Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2020, 19:22   #132
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Ruszyli do fortu. Na początku szybko, jednak im bliżej fortu tym wolniej i ostrożniej. Zatrzymali się w odległości około 40 metrów od murów przyglądając się olbrzymiemiu śmierdzącemu nawet z tej odlgłości trollowi stojącemu na wieżyczce niewiele wyższej od niego samego. Nawoływał swoje psy, jednak nie mógł wiedzieć, że te nie mają możliwości odpowiedzenia.
Kharrick z Mikelem ruszyli bokiem szerokim łukiem unikając wzroku strażnika. Nadal umorusani w błocie wtapiali się w tło dość dobrze, przy okazji mając nadzieję, że uniknął wykrycia przez wyostrzony zmysł węchu wiecznie głodnych olbrzymów. Reszta ukryła się za drzewami czekając na sygnał. Jace miał duże wątpliwości co do tego planu. Po raz kolejny wertował w głowie swoje możliwości, ponownie nie znajdując dla siebie miejsca. Odległość była znaczna, mimowolnie dreptał w miejscu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Tymczasem dwójka zwiadowców była w połowie drogi. Emi... to znaczy Kharrick niebezpiecznie poślizgnął się cudem łapiąc równowagę. Błoto, którym się wysmarowali nie pomagało w znalezieniu odpowiedniego chwytu do wespnięcia.
- Pójdę do przodu, upewnię się, że ten troll ich nie rozsmaruje na ścianie - rzucił do reszty. Gdy tylko zrobił krok zniknął całkowicie z pola widzenia, tak jakby przeszedł przez niewidzialną kotarę.
Podszedł bliżej starając się trzymać w odpowiedniej odległości by nie zdradzić zapachem swojej obecności. Przygotował się na najgorsze i czekał.
Łotr i wojownik dotarli już na szczyt, chwila tylko dzieliła ich od ataku. Uderzyli. Pierwszy Kharrick chlasnął nisko (choć przy różnicy wzrostu nadal dość wysoko) przecinając tętnicę udową. Krew chlusnęła, ale rana zaczęła się momentalnie zasklepiać. Troll nie zdążył ryknąć, gdy Mikel kopnął w chyboczącą się nogę powalając olbrzyma. Jace poczuł podryw magii, gdy dziedziniec eksplodował nagłym niekontrolowanym rozrostem rachitycznej roślinności, która momentalnie nabierała masy chwytając wszystko co znajdowało się w okolicy. Dym spowił dziedziniec utrudniając dalszą obserwację, ale chłopak wiedział, że był to efekt ognia jaki spowił roślinność. Krzyki zaskoczenia i bólu wyrwały go z odrętwienia. Odsunął się przed nadbiegającym zwierzyńcem - dwa bizony, Lawina i Hannskjald pod postacią dziwnego lodowego kota i niewidzialnego Rufusa. Nad nimi leciała wiedźma gotowa do porażenia magią przeciwników. Wszyscy otoczyli kręgiem jedyne wyjście z fortu, choć Jace miał wątpliwości - mury były niewiele wyższe od trolli, mogli dość łatwo wyskoczyć i zajść ich od tyłu, o ile ich grube brzyszyska nie pociągną ich za bardzo na dół.
Było ich zbyt dużo w zbyt bliskiej odległości od siebie. Nadal niewidzialny Jace zrobił kilka kroków w bok obawiając się ognistego pocisku mogącego położyć wszystkich. Jakby wykrakał, chwilę później wyleciał małe ogniste nasionko rzucone przez stojącą na blankach trollicę świtnęło wybuchając ognistym żarem oblewając płomieniami wszystkich towarzyszy.
~ Kurwa, blisko ~ przebiegło przez myśli chłopaka. Chwilę temu stał w obrębie wybuchu. Spojrzał w górę, gdzie Kharrick z Mikelem nadal okładali leżącego trolla, który nawet nie usiłował się podnieść, tylko na oślep wymachiwał olbrzymimi jak konary łapami, próbując opędzić się od uskakujących, dużo zwinniejszych przeciwników. Kharrick tańczył zwinnie na murze unikając ciosów, ale chwila nieuwagi omal nie zakończyła się tragicznie dla Mikela. Uniknąwszy łapy wpadł prosto na olbrzymią szczękę, która zacisnęła się na udzie niemal wyrywając połowę nogi! Przez chwilę Jace'owi wydawało się, że mignęły mu łapy i głowa kolejnego olbrzyma, który wspinał się na mur. Kharrick wykorzystał zamieszanie wbijając swoje płonące ostrza głęboko w zielone, śmierdzące cielsko. Szczęski rozwarły się wypuszczając mocno krwawiącą nogę.
- Spadamy Mikel! zawoła Kharrick ześlizgując się gładko z muru. Wojownik upuścił trzymane kukri sięgnął po miksturę.
Wycofajcie się. Niech Rufus i Kharrick podejdą tak jak Klara pod obóz. krzyknął, po czym wychylił zawartość buteleczki znikając Jace'owi z pola widzenia.
~ Że co? ~ Jace nie rozumiał pomysłu Mikela, ale nie było czasu na pytania. Plan jakilkolwiek by nie był odsłaniał ich na atak od tyłu, gdy trollgar w towarzystwie swojego cuchnącego pana wpadli na blanki.
- Kurwa, co to za gówniany plan! - mruknął Jace. Ruszył w bok pilnować muru, choć nie był w stanie zablokować obydwu. Puścił psa, który z pędem zeskoczył na Kharricka i gdyby go złapał niechybnie by go rozszarpał. Łotrzyk wyczekał jednak na odpowiedni moment unikając ataku zwinną fintą. Pies wyrżnął głową o twardą ziemię i zanim zdołał się zorientować dostał kilka razy, jednak nie łatwo było przebić twardą skórę.
Psionik wyczekał na drugiego napastnika, który niezdarnie biegł po murze. W chwili gdy unosił ręce do skoku Jace użył mocy by pchnąć go posyłając w dół wprost na twarde kamienie dziedzińca, gdzie czekały na niego płonące pnącza, które natychmiast oplotły go próbując powstrzymać przed dalszą walką.
Beleren otarł pot z czoła. Czuł, że chaos walki dopiero się rozpocznie. Stracił z oczu połowę drużyny, ale cokolwiek by nie robili, zapewnił im chwilowe bezpieczeństwo.
 
psionik jest offline