Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2020, 19:33   #36
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Tego dnia w lokalu było dość luźno. Atmosfera również różniła się od zwyczajowej. Zgromadzeni dżentelmeni co prawda wpatrywali się w scenę, ale kobieta która siedziała tam na wysokim stołku nie emanowała seksapilem. Blondynka, przy akompaniamencie zespołu po prostu śpiewała.


Piosenki nie były oryginalne, ani nawet nowe. Ale może właśnie to sprawiało, że mężczyźni tak chętnie jej słuchali. Przeboje sprzed paru lat: trzech, czterech, pięciu. Z dni, gdy pożegnali powierzchnię i udali się w nieznane w pogoni za lepszym światem.
Barman nie miał dużo pracy. Nastrój sprzyjał raczej powolnemu sączeniu whiskey niż piciu kufla piwa za drugim.

Tamara, ze swoim ulubionym koktajle w dłoni, zajęła miejsce przy barze. Przysłuchując się piosence mimowolnie, acz jak zwykle dyskretnie, rozglądała się po sali.
Chwila spokoju. Chwila wytchnienia.
Chociaż nie na długo. Jej myśli dość szybko powędrowały w stronę Jeffersonów i adoptowanego przez nich dziecka.
Puzzle tej układanki wcale do siebie nie pasowały. Na dodatek złego, pojawiła się jeszcze niania. Niby urocza kobieta, która potrafiła i chciała zająć się mała. Coś jednak niepokojącego było w tej kobiecie. W Jeffersonach również. Problem niani był nieco innego kalibru. Czy to był zwykły zbieg okoliczności, że kobieta która dopiero co straciła dziecko zatrudniła się jako opiekunka?
Problematyczny był również Dylan Rees. Co pracownik konkurencyjnej firmy robił tak blisko Jeffersona?
Wszystkie te myśli kłębiły się z tyłu głowy i nie dawały spokoju.
- Czy ma pani ochotę na papierosa? - to jedna z kelnerek z sympatycznym uśmiechem zatrzymała się przy pani Le Paige.
- Chętnie - odparła Tamara również uśmiechając się.
Dziewczyna (bo to była dziewczyna, mogła mieć najwyżej siedemnaście lat) otworzyła niewielką paczkę i wręczyła ją klientce. Gdy Tamara wsadziła już papieros do swojej lufki, kelnerka go zapaliła. Odmówiła jednak przyjęcia zapłaty.
- Na koszt firmy. Dla stałej klientki - wyjaśniła, a wzrok przez chwilę uciekł jej w kierunku barmana.
Pani kustosz spojrzała w tamtą stronę. Uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na kelnerkę.
- Ale napiwek musisz przyjąć.
- Dziękuję - kelnerka skłoniła głowę. Ruchu tego dnia nie wymagał od niej biegania od stolika do stolika, więc odeszła po prostu na bok obserwując salę.
Barman nie miał najwyraźniej nic przeciwko takiej chwili wytchnienia. Czyścił szkło, albo układał butelki etykietami w kierunku sali. I tak niby pracując, podchodził coraz bliżej Tamary.
Pani kustosz czekała paląc papierosa. Spokojnie czekała aż barman podejdzie wydmuchując dym.
Niby to przyglądała się występowi między jednym a drugi zaciągnięciem się, w rzeczywistości jednak obserwowała jak nienagannie ubrany mężczyzna podchodzi bliżej.
- Spokojny wieczór - odezwała się Tamara gdy mężczyzna był już przy niej. - W dobrym towarzystwie - ponownie zaciągnąła się, a wydmychujac dym wyniosła lekko mi górze głowę.
- Klasyczna rozrywka ma to do siebie, że przyciąga widownię z klasą - barman odpowiedział bon motem. - Z jednej strony, to bardzo dobrze. Z drugiej - zawiesił dla efektu głos - mniej piją, więc i mniej zarabiam.
- Widownia z klasą daje większe napiwki - Tamara dokończył swój koktajl i delikatnym ruchem głowy poprosiła o następny. - Ponieważ jest widownią z kasą.
- Ma pani godną podziwu umiejętność odnajdywania pozytywów - mężczyzna bez zwłoki zabrał się do pracy. Tyle tylko, że szło mu tak szybko i sprawnie, że w ogóle nie wyglądało to jak praca. Mieszanie drinków wynosił prawie do kategorii sztuki. Może i użytkowej, ale sztuki.
Tamara przestała udawać, że interesuje ją występ. Z niekłamanym podziwem przyglądała się pracy barmana.
- Takich komplementów nie prawi pan każdemu klientowi - odezwała się miękkim głosem - więc jest on tym bardziej cenny.
- Czy zaobserwowanie faktu to komplement?
- I równie szczery - odpowiedziała.
- Dziękuję za tę obserwację - odpowiedział z lekkim uśmiechem, stawiając przed kobietą drinka. - Na koszt firmy.
Tamara, nieznacznym acz uprzejmym i pełnym wdzięku kiwnięciem głowy, podziękowała za prezent.
Upiła łyk i odezwała się.
- Papierosy, drink. Czym sobie zasłużyłam na takie względy?
- Jest pani wyjątkowym klientem. A takich należy czasem trochę rozpieścić. Żeby wiedzieli, że nam na nich zależy.
- A już myślałam, - westchnęła teatralnie - że to coś bardziej osobistego.
- Myślę, że pani osobistych względów nie zaskarbiłbym sobie zwykłym drinkiem i papierosem - odpowiedział mężczyzna.
- Nie dla zwykłego drinka i papierosa tu przychodzę - dodała lekko ściszonym głosem.
- Jestem przekonany, że właściciel bardzo by się ucieszył, że taka znawczyni sztuki znajduje u nas coś lepszego niż zawartość barku - uśmiechnął się. - Chyba, że przychodzi pani dla kogoś, zamiast czegoś. Wtedy to “ktoś” bardzo by się ucieszył.
- Ucieszyłby się i co? - Tamara odpowiedziała uśmiechem lekko tajemniczym i uwodzicielskim.
- Zapytałby, czy podzieliłaby się pani swoim doświadczeniem w dziedzinie sztuki. Może przez porównanie z innymi jej dziełami - odparł tym swoim stoickim tonem, który mógł kryć najróżniejsze myśli.
- Nie mogę powiedzieć nie słysząc tak postawione pytanie - odparła.
- Zatem, kiedy? - mężczyzna zapytał wprost.
- Może… - pani kustosz przyłożyła palce do ust i delikatnie stukając opuszkami o swej miękkie i czerwone wargi zamyśliła się uważnie obserwując mężczyznę na przeciwko siebie.
- Powiadają, że nie ma lepszej chwili niż obecna - zasugerował barman. - Nie mamy dziś wielu gości, na pewno któraś z kelnerek da radę mnie zastąpić.
- Proszę zatem zapytać - Tamara zatrzymała ruch swojej dłoni gdy tylko wskazujący palec spotykał się z jej ustami. Powoli opuściła dłoń, a zahaczone usta rozchylily się lekko na krótką chwilę.
- Nie wybrałaby się pani ze mną do muzeum? - mężczyzna przetarł czystą ścierką kontuar. Jednym ruchem, niczym w jakimś rytuale lub odruchu, nie dlatego, że dostrzegł jakiś bród.
- Z przyjemnością - odpowiedziała LePaige odstawiając pustą szklankę.
Mężczyzna nie zwlekał. Oszczędnym ruchem dłoni przywołał do baru jedną z kelnerek.
- Muszę dziś wyjść wcześniej - powiedział krótko, ale Tamara z uśmiechu młodej dziewczyny od razu wywnioskowała, że ta domyśliła się przyczyny tego nagłego opuszczenia stanowiska.
- Żaden kłopot. Wszystkim się zajmiemy - wyprostowała się i niemal zasalutowała, nim obeszła kontuar.
Wyglądało na to, że barman naprawdę nie ma się czym przejmować. Klientela była nieliczna, wykidajło na miejscu, a kelnerki były profesjonalistkami. Wkrótce LePaige opuszczała lokal z towarzyszem u boku.
- Do którego muzeum pozwoli się pani zawieźć? - zapytał.
- Obejrzyjmy coś z klasyki - Tamara zastanowiła się chwilę do którego z muzeów mogliby pójść. I szybko też zdecydowała zaprowadzić mężczyznę tam gdzie mogliby podziwiać dzieła z kraju jego urodzenia. - Mam nadzieję, że lubi pan klasykę? - Zadała to pytanie uważnie obserwując reakcję.
- Owszem. Chociaż wyznam, że liczyłem na muzeum, w którym mógłbym często się na panią natknąć - powiedział otwarcie.
- Więc chce mnie pan w pracy zobaczyć? Żebym to ja pana obsługiwała? - Zapytała rozbawiona.
- To byłoby chyba uczciwe? Nie jestem uciążliwym klientem - zapewnił.
- Dobrze - Tamara powiedziała z niekłamanym entuzjazmem. - Chodźmy zatem. Klasyków mamy również.

W drodze do muzeum rozmawiali głównie o sztuce i preferencjach barmana w tej kwestii. To dało Tamarze pogląd na to, na którą z wystaw zabrać bezimiennego towarzysza.

- Ma Pan szczęście - LePaige uśmiechnęła się lekko zalotnie do swojego towarzysza. -Dzisiaj nie lada gratka. Po tej wystawie sam kustosz oprowadza.
- A czy kustosz ma taką plakietkę z imieniem? Bo jeśli tak, to wygram nasz nieogłoszony konkurs - mężczyzna będąc z dala od swego miejsca pracy pozwalał sobie nawet na uśmiech. Był raczej z gatunku tych chłodnych, brytyjskich, żadne amerykańskie szczerzenie zębów, ale nie dało się tego grymasu przeoczyć.
- Raczej nazwiskiem - odpowiedziała kobieta prowadząc swojego gościa prawie pustymi korytarzami, po których przechadzali się głównie umundurowani strażnicy. Zrywali się oni szybko na nogi i udawali, że sumiennie wykonują swoje obowiązki.
Tamara odwracała tylko głowę udając, że nic nie widzi. Z korytarza skręciła na schody, które, jak okazało się, nie prowadziły do sal wystawowych. Barman taktownie tego nie komentował.
- Nazwisko również dałoby mi przewagę - podjął zamiast tego.
- Nie ustaliliśmy co zwycięzca dostanie w nagrodę - odpowiedziała kobieta.
Przeszli jeszcze kilka kroków i stanęli przed drzwiami, na których wielkimi literami wypisane było jej imię i nazwisko oraz stanowisko,które piastowała.
Tamara wyjęła z torebki klucz i otworzyła nimi drzwi. Nie puściła gościa jednak przodem. Z miną niewiniątka i iskrą w oku odwróciła się przodem do swojego towarzysza.
- Proszę tu chwilę poczekać.
- Pani tutaj rządzi, pani Le Paige - odpowiedział posłusznie, niczym uczeń. Tylko w oczach coś mu łobuzersko błyszczało.
- Może kiedyś i tę część mojej pracy pan zwiedzi - powiedziała z nutą nadziei w głosie. Nie zamykając drzwi weszła do środka. Bezimienny pozostał na zewnątrz. W dodatku, wierny opinii dżentelmena, którą cieszył się w Ogrodzie Ewy, chyba nawet nie podglądał.
Tamara wzięła z biurka plakietkę z nazwiskiem, przypięła ją sobie do bluzki i z uśmiechem wróciła do mężczyzny.
- Teraz możemy obejrzeć wystawę.
- Jestem nie tylko gotowy, ale również podekscytowany. - Swoją ekscytację podkreślił tym samym, flegmatycznym tonem, co zawsze. - A co do nagrody za wygraną… Niech mówi mi pani Conway.
- Tamara - podała mu dłoń by zasadom dobrego wychowania stało się zadość. Barman przyjął ją, lecz zamiast typowego w Rapture mocnego uścisku, pochylił się i delikatnie ucałował jej wierzch.
- Skoro dziś mamy się skupić na klasyce - mrugnął okiem.
Le Paige z zadowoleniem przyjęła taką formę powitania. Przypomniał się jej też ktoś inny, kto z nią się tak witał. André. I choć wspomnienie nieżyjącego męża było miłe, to jednak Tamara miała nadzieję, że Conway nie okaże się aż tak podobny do pana Le Paige.
 
Zapatashura jest offline