Halvar podrapał się po brodzie. Zaczął składać swoją broń i pakować plecak. Ich towarzyszka miała swoje racje i czegokolwiek paladyn by o nich nie myślał, to polemizowanie z nimi w tym momencie nie mogło doprowadzić do niczego dobrego. Postanowił subtelnie zmienić temat. - Zasypała się na nas jaskinia, a jednak nic się nam nie stało. Nikomu z nas. Zakładamy, że za jej zasypaniem stoi Vuk. Jak to możliwe, że przeżyliśmy? Jak to możliwe, że nikt z nas nie ma żadnego złamania? Jaka magia nas ochroniła? Kto miał w tym interes jeżeli ludzie księcia posłali nas na zgubę?
Zapiął plecak. Przerzucił miecze przez ramię, a potem zaczął zbierać elementy zbroi. Za dużo było tego, żeby dźwigać samemu. W końcu odpuścił i ułożył wszystko z powrotem na stole. - Mamy jakiegoś sojusznika. Sojusznika pozostającego w ukryciu. Myślę, że najlepsze co możemy teraz zrobić, to grać na czas. Szykuje się duże wydarzenie. Zostańmy na dworze i poczekajmy na rozwój wypadków.
Spojrzał spokojnie na kobietę. Posłał jej uśmiech. - Poza tym na zewnątrz pewnie pada.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |