-
Kufer kosztowności. Bądźcie pewni, że gdy go dostaniecie, to wyładowany będzie po brzegi najczystszej próby złotymi monetami i najpiękniejszymi klejnotami, jakie mój syn znajdzie w skarbcu – w głosie starca, po tym jak poznał smutny los Nefer-Inet brzmiała radość. Jego oblicze również jakby nieco się wygładziło, co spowodowane było goszczącym na nim uśmiechem. –
Głowa odrąbana od reszty ciała… Z tym mogą być pewne kłopoty…
Starzec podszedł na brzeg wyspy, podniósł kamyk i cisnął w wodę. Wpatrywał się długo w rozchodzące się koncentryczne kręgi. W końcu oderwał wzrok od lustra wody i spojrzał na Ianusa.
- Daj mi rok. I wskaż miejsce, w które owa głowa ma zostać dostarczona. W tym czasie spełnię Twoją prośbę – powiedział i na znak, że traktuje swoje słowa bardzo poważnie, dotknął palcami ust i serca.
*
Khimli posłusznie poprowadził starego Relhada przez korytarze dworzyszcza ku schodom, które wiodły na dach. Wyprowadził go na górę i posłusznie stanął w drzwiach, czekając. Torstig miał wspaniały widok na okolicę. Za plecami wznosił się stok góry, a przed nim rozciągał się po horyzont jednolity, buroszary step. Wysoko w górze, nad morzem traw kołowały drapieżne ptaki. Były tak daleko, że ich krzyk był ledwie słyszalny. Ku położonemu u podnóża góry Hedeb zmierzała wolno karawana.