogowie nie próżnują. Nawet jeśli Włoszce uda się przekierować ich gniew lub wziąć zemstę za brata Fyodora pozostają inni, działający pod samym nosem Inkwizycji. Aby lada chwila nie zwalili nam się do Płocka kolejni gorliwi pielgrzymi trzeba wyłapać ich przed miastem.
- Wobec tego postanowione.
- Anna przytaknęła nieco niechętnie. - A teraz… powinniśmy się skupić na organizacji pogrzebu. Francisco… wierzę że lepiej niż ja poradzisz sobie z odnalezieniem płaczek. Osobiście mogę udać się do Guntera by porozmawiać o mszy w katedrze.
Gerge obruszył się nagle.
- Gunter… zdaniem wilkołaków jest sługą Żmija. Będę Ci towarzyszył.
Włoszka kiwnęła głową.
- To może ja udam się również do biskupstwa? Oprócz rozmowy z Naszym Pasterzem potrzeba również rozmówić się z zakrystianem. I… właściwym również byłoby zorganizować stypę i zaprosić możnych Płockich. Czyż nie?
Anna przytaknęła, jednak martwiła się pieniędzmi. Pan obdarzał ją wieloma darami, jednak wiedziała jak wyglądają stypy dla szlachty.
- Tak.. spróbujmy pożegnać ich godnie. - Szepnęła.
 
Aiko jest offline