Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2020, 22:59   #187
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Robot upadł pod wpływem uderzenia Burego, obalając się tuż pod nogami byłego żołnierza. Mężczyzna obrócił zręcznie orężem, wysuwając z metalowego drzewca piekielnie ostry grot. Przebił nim robotyczną pierś, po czym spokojnym krokiem ruszył naprzód, nie oglądając się już za siebie. Zdawało mu się, że Wonder Woman uśmiechnęła się do niego, ale wszystko wydawało się dalekie. Czuł, że gdzieś odpływa...

***

- Słyszysz co do ciebie mówię, mały kablu? - zapytał ochrypłym głosem wyrośnięty, na oko piętnastoletni chłopiec. - Jeszcze raz się tak na mnie popatrzysz i znowu będziesz miał przekopkę. Czaisz bazę, kurwa?
Z całej siły kopnął w niewielkie udo skulonego pod ścianą dzieciaka. Przepełnione bólem syknięcie rozniosło się po obskurnym korytarzu, poprzedzając salwę śmiechu kilku towarzyszących oprawcy nastolatków. Tymczasem ofiara - wyraźnie młodszy chłopak - osunęła się na podłogę. Czarne loczki przylgnęły do zakurzonego gruntu, a zaraz potem pociekło nań kilka łez.
- Pytam czy czaisz bazę, płaczliwa pizdeczko? - zapytał jeszcze raz młodociany kat, nachylając się nad Witoldem. Ten wciąż trzymał się za nogę i doskonale "czaił bazę". Wiedział też na czym polega "przekopka" bo zafundowali mu ją przed miesiącem. Niedługo po tym jak trafił do wrocławskiego sierocińca, zauważył że stracił większość rzeczy osobistych - właściwie wszystko co cenne. Kieszonkową konsolę, srebrny łańcuszek, a nawet lizaka którego zostawił sobie na później... Gdy zgłosił sprawę wychowawcy, ten tylko wzruszył ramionami. A już następnego dnia dopadł go Patryk i reszta bandy. Później jeszcze kilka razy śniło mu się jak leży na ziemi, kopany przez roześmianych wyrostków.
- No nie czai - stwierdził oprawca, wymierzając kolejnego kopniaka i kolejnego. W brzuch, głowę i znów w nogi. Ośmiolatek tymczasem kulił się i starał zasłaniać wszelkimi możliwymi sposobami.
Starał się zapomnieć o bólu, wyobrażając sobie, że znajduje się gdzieś indziej. Próbował wszystkiego, by tylko odciąć się od niechcianej rzeczywistości... Jednakże kolejne razy wymierzane przez napastnika przywoływały go do "porządku".
- Zostaw go Patryk, to jest jakiś down chyba... Mówić nie umie czy ki chuj? - odezwał się ktoś inny, a kopniaki przestały spadać na głowę Witolda. Słyszał oddalające się kroki, ale nie podnosił się. Nie stracił co prawda przytomności, ale jego umysł zdawał się nieobecny.

***

Stanął naprzeciw robotów jako człowiek, ale sam również zdawał się działać jak maszyna. Strach? Gdzieś tam się plątał z tyłu głowy. Przypominał o sobie, ale wydawał się tak odległy, że Bury nie zwracał na niego uwagi. W głowie miał po prostu jedno, wielkie pudełko nicości. Przed oczami zaś cel: zniszczyć jak najwięcej.

Nie musiał myśleć, bo ciało reagowało instynktownie. Żadna przemyślana reakcja nie mogła równać się pod względem szybkości z odruchem. Otaczające Witolda drony tymczasem pracowicie opluwały kwasem nogi kolejnych metalowych adwersarzy. Gdy tylko zbliżyli się na odległość kija, Bury wiedział co ma robić.

W ruchach byłego żołnierza nie było absolutnie nic z widowiskowości. W większości bazował na prostych ruchach, które opanował do perfekcji. Pchnięciem wytrącał maszyny z równowagi, a następnie mocniejszym zamachem przecinał osłabione kwasem kolana. Gdy tylko czuł, że próbują go otoczyć, cofał się nieco i wciągał w zasięg śmiercionośnej broni. Nie było tu miejsca na tańce czy piruety - liczyła się tylko skuteczność. Nawet kiedy wykonywał unik, uchylał się tylko tyle, ile musiał - i ani milimetra więcej. Po cóż marnować energię na obszerniejszy ruch?

Taktyka sprawdzała się dobrze, ale w końcu coś musiało pójść nie tak. Trzem robotom niemal udało się już otoczyć mężczyznę... Jako, że nie znajdowali się w hollywoodzkim filmie, przeciwnicy nie czekali grzecznie na swoją kolej do wyprowadzenia ciosu. A Bury nie zamierzał im pozwolić na jednoczesny atak.
Uskoczył gwałtownie w bok, tak by trzy roboty znalazły się w jednej linii, przeszkadzając sobie wzajemnie w natarciu. W ten sposób mógł skupić się na każdym po kolei. Rozłożył oręż na dwie części, tak by jedną wiązać oręż przeciwnika, a drugą ścinać metalowe nogi.

Wyszedł cało z opresji, ale zauważył, że spora grupa robotów próbuje go ominąć, ruszając w stronę batmobila. Wystrzelił grot w nogę jednego z nich, a zaraz potem szarpnął linką przecinając osłabione nogi uciekinierów.

Na powrót złączył dwa kawałki oręża, by kontynuować prosty i niszczycielski proceder. W pocie czoła wyrzynał drogę prowadzącą do Żelaznego Sowiety...
 
Bardiel jest offline