Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2020, 10:45   #26
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W KARCZMIE


- A zatem skoro świt wyruszamy - zaproponował Daveth. - Czy może ktoś z was lubi sobie dłużej pospać?
- Bez problemu wstaniemy skoro świt- zapewniła radośnie Carys.
Po złożeniu zamówienia Villem, wrócił do stołu w towarzystwie odzianego w lnianą koszulę i konopne portki młodego mężczyznę o jasnych włosach i spłoszonym spojrzeniu. Zdaje się, że nie był przyzwyczajony do bycia zapraszanym do stołu możnych.
- Moi drodzy, to jest Bern - przedstawił zaczerwienionego chłopa rycerz - Jeden z biedaków pozbawionych domu. Nasz gospodarz najął go chwilowo jako pomywacza, ale Bern w swojej uprzejmości znalazł czas by przekazać nam historię o smoku.
- Eeee… ten…

Bern opowiadał powoli. Bardzo powoli. Konstruował zdania znacznie mniej składnie niż baron i momentami zwyczajnie się zacinął. Dzięki Carys jednak i jej uspokajającym słowom, udało mu się dobrnąć do końca opowieści. Ku rozczarowaniu Villema, nie było w niej jednak krztyny istotnych faktów poza tymi, które już znali. Smok był czarny. I duży jak koń. I tyle.
- Skoro całą wieś spalił, miast sobie krowę na żer porwać, znaczy coś go musiało rozwścieczyć - zastanawiał się przez chwilę rycerz bębniąc palcami o stół - Dobrze Bernie. Dziękujemy ci.
Co rzekłszy wręczył chłopu srebrną monetę.
Tymczasem do karczmy powrócić zdążył krasnolud.

Olgrim pojawił się dość późno i nieco zdyszany. Ale wyraźnie zadowolony z siebie. Podszedł do stolika, przy którym siedziała drużyna i przysiadając się spytał.
- No i co ustaliliście?
- Że wstajemy skoro świt, ale musimy znaleźć przewodnika. Najlepszego - odparł Daveth.
- Acha… czy wstalibyśmy wcześnie. Ale przewodnicy.. pewnie tak wcześnie nie wstaną. Może lepiej poszukać jakiegoś już teraz?- zadumał się kapłan.
- To dobry pomysł, by tego przewodnika już dziś zatrudnić. Jutro stracimy mniej czasu- Carys przyznała rację krasnoludowi.
- Być może jacyś myśliwi, przesiadują dziś w karczmie? - Villem rozejrzał się po klienteli, wśród które w istocie mogli się znajdywać przedstawiciele tropicielskiego fachu. Gestem przywołał kelnerkę, która po chwili znalazła się przy stole. - Droga, pani. Szukamy myśliwego obeznanego z okolicznymi Wrzosowiskami, czy orientuje się może pani, czy obecny jest dziś ktoś tutejszy, z kim moglibyśmy o tym porozmawiać?
Liczył na to, że kelnerka stałych klientów zna na pamięć.
- Ewentualnie prosilibyśmy o informację, gdzie mieszka najlepszy z najlepszych - dodał druid.
- Nie znam najlepszego z najlepszych - Odparła mała kobietka, z przelotnym uśmiechem, po czym rozejrzała się po dosyć pełnej karczmie - Widzę jednak dwójkę takowych z fachu… - Wskazała na pewną półelfkę, i na mężczyznę w dosyć "obszarpanym" stroju.
Daveth podziękował, do słów dołączając uśmiech, po czym spojrzał na Olgrima.
- Może się wybierzesz i zamówisz jeszcze żywą mapę? - zasugerował.
W międzyczasie Amaranthe powróciła, przebrana już do występu i uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Jaką żywą mapę? - zapytała, podchwytując ostatnie słowa Davetha.
- Przewodnika, albo przewodniczkę - odparł druid. - Zapewne ona jest lepsza... w swym fachu. Z drugiej strony... on mógł właśnie wrócić z Wrzosowisk. Ale wzbudza mniej zaufania - zażartował.
- Oj, to jawna dyskryminacja - pogroziła palcem druidowi, po czym zajęła wolne miejsce przy stole. - No ale fakt, ona wygląda znacznie lepiej. To… Olgrim, ty się znasz na półelfkach, może pójdziesz zająć się tą sprawą? - zaproponowała niewinnym głosikiem, trzepocząc przy tym rzęsami. - No chyba że ten człowiek wyda ci się lepszym kandydatem - dodała z dosłownie odrobinką złośliwości po czym sięgnęła po napitek. Jakby nie spojrzeć należało zwilżyć gardło przed występem.

Krasnolud się zadumał, po czym skinął głową i wstał od stołu.- Mogę wspólniczko.
I ruszył ku swojemu celowi. Podążył od razu do półelfki, która rzeczywiście wyglądała cóż, nieco lepiej. Nie wydawała się być typem bandziora, który sprzeda ich swoim kumplom na bagnach. Kobieta spojrzała na Krasnoluda stojącego obok jej stolika, minimalnie unosząc jedną brewkę.
- Tak? - Powiedziała.
- Olrgim Grimhammer panienko, kapłan Dugmarena Jasnego Płaszcz i mówca… tamtej sympatycznej gromadki.- odparł krasnolud kciukiem wskazując stolik przy którym siedziała drużyna.- Wyruszamy na bagna w wielce szlachetnym celu i polecono panienkę jako solidną znawczynię Wrzosowisk. Chcielibyśmy wynająć talenty panienki… za rozsądną cenę.
- Caistyna Trannyth jestem, nie panienkuj mi tu, i siadaj - Kobieta wskazała dłonią na miejsce na wprost siebie przy stole - W jakim to szlachetnym celu się tam wybieracie, kiedy, na ile, i co ma być moim zadaniem? - Dodała.
- Smok ponoć gnębi okolicę. Zamierzamy go poszukać i rozprawić z nim. Pięć dni ponoć dano na jego ubicie. A że bagna to niebezpieczne miejsce, to szukamy przewodniczki z im obeznanej. - podrapał się po karku Olrgim.-Takoż i nie wiadomo co tam na bagnach jeszcze nas spotka.
- Ech… wy też dla Barona tam ruszacie? Coraz więcej narwańców się tam pcha, a pewnie niewielu wróci… - Pokręciła przecząco głową, jakby niezadowolona.
- Rzecz w tym, że my nie dla barona, więc kontrakt z nim rąk nam nie wiąże. Sprawę zbadać chcemy.- odparł zakłopotany kapłan, a Półelfka na chwilę się w niego wpatrywała, co chyba jeszcze bardziej nieco skrępowało Olgrima.
- Dobrze… a co do pytań na które nie odpowiedziałeś… kiedy, na ile, i jakie tam moje zadanie? Bo ze smokiem to walczyć ochoty nie mam - Wzruszyła ramionami.
- Nie nie nie… od walczenia ze smokiem to my mamy rycerza. Oni są w tym specjalistami. Tak przynajmniej twierdzą baśnie ludzi. Na minimum te pięć dni byśmy cię wynajęli. I jako przewodniczkę i opiekunkę. Całą walkę bierzemy na siebie, przynajmniej tą… zaplanowaną. No i trochę jako tropicielkę. Choć od tego pewnie mamy druida… tak więc… pewnie zaczęlibyśmy od wioski, którą ów smok sfajczył. Trop może i najświeższy, ale zawsze to coś.- ocenił krasnolud i spojrzał na półelfkę.- A stawka to… właściwie ile byś chciała?

W trakcie, gdy Krasnolud jej wszystko wyjaśniał, Caistyna oparła łokieć na stole, a na swej dłoni policzek, po czym wpatrywała się w Olgrima piwnymi oczami niczym w jakiś obrazek. Minę miała… trudną do odgadnięcia. Obojętną, skupioną, neutralną? Chyba i wszystkiego po trochu.
- Sprawdzanie zgliszczy nie ma sensu, już tam byłam, tak smoka nie odszukamy, trzeba iść na Wrzosowiska. Wynajęcie moich usług to 10 złociszy dziennie. Wprowadzę was na bagna i wyprowadzę… choć nie gwarantuję, że wrócicie wszyscy, skoro idziecie na smoka, który jest czubkiem góry kłopotów, w jakie się tam można wpakować. Zadbam o to, byście pożyli wystarczająco długo, by się wasz rycerz z nim zmierzył, ale sam rozumiesz… ryzyko zawodowe, jak to niektórzy mówią - Przez jej usta przeleciał drobny, krótki, i kwaśny uśmiech.
- Trochę drogo. Może osiem? I część skarbu smoka jeśli nam się uda? Lub dopłata po misji jeśli będzie nieudana.- targował się Olgrim ostrożnie.
- Drogo to by było dwanaście - Kobieta uśmiechnęła się zadziornie - Dziesięć, a o części skarbu pogadamy, jak ten smok padnie, to wszystko, a o jakiś tam dopłatach nie musimy negocjować wcale. Tyle wystarczy.
- Dziesięć i żadnych dopłat, ani też… udziału w skarbie, no chyba że zmienisz zdanie i dołączysz w trakcie walki. Ale nie musisz.- zgodził się w końcu krasnolud.
- Zobaczymy jak się sprawa owej walki z jaszczurką rozwinie - Rozmówczyni przytaknęła - To jutro rano, gdy dzwon wybije dziewięć razy, czy wolicie dłużej leniuchować? - Caistina zerknęła na towarzystwo Olgrima.
- Tutaj o dziewiątym dzwonie.- zgodził się kapłan.
- Zabierzcie ze sobą tyle wody, ile możecie pomieścić w plecakach, do tego suchy prowiant na owe pięć dni. Być może znajdziemy na miejscu jedno i drugie, ale lepiej nie ryzykować. Wasze damy niech się odpowiednio do chodzenia po bagnach ubiorą… Ach, no i jeszcze jedno, połowa zapłaty już z góry. Sama muszę jeszcze kilka rzeczy na wyprawę zdobyć - Półelfka wyciągnęła do Olgrima dłoń, by dobić targu.
- Zgoda.- odparł dumnie krasnolud podając dłoń półelfce. A po uściśnięciu dłoni udał się do siedzących przy stole członków drużyny by wyjaśnić sytuację i zebrać żądaną sumę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline