Miejsce wybrane przez Zorę było dość często odwiedzane przez innych wędrowców i spełniało wszystkie wymagania, by mile spędzić parę chwil podczas południowego odpoczynku.
Coverfly spałaszował z zapałem wszystko, czym częstował go Karl.
- Gdy tylko dotrzemy do "Pawiego Oka" - powiedział - stawiam wam wystawną kolację.
- Zanim dotrzemy do Pawiego Oka, wiedz, że nie będziemy nadstawiać za ciebie karku w sprawie tej dziewki - ostrzegała Zora, jednocześnie obserwując kształtną pupę Arii, która akurat pochylała się nad plecakiem by wyjąć z niego bukłak z wodą.
Grajek zrobił dość smętną minę, ale zaraz się uśmiechnął.
- Jestem pewien, że nie będzie takiej potrzeby - powiedział, po czym przeniósł wzrok tam, gdzie spoglądała Zora. Natychmiast jednak udał, że bardziej interesuje się jedzeniem.
- Chcesz zostawić biedaka w potrzebie? - powiedział, nie do końca poważnie, Karl. - Nie uchodzi wszak... - To też nie zabrzmiało zbyt serio i zaowocowało rzuconym z ukosa spojrzeniem barda.
- Ależ to oczywiste - stwierdził, nie do końca oczywistym tonem. - Już i tak dużo dla mnie zrobiliście - zapewnił.
Zorze wydawało się, że na razie nic nie zrobili. Ot, idzie sobie z nimi. Je ich jedzenie, tyle.
- Wiesz Karl, zależy jakie to potrzeby - czarnowłosa mrugnęła do Karla okiem.
- No, co racja, to racja. - Karl odpowiedział słowami i lekkim uśmiechem. - Każdy ma różne...
- Ja tam dużych nie mam - zapewnił Coverfly. - Coś do zjedzenia, czasem dach nad głową na noc, miłe towarzystwo...
- Prosty chłop z prostymi potrzebami, nic tylko utrzymywać takiego - odparła pół żartem, pół sarkazmem. - I płacisz tylko pieśniami, czy też miłym towarzystwem?
- Jestem miłym towarzyszem - stwierdził Coverfly - na każdą okazję. Może nie rzuciło się to od razu w oczy, ale jeśli będę miał szansę, to mogę udowodnić swe umiejętności w różnych dziedzinach, nie tylko w śpiewie...
- Ahaaa… a w tych różnych dziedzinach, to co najlepiej umiesz robić? - ciągnęła Zora, mając z tego jakiś wewnętrzny ubaw.
- Nie wypada się chwalić... - powiedział bard - ale niektóre panie lubią moje poezje. Umiem masować... Służę radą w kwestii doboru stroju... Łaziebny ze mnie niezły. Moje umiejętności w tych dziedzinach zawsze były komplementowane. I często proszono o powtórkę...
- Mhmmm… ile konkretnie powtórek? - Zora dalej ciągnęła barda za język (oczywiście nie dosłownie).
- Tak raz za razem? To raczej niezbyt często się zdarzało. - Coverfly najwyraźniej potraktował to pytanie poważnie. Potarł brodę, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Ile razy dziennie można się kąpać czy dobierać strój... - Uśmiechnął się lekko.
Zora nie pytała dalej. Wyglądało na to, że dziewczyna odleciała chwilowo myślami gdzieś, może był to biust Ari, która w końcu usiadła na kamieniu, a może kamień obok niej.
Faktycznie, czarnowłosej przypomniał się medalion, który znaleźli niedawnego felernego wieczoru, a w którego posiadanie wszedł Karl. Intrygujące było to, czy faktycznie działał. Tak samo jak to, czy Aria tej nocy faktycznie zrobiłaby Zorze obiecany masaż.
Obiekt jej ostatniej myśli przeniósł wzrok z kończącego jeść barda na Zorę.
- Przejdziesz się ze mną kawałek? - spytała, głową wskazując las.
- Jasne - Zorze nie było trzeba powtarzać. Odstawiła na bok swoje jedzenie gotowa by iść z Arią na stronę. |