Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2020, 16:26   #120
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Patrick czuł się zmęczony pod każdym względem. Walki wyczerpały go fizycznie i duchowo, przerabianie wielu haustów i praca nad planami nowych broni i strategii mentalnie wymęczyły. I jeszcze gadanie z pijawkami… zdołowało. Wypadało jednak zajrzeć do dziewczyny którą wciągnął całkowicie przypadkowo w ten cały bajzel. I udać się do łóżeczka na krótki sen.
Problemem był oczywiście brak łóżek w restauracji, lecz przechodząc przez salę Irlandczykowi obiło się już u uszy, że będą mieli jeszcze tej nocy gotowe nowe miejsce, w postaci starego budynku przemysłowego oraz małego biurowca. Co zrodziło w Patricku pytanie co z jego własnym domostwem, Burzoooka wiedziała gdzie mieszka.
Z drugiej strony, cały użyteczny swój sprzęt miał przy sobie. W tym całą broń, a reszta… cóż… Healy nie przywiązywał się do rzeczy. Więc nie było to wielkim zmartwieniem.
Dziewczyna jeszcze spała. Krew i brud na tej twarzy zostały zmyte przez Tomasa. Wokół roztaczał się lekko szczypiący aromat ziół. Dziewczyna leżała na stole, opatulona w kilka kocy. Siedział przy niej Tomas, wyglądając jeszcze bardziej ponuro niż zwykle.
- Jak spotkanie?
Zapytał spokojnie, nie odrywając wzroku od obserwacji tempa oddychania dziewczyny.
- Umiarkowanie optymistyczne…- westchnął Healy.- Wampiry przybyły z miejscową renegatką Verbeny. Z którą to Mervi weszła w konflikt… i może się to zakończyć magyicznym pojedynkiem. Poza tym nasi gospodarze zadeklarowali pomoc, ale żadnych kluczowych informacji nie mają.
- Nie byłem za tak szybkim organizowaniem tego spotkania - Tomas rzucił bez przekonania - ale się uparli. Dobrze, że większe szkody się nie wyrządziły przez to. Mervi umie o siebie dbać…
Mag śmierci uśmiechnął się niemrawo.
- A Ty jak się trzymasz? To twoja dziewczyna… - bardziej zapytał niż stwierdził.
- Wspomnieli, że siedzimy na węźle pierwotnej burzy…- wzruszył ramionami Irlandczyk.- sterującym pogodą w całej Skandywanii. Wtryniliśmy się im na chatę, ścigani przez potwory. Wypadałoby chociaż parę spraw wyjaśnić.-
Spojrzał na Kari i westchnął.- Koleżanka. Przykro mi że ją w to wciągnąłem. Ale cóż poradzić. Mieliśmy szkolić Śpiących, a nie prowadzić wojnę z wypierdkami apokalipsy.
- Trzymam ją w śpiące, nie jest to łatwe. Najpoważniejsze obrażenia już zagoiłem, ale będę miał jeszcze wiele pracy - Tomas zbladł (o ile to możliwe w jego przypadku) na myśl o czymś nieprzyjemnym - czekałem na rozmowę z tobą do spotkania.
- Jakaś szansa na magyiczne przebudzenie? Bo w innym przypadku, trzeba zmienić jej wspomnienia.- westchnął ciężko Healy. Jemu samemu nie podobały się słowa które wypowiedział.
- Wątpię czy się może przebudzić, ale prawdę mówiąc nie znam się na tym, może Iwan byłby w stanie wydać jakiś wyrok. Chociaż często w takich wypadach wiele kabał zostawia śpiącym wspomnienia, tam gdzie pracowałem. Ludzie albo sami to wyprą z pamięci, albo zostaną akolitami z dość solidnym wglądem w rzeczywistość. O ile ktoś się nadaje, nie każdego chce się narażać. Ale teraz będę próbował zrobić coś z pamięcią dziewczyny, niestety najlepszy byłby mistrz umysłu. Nie jestem w stanie dotknąć wystarczająco mocno jej podświadomości, a trauma była tak silna, iż musiała tam odcisnąć potworne piętno.
Eutanatos mówił suchym, beznamiętnym głosem, lecz z wyczuwalnym smutkiem gdzieś na skraju wypowiadanych głosek. Ledwo wyczuwalną nutą zwątpienia.
- Dziewczyna została zgwałcona, Patrick. W środku miała… będę to długo składał w całość, a jak dotknąłem jej wspomnień, szkoda gadać - eutanatos westchnął bardzo ciężko - jedna z mocniejszych rzeczy jaką widziałem w życiu.

Patrick zbladł, jego usta zacisnęły się… potem dłonie w pięści. Oddech zrobił się ciężki. Jeśli Thomas nie widział nigdy zimnokrwistego mordercy to teraz miał okazję. Healy… jego cała aura sympatycznego i spolegliwego kobieciarza, gdzieś znikła zastąpiona przez coś… mrocznego.
- Snajdę skurwiela, znajdę sposób żeby go bolało. I będę zabijał raz po raz, za każdym razem boleśniej… rozrywał go drobinka po drobince.- były to puste słowa, ale pozwalały przekuć furię na coś co nie skończyłoby się zdemolowaniem pokoju.- Będę go obdzierał z poszczególnych powłok jedna po drugiej… jak cebulę, aż nie zostanie nawet jeden parszywy atom tego Thanos-wannabe.
Po tej gniewnej recytacji uspokoił się nieco i dodał ciszej.- Tym bardziej trzeba będzie jej przerobić pamięć. Po czymś takim nie ląduje się jako akolita, czy kończy z wyparciem wspomnień. Tylko w psychiatryku z poważnym załamaniem. Coś… podobnego zdarzało się w Bristolu, a wtedy szefowa Kultystów Ekstazy robiła swoje hokus pokus z umysłem zostawiając w głowie przyjemne wspomnienia. Była w tym całkiem dobra.
Eutanatos ze spokojem poczekał na pierwsze fale gniewu które wypuściły technomantę. Ze zrozumieniem go wysłuchał.
- Jak wspomniałem, zrobię co w mojej mocy. Niestety, przy moich umiejętnościach, to będzie do niej wracać. Sny, skojarzenia, lęk. Nie jestem w stanie nurkować aż tak głęboko w świadomość. Mogę zmienić wspomnienia, lecz wszystko co stało się z podświadomością, a niestety stało się dużo, leży poza naszym zasięgiem. Po prostu - cień emocji przeszedł przez oblicze Tomasa, najbardziej widać było to w jego oczach - nie potrafię. Dziewczyna może i tak skończyć w psychiatryku.
- Cóż… mamy wampiry za sojuszników i one też potrafią mieszać w głowie. Może coś poradzą.- westchnął ciężko Patrick opierając się framugę drzwi.- Normalnie nie dopuściłbym pijawek do niej, ale… nie mamy za wiele opcji, prawda?
- Wątpię - eutanatos powiedział chłodno - może jedynie magia Tremere. To co wampiry robią z umysłem samo w sobie podobne jest do gwałtu. To tak jakbyś chciał naprawiać telewizor wklepując jego obudowę młotkiem.
- Czasami młotek pomaga… zwłaszcza gdy brak skalpela.- Patrick potarł dłonią czoło i dodał.- Nie mamy luksusu wybrzydzania, prawda?
- Nie rozumiesz, a i chyba nie czas dziś na wykład. To co oni nazywają Bestią, jest właśnie najbardziej realne przy ich mocach umysłu. To nie jest ćwiczona latami, delikatna manipulacja, to co zazwyczaj potrafią opiera się na przewadze ich wewnętrznego drapieżnika nad niewinnymi umysłami, bezpośredniej sile dzikości. Z tego budują fascynację, więź ze zwierzętami czy czyszczą pamięć, ale to ostatnie i ja zrobię, dużo lepiej w tym wypadku. Chyba, że któryś rozwinął jakieś szczególne zdolności… Nie prosiłbym Rodziny o pomoc. To leczenie dżumy cholerą. Będę przez pewien czas wykluczony z działań, z jej ciałem mam też dużo pracy - Tomas zamyślił się - rozsiądźcie z Klausem czy chcemy wydać na to kwintesencję. Szczerze mówiąc, przydałaby się mi i w jej leczeniu, i Firesona. Leczenie tego dupka może być całkiem wulgarne, z dziewczyną może też, ale liczę, że się uda bardziej delikatnie. Będzie jednak trudno.
- Ja będę za poświęceniem odrobiny kwinty.- odparł z uśmiechem… bladym i nieco wymuszonym. Zasępił się dodając.- To nie na moją głowę. Ja tu jestem od strzelania. Trzeba będzie całą kupą zdecydować co zrobić z dziewczyną.
- Ja uważam, że to twoja śpiąca - głos eutanatosa stał się bardziej stanowczy - ja pomogę w czym dam radę. Proś innych o pomoc, rozmawiaj, lecz nie rzucaj na nich decyzji. Nie warto - Tomas spojrzał na Iwana siedzącego przy stole nad szklanką wody.
- Nie zrzucam. Tylko rady szukam wszędzie, pomysłu… -westchnął Healy uśmiechając się ironicznie.- Przynajmniej teraz, gdy nam się nie uda będzie jakiś plus z tej sytuacji. Bo zginie wraz z nami.
- Gdyby śmierć była taka prosta…
- Niech zgadnę. Jesteś rozchwytywany na każdym przyjęciu, co?- spróbował zażartować Patrick siadając na pobliskim krześle i zakrywając dłońmi twarz.- Że też ze wszystkich nephandi, demonów i piewców końca świata nam się trafili ci najbardziej tandetni.
- W towarzystwie przyjaciół nie maskuję tego jaki jestem - uśmiechnął się lekko, krzywo. - Są sprytni, mam wrażenie, iż ciągle się z nami bawią. Lub wręcz jakby igrają z nami, licząc na odwet… Nie wiem czemu tak robią. Jedno jest pewne, musimy bardziej chronić Iwana. Jeśli faktycznie zniszczenie ich wychodzi poza nasze możliwości, zostaje albo zamknięcie, albo co najlepsze, wygnanie ich do głębokiej umbry, ale to już rzeczy w której najlepszy jest mistrz ducha.
Coś dziwnego pojawiło się na twarzy Tomasa. Jakby… uśmiech. Jakaś nadzieja? Milczał chwilę ważąc słowa.
- Co do dziewczyny… jestem idiotą. Znam mistrza umysłu, nawet chciałem aby nam pomógł w fundacji. Znajduje się obecnie w mieście. Nie rób sobie wielkich nadziei - mag śmierci ponownie spoważniał - najpewniej nam odmówi, ale spróbujemy.
- Pójdę z tobą pogadać z nim. Razem pójdzie nam łatwiej… może.- to trochę poprawiło humor Healy’ego. Nie był wszak od planowania tutaj, tylko od realizacji planów.
Po czym dodał jeszcze.- Nie zabijają nas, bo nie zabija się świniaków jeśli nie jest się głodnym. Myślę, że zasiedlają ciała Przebudzonych lub potencjalnych Przebudzonych.
- Myślałem o tym, dodałbym do tego jedno ale. To, że coś robią, nie musi oznaczać, że muszą. Mogą wybierać najkorzystniejszą opcją, co nie znaczy, że jedyną.
- Może… ale nie ma co martwić się o tym. Teraz przynajmniej. - odparł Healy uśmiechając się lekko. - Odrobina nadziei czyni cuda.
- Mam wrażenie, że to jednak nasza robota - eutanatos niezręcznie zażartował - czynić cuda.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline