Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2020, 10:19   #16
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Inu niechętnie otworzyła oczy. Czuła jak ciało boli po wysiłku poprzedniego dnia. Chwilę tępo wpatrywała się w Kanmiego. Co on tu robi? Podniosła się, w ostatniej chwili przypominając sobie, że toż zasnęła naga i osłaniając piersi kołdrą. No tak… Maki ją masowała. Gdzie się podziała ta azjatka?
- Dobra… - Mruknęła lekko zachrypniętym głosem. - Spadaj do kuchni, ubiorę się.

Po chwili dołączyła do kierowcy ubrana w dżinsy i sweter. W kuchni wysłuchała relacji Kanmiego rozglądając się po pomieszczeniu. Gdzie oni niby spali? Niby była sofa. Jedna osoba mogła się na niej jakoś umościć. We dwie? Dobra… nie chciała wiedzieć. Blond cholera i tak wprawiała ją ostatnio w dziwny nastrój.

- Wrzucę swoje wczorajsze rzeczy do miski z mydłem i możemy lecieć. - Powoli wstała od stołu spoglądając na resztki po śniadaniu. Gdyby nie oni… pewnie by gdzie dogorywała na ulicy. - Dzięki wielkie… za wszystko.


Podczas spotkania mimo prośby nowego, Inu cały czas zerkała w jego stroną. Leroy był ciałem obcym w tym całym mechanizmie co nieco ją niepokoiło, ale i ciekawiło. Przysłuchiwała się relacjom reszty ekipy, wiedząc że gdzieś tam na końcu będzie jej kolej. Powoli przeniosła wzrok na Ayumi. Co by było gdyby dowiedziała się o Maki? A może już wie i czeka na moment?

- Auto sprawne, mam wstępne info o trasie. Zaryzykowałabym jazdę bardziej uczęszczanym szlakiem. Ciężarówa z paliwem jadącym na południe wzbudzi tam mniej podejrzeń, będzie trzeba tylko dobrze ukryć towar i wziąć szlugi na łapówki. - Inu odpowiadała spokojnie teraz skupiając się na Ayumi. - CB radio jest u was w naprawie, nie sprawdzałam jeszcze czy udało się je ogarnąć. Ale dobre o tyle, że będziemy wiedzieli o ruchach ludzi Pana Prezydenta. Mam dojścia w Port Harris i w New Alle. Pewnie wyprzedzilibyśmy transport co by wybadać teren.

- Brzmi zachęcająco. - Ayumi widocznie wzięła słowa Amandy za dobrą monetę i brak kłopotów. Co wróżyło, że ten tydzień powinien wystarczyć na przygotowania do podróży. - Czy są jeszcze jeszcze jakieś sprawy do omówienia? - szefowa rozejrzała się po zebranych twarzach swojego zespołu dając okazję by jeszcze coś poruszyć na tym zebraniu. Hori spojrzał na Sadao ale ten pokręcił głową, że nic takiego nie ma więc i Hori przekazał tą odpowiedź szefowej.

Amanda pokręciła przecząco głową. Na temat paliwa i stanu CB mogła pogadać z technicznymi. Nie chciała też poruszać tematu Maki.

Skoro nie było więcej spraw do omówienia to spotkanie zaczęło zmierzać ku końcowi. W końcu znów wszyscy wstali gdy Ayumi dała znać o końcu spotkania i pożegnała wszystkich. Oprócz Hori. Jego poprosiła aby został. Reszta więc opuściła salę narad i stopniowo ruszyła do wyjścia. Tylko Sadao został na korytarzu gdy czekał na powrót swojego szefa.

Inu podeszła do starszego mężczyzny i uśmiechnęła się.
- Wiadomo coś z tym CB radiem? Da radę je jakoś ruszyć?

- Tak, dobrze, że pytasz. Udało nam się zdobyć dwa. Jedno wydaje się być w porządku ale drugie musiałem wziąć na warsztat i jeszcze nie wiem czy coś z tego będzie. - starszy Azjata w okularach uśmiechnął się łagodnie gdy odpowiedział rozmówczyni.

- Masz na myśli jedno, które przywiozłam? - Amanda nie była pewna czy Koi zajęli się przyniesionym przez nią sprzętem.

- No to też. Może z tych dwóch uda się złożyć jedno które będzie działać. Chociaż to zostawiam sobie jako plan rezerwowy. Bo jakby się udało naprawić każde z nich to byłyby dwa no i te co już działa to trzy. - mechanik i złota rączka przytaknal Amandzie i wyjaśnił nieco więcej jak to jest z tymi radiami.

- Trzymam kciuki. Na serio myślę, że lepiej jakbyśmy z Kanmi jechali jako zwiad. - Inu wyjęła paczkę z papierosami i wargami sięgnęła po szluga. - Z CB można by się na spokojnie kontaktować.

- Ja jestem tylko od majsterkowania. - Sadao uniósł do góry dłonie chcąc pewnie podkreślić, że planowanie trasy i detale organizacyjne no to nie jego działka ani interes.

- Dobra… a wiadomo coś z przykrywką dla naszego “skarba”. - Amanda przyglądała się azjacie paląc niespiesznie. - Zastawiamy go kanistrami z paliwem? Słyszałeś coś?

- Tak, myślę, że coś da się z tym zrobić. Trzeba za drzwiami zbudować rusztowanie. W formie bramy albo platformy. Zobaczymy jeszcze co będzie bardziej praktyczne. No i wypełnić te rusztowanie beczkami albo skrzynkami. Więc jak ktoś otworzy tylne drzwi ciężarówki to powinien zobaczyć tylko te wypełnienie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Oczywiście gdyby ktoś się uparł zdjąć to wypełnienie no to wszystko się wyda. - Sadao całkiem chętnie opowiedział o swoim projekcie na temat maskowania głównego ładunku. Wydawało się sensowne skoro buda ciężarówki dawała tylko dostęp właśnie od tyłu kufra gdzie miały być te ukryte wrota i makieta ładunku.

- Pewnie będzie fajnie doładować nieco towaru luzem i podpiąć go w jakiś upierdliwy sposób, co by nikomu nie chciało się dobijać do głównej konstrukcji. - Inu też była zadowolona że plan idzie do realizacji. Cóż.. jak już wpadną w czyjeś łapy to będzie kłopot, ale póki będa to tylko kontrole… no to była szansa, że przetrwają. - Nie wiesz co to za jeden.. ten Leroy?

- Nie mam pojęcia kto to jest. Pierwszy raz go widzę. Dziwię się, że w ogóle tu był. Wydawało mi się, że to nasza, wewnętrzna sprawa.
- stary Japończyk wyglądał na zadowolonego z postępu prac nad projektem chociaż na razie ten wydawał się być w dość początkowej fazie realizacji. Pewnie właśnie dlatego Hori podał ten przybliżony termin odjazdu na kilka następnych dni aby można było skończyć te prace montażowe. Natomiast wzmianka o gościu sprawiła, że kierowca i mechanik się zdziwił. Wyglądało na to, że pojawienie się Leory’a było dla niego takim samym zaskoczeniem jak dla Amandy.

- Czaję. - Amanda przesunęła papieros z jednego kącika ust do drugiego. - Dobrze… nie przeszkadzam.

- Ależ wcale mi nie przeszkadzasz i tak czekam na szefa.
- starszy Japończyk uśmiechnął się miło i wskazał gestem na drzwi do sali obrad gdzie Ayumi zatrzymała swoją prawą rękę na słówko czy dwa. I wyglądało jakby wywołał wilka z lasu bo klamka się uniosła, drzwi otworzyły i wyszła przez nie czarnowłosa blondynka obrzucając okolicę spojrzeniem a za nią Hori który widocznie otworzył jej drzwi.

Sadao znów skłonił się szefowej gdy ta mijała jego i Inu i stojący kilka kroków Kanmi tak samo. Ayumi uśmiechnęła się łagodnie do mijanych podwładnych jakby ich widok czy oddanie sprawiał jej przyjemność ale zatrzymała się przy Sadao i Inu. Więc i Hori został na miejscu.

- Dobrze, że jesteś Inu. Czy mogę cię prosić na słówko? - szefowa zapytałą Inu tak grzecznie jak Maki zwykle pytała swoich klientów i życzenia jakie do niej mają. Ale mimo tej typowo azjatyckiej etykiety i tak wszyscy na korytarzu wiedzieli, że to jest polecenie służbowe a nie zaproszenie na przyjacielską pogawędkę.
- Oczywiście- Inu skłoniła się głęboko. O chwili wygasiła papieros i rzuciła go na ziemię, starając się ukryć delikatne drżenie rąk. Nienawidziła pogawędek z Ayumi… o co mogło tej małej cholerze chodzić? Ruszyła powoli za szefową.

Azjatka skinęła skromnie głową przyjmując zgodę podwładnej z milczącą aprobatą i tak szły korytarzem kilka kroków w milczeniu. Amanda jeszcze tylko złowiła pytające spojrzenie Kanmi i ten zdążył dać jej znać, że w takim razie poczeka na dole. Tak samo jak Amanda nie był pewny co szefowa od niej chce i ile jej to czasu zajmie. A szefowa albo potrzebowała kilka kroków do namysłu albo chciała odejść poza zasięg słuchu pozostałych członków wyprawy by swobodnie porozmawiać.

- Ten obcy. - rzekła niby spokojnie ale “obcy” miał bardzo złe konotacje w języku Koi. Oznaczało kogoś z zewnątrz. Kogoś komu się nie ufa. Jak bardzo w oczach Ayumi i reszty ważniaków obca była Inu tego Amanda nie wiedziała. Zapewne już nie tak bardzo jak na początku. I nie tak obca jak Leroy bo tylko o nim mogła mówić szefowa. Tylko on był nowy na tej właśnie zakończonej odprawie. Niemniej Japończycy zrzeszeni w rodzinie Koi byli niejako skazani na współpracę z “obcymi” z przyczyn demograficznych. W zbombardowanym wojną Nowym Jorku najzwyczajniej w świecie rodowitych Japończyków było zbyt niewielu by mogli wybrzydzać jeśli chcieli zacząć być znaczącym graczem na rynku. Stąd musieli współpracować z takimi ludźmi jak Inu czy Kanmi. Często cały zespół składał się z nie-Japończyków a jedynie działał na zlecenie któregoś z członków rodziny albo taki ktoś był ich szefem. Niemniej z żelazną konsekwencją wymagali poszanowania dla japońskiej tradycji stąd ten dominujący, azjatycki koloryt i ceremoniał jaki panował w rodzinie nie tylko wśród rodowitych Japończyków.

- Leroy Jackson. To nie jest nikt od nas. - po dwóch czy trzech krokach Ayumi potwierdziła domysły swojej podwładnej. - To człowiek naszego klienta. Tego kto zorganizował to Porsche. - Azjatka spojrzała w bok jakby sprawdzając czy Inu słucha albo jak przyjęła jej słowa. - Dlatego musicie go pilnować. Tak jak on będzie pilnował was. I nie byłoby dobrze gdyby nie udało mu się wrócić do swojego szefa i powiedzieć, że wszystko było w porządku. - Ayumi zatrzymała się na rozdrożu korytarzy. Do wyjścia na zewnątrz trzeba było iść ku schodom i na dół a do jej gabinetu w przeciwną. Lustrowała uważnie Inu sprawdzając jej reakcje.

- Ale mimo wszystko gdyby sprawa stanęła na ostrzu noża to rodzina Koi zobowiązała się do bezpiecznego dostarczenia przesyłki do Miami. A ja zobowiązałam się, że wykonamy to zadanie. Rozumiemy się Inu? - szefowa mówiła cicho i spokojnie a jednak wyglądała na śmiertelnie poważną. Znów podkreślała, że właściwie wszyscy odpowiadają głową za tą przesyłkę. Może nie dosłownie ale dla kogoś z Koi nie wykonanie zadanie byłoby hańbą na honorze więc dla nich byłoby prawie to samo co utrata głowy. A i dla podwładnych takiego szefa też los byłby podobny.

- Nie pozwolę by przesyłce się cokolwiek stało. - Odpowiedziała spokojnie Inu wskazując co jest według niej najważniejszą częścią zadania i mając nadzieję, że to usatysfakcjonuje Ayumi.

- Cieszy mnie to niezmiernie. - szefowa wydawała się usatysfakcjonowana słowami Inu jakby właśnie na taką odpowiedź czekała. Z aprobatą skinęła głową do jej słów a potem niespodziewanie uśmiechnęła się całkiem sympatycznie.

- No już rozchmurz się! - lekko pacnęła jej ramię swoją dłonią co raczej było mało standardowym gestem w sztywnej, azjatyckiej etykiecie. - Przecież nie każę ci robić nic więcej niż do tej pory. A najoptymistyczniejszy wariant to taki w którym wszyscy wracacie w komplecie a przesyłka zostaje w Miami. Dobrze pójdzie to za kilka tygodni będziecie z powrotem. - czarna, azjatycka blondynka wydawała się w świetnym humorze jakby chciała dodać otuchy i wiary w swoją podwładną. Tutaj akurat miała rację. Gdyby wszystko poszło bez większych przygód to może nawet na powrót wystarczyłby miesiąc. Miesiąc na podróż w dwie strony wydawał się już całkiem realnym chociaż dość optymistycznym terminem. 4 tygodnie. A mieli prawie kwartał do 4-go lipca. Spory zapas.

- Wybacz… Skupiona jestem na przygotowaniach. - Inu spróbowała się uśmiechnąć niezbyt jednak jej to wyszło. - Chcę by wszystko przebiegło po linii najmniejszego oporu.

- Cieszy mnie to. Więc widzimy się w piątek.
- szefowa uśmiechnęła się do podwladnej całkiem przyjemnie i odeszła w stronę swojego biura.

Na dole na Amandę czekał Kanmi. Chyba był tak samo zaintrygowany jak kilka pięter wyżej gdy się ostatni raz widzieli. - Co chciała szefowa? - zapytał podchodząc do swojej partnerki.
Inu odpaliła papieros i bez słowa wyszła z budynku prowadząc swojego towarzysza.
- Upewnić się, że wiem po czyjej stronie stoję i że będę pilnować tego nowego. - Odparła gdy już wyszli przed budynek. - Musimy się ogarnąć do piątku.

Wspólnie wsiedli do auta gdzie dopiero dziewczynie udało się odprężyć. Czekało ją uzupełnianie prowiantu, pakowanie sprzętu i ciuchów. Ayumi mogła sobie myśleć co tam chciała ale ona nie planowała być robakiem drążącym to zepsute jabłko do końca życia.

- Chodź do mnie. Zgarnęłam niezłe alko. - Rzuciła gdy Kanmi odpalił silnik.

- Mówisz? - blondyn zerknął na pasażerkę siedzącą obok gdy wyprowadzał Land Rovera z korporacyjnego parkingu. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się kiwając głową na znak zgody. Znów czekała ich przeprawa przez to pochmurne miasto gdzie wiecznie coś się budowano, odbudowywano, sprzątano gruzy czy jeszcze coś innego. Więc co chwila jakaś ulica czy sektor był wyłączony z ruchu albo go mocno utrudniał. Teraz też natrafili na jakieś zapory blokujące ruch które trzeba było ominąć. Terenówka więc zawróciła ze sznura samochodów jakie stały w tej kolejce i Kanmi wybrał inną trasę prowadzącą do kamienicy w jakiej mieszkała Amanda. Jeszcze tylko czekanie w kolejce na checkpoincie strefy gdzieś po drodze, sprawdzenie dokumentów i już mogli zajechać przed ową kamienicę.


Inu zaczekała aż chłopak zgasi silnik i wtedy dopiero wysiadła z auta. W większości mieszkań paliły się światła. Były to jednak w większości rodzinki starające się nie mieszać w problemy innych. Z tego co udało się dowiedzieć, żadne nie miało nic wspólnego z Koi.. chyba że płacili im haracz. Zaczekała w wejściu na klatkę, aż Kanmi zamknie auto i poprowadziła go na drugie piętro. Nadal czuła zmęczenie po wyprawie do podziemi. Weszła do mieszkania zostawiając za sobą otwarte drzwi. Powiesiła płaszcz na metalowym wieszaku i zrzuciła buty. Broń wylądowała na stole w salonie.

- Jak myślisz, auto jest gotowe czy coś jeszcze załatwić? - Zerknęła na Kanmi ruszając w kierunku łazienki. Musiała wymienić wodę w rzeczach z podziemi, za co od razu się zabrała nie zważając na towarzystwo kierowcy.

- Fura jest w porządku. - odpowiedział gość rozglądając się po mieszkaniu i zatrzymując się w salonie. - No ale oczywiście można ją jeszcze trochę podrasować. Wiesz nowy akumulator, przecinacz drutu na masce, dodatkowe wsporniki, może nawet jakiś ckm. - blondyn z miejsca wymienił parę rzeczy które mogłyby uczynić terenówke jeszcze lepszą. - Wtedy trzeba zostawić szmal i fure w warsztacie i poczekać aż zrobią. - mówił jakby to była tylko kwestia tych dwóch czynników. A trochę jednego i drugiego mieli w zapasie po zaliczce z firmy i robótce dla Kolesnikova.

Amanda zdjęła sweter i wymieniła wodę w praniu. Do Kanmiego wróciła już w samym podkoszulku.
- Co nieco forsy jest… może na jakiś akumulator wystarczy… po co te wsporniki?- Wzięła plecak z korytarza i przyniosła go do stołu. - Zobaczymy jaki zysk przyniosą moje łupy to może się uda coś dorobić. - Wyjęła żółtą sukienkę i dorzuciła ją do mokrych ubrań. - Wyjmiesz kieliszki z szafki? - Skinęła w kierunku kuchni.

- Jasne. - blondyn zawiesił na chwilę wzrok na koleżance nim poszedł do wskazanej szafki i wyjął potrzebne szkło. - Ale masz kolekcję. - mruknął uśmiechając się półgębkiem wskazując na szklaną zawartość szafki. Postawił oba kieliszki na stole i oparł się dłońmi o krzesło. - A co opijamy? - zapytał wesołym tonem.

- To że jakoś wyszłam z tych podziemi. - Inu krzyknęła z łazienki, ogarniając pranie i wsypując do miski pokruszone mydło. Po chwili wróciła do salonu przeciągając się. - To była najgorsza możliwa pogoda by ładować się do trzewi naszego jabłuszka. - Sięgnęła w głąb plecaka i wydobyła z niego losową butelkę alko. - Otworzysz?

Podała butelkę chłopakowi, a sama zabrała się za wyładowywanie reszty towaru z plecaka.

- Daj. - blondyn skinął swoją blond czupryna i po chwili sapania i stękania pokonał opór natury martwej. Korek z cichym “pop” dał się wreszcie odkręcić. Kierowca zbliżył nos do otwartej butelki i sprawdził zapach.

- Chyba powinno być dobre. - oznajmił nalewając trochę trunku do kieliszka. Wziął go pod światło i chwilę oglądał sprawdzając pewnie czy żaden syf tam nie pływa. W końcu upił łyk procentów i skrzywił się mocno.

- Dobre. Ale cholernie mocne. Masz coś na dolewkę? - zapytał gdy przestał prychać i się krztusić. Sam zresztą przesunął tą próbkę w stronę Amandy.

Inu upiła łyk i też się skrzywiła.
- Piłam kiedyś coś takiego... tylko co to było… - Zamyśliła się i bez słowa ruszyła w kierunku kuchni. Tam wyjęła z szafki jakieś puszki z gazowanymi napojami, które udało się jej zdobyć. - Jakośna "g" to nazywali, ale było bardziej zwietrzałe od tego… gin? - Wróciła do swego kierowcy i podała mu jedną z puszek.

- “Gin z toniciem.” - blondas pokiwał głową na znak, że coś słyszał na ten temat. - Chociaż nigdy chyba nie piłem ani jednego ani drugiego. - rzekł nalewając z butelki do obu kieliszków. - Myślisz, że to właśnie to? - zapytał zaintrygowany znów podnosząc oba kieliszki by obejrzeć je pod światło. - A zresztą! Co za różnica! Świętujemy! - Kanmi machnął głową i z hałasem się roześmiał i odstawił szkło na stół. Zamaszystym gestem sięgnął po przyniesione puszki z napojem i zaczął eksperyment z mieszaniem obu cieczy.

Amanda przyglądała mu się, wydobywając swoje zdobycze z plecaka i próbując coraz to dziwniejszych eksperymentów Kanmiego. Czuła jak z każdym opróżnionym kieliszkiem zaczyna w jej głowie coraz mocniej szumieć.

- To… będzie przejebana sprawa. - Powiedziała już mocniej podpita zagryzając kolejną porcję trunku, wybraną łyżką z puszki, konserwą. - Jeszcze ten nowy… założę się, że będzie robił kłopoty.

- Jaki nowy?
- blondyn siedział przy sąsiednim narożniku stołu więc oboje siedzieli prawie obok siebie. Impreza domowa na dwie osoby rozkręcała się coraz mocniej, każda kolejka wprowadzała więcej swobody. - Aa… ten co był na zebraniu… - blond głowa pokiwała ze zrozumieniem gdy domyślił się o czym mówi koleżanka.

- A czemu myślisz, że będzie robił kłopoty? Szefowa coś mówiła? - Kanmi zmrużył oczy nie bardzo chyba wiedząc jak ma potraktować słowa Amandy.

- Ja się cały czas zastanawiam jak przewieziemy Maki pod nosem Hori i reszty. Na jeden dzień to by się ją gdzieś zamknęło, wieczorem wypuściło i tyle. No ale będziemy jechać więcej niż jeden dzień. - kierowca wyznał co mu chodziło po jego głowie. Rozłożył ramiona i znów sięgnął po butelkę aby uzupełnić kończącą się zawartość szklanek i kieliszków.

Amanda oparła się o stół i przyglądała Kanmiemu.
- Jest jakoś związany z tym autem… Nie wiadomo czy nie zlecono mu czegoś jeszcze. Wiesz… Koi swoich nie zdradzą, a tamten? Jeśli da cynk nieodpowiednim ludziom. - Skrzywiła się na samą myśl o tym co mogłoby się wydarzyć.

- A co do Maki. - Inu westchnęła przyjmując kieliszek. Upiła spory łyk czując jak w głowie się jej kręci. - Też nie wiem co z nią zrobić. Kurewsko dużo ryzykowała odzywając się do mnie i jakoś… nie mogę jej zostawić. może moglibyśmy ją na pace przemycić do New Alle i udać, że tam do nas dołączyła. Może byliby mniej podejrzliwi.

- No tak, szkoda jej. Fajna foczka. I chyba cię lubi. Szkoda ją zostawić. Ale zabrać też nie lekko.
- Kanmi pokiwał smetnie głową na znak, że sprawę widzi podobnie jak partnerka. I podobnie jak ona niezbyt ma pomysł na rozwiązanie.

- Jak będziemy jechać z przodu. No sporo z przodu. To może nawet siedzieć normalnie, wśród nas. Bo my nie będziemy widzieć reszty a reszta nas. Albo tylko jako punkcik. No ale postoje? Przecież ona jest z “Fugu”. Każdy Koi zna dziewczyny z “Fugu”. No taki Wazniak jak Hori albo Ayumi na pewno. Najlepiej jakby to jakoś przyklepali. Jakby była zgoda Hori albo Ayumi to bysmy Maki zabrali i tyle. Tylko nie wiem dlaczego by mieli się zgodzić. Jakiś ekstra deal trzeba by zrobić. No albo ją jakoś przemycic. - Kanmi zaczynał już mówić trochę niewyraźnie ale mówił jeszcze dość przytomnie. W końcu na jeździe samochodem znał się więc wiedział też jak się jeździ w konwoju i jak kogoś przewieźć. I rzeczywiście był problem, że chodziło o dziewczynę z “Fugu” a nie jakąś zwykła kelnerkę z przydrożnego baru. Koi inwestoeali w takie dziewczyny jak i innych pracowników. Więc taka dezercja to była jak strata no i dezercja właśnie. Ale gdyby mimo wszystko jakimś cudem Ayumi albo chociaż Hori przyklepali tą decyzję to wszystko stałoby się o niebo prostsze.

- A ten nowy… NoNo też mnie zdziwiło, że na z nami jechać. Byle nie w naszej bryce! Ciekawe co to za typ. Nie znam go. Ale jak ci coś szefowa o nim mówiła to pewnie Hori też wie. A on jest bystry. No i jakby co to on jest naszym szefem w drodze. - blondyn dzielił się z Amandą swoimi spostrzeżeniami. Akurat tego nowego chyba nie uważał za ich osobisty problem.

- Szkoda, że nie ma tu Maki. Myślę, że wisi mi masaż. - rzucił wskazując palcem i szklanką na rozmówczynie. - No tak! - podniósł głos jakby Amanda jakoś protestowała. - Wczoraj się zamknęłyście i zrobiła ci kąpiel i masaż a ja musiałem spać sam na kanapie. - poskarżył się na tą jawną niesprawiedliwość. - A przecież to ja jestem kierowcą i was wożę i będę wiózł potem na trasie i w ogóle. - dodał aby podkreślić swoje zasługi.

- Ona ucieka przed Ayumi więc o dealu nie ma mowy. - Mruknęła podpitym głosem Inu. Wpatrywała się w blondyna niezbyt łącząc fakty. Trasa… przemycanie czy nie przemycanie. - Koi nie mogą wiedzieć. Dlatego możemy udać, że dosiadła się dale… dalej. No wiesz będzie przefarbowana. Ot azjatka z New Alle.

Inu opróżniła kieliszek. Czuła że świat zawirował. Ten cholernie przystojny blondynek.
- Trzeba ją było poprosić jak chciałeś masażyk. - Mruknęła niechętnie. - Dziś to ja cię mogę wymasować. - Dodała prychając na koniec.

- Tyy?? A znasz się na tym? - blondas już miał zauważalny kłopot z koordynacją ruchów. Albo to Amandzie się tak wydawało. No w każdym razie ktoś już wyraźnie się chwiał siedząc przy tym stole i kolejnej kolejce. I Kanmi wydawał się trochę zdziwiony propozycją. A trochę i zaintrygowany. Niespodziewanie wstał od stołu i zrobił to trochę zbyt gwałtownie. - Uppss! - jęknął gdy dla równowagi musiał złapać się tego stołu aby się nie przewrócić.

- Załoga! Na pokład! - krzyknął buńczucznie i podszedł do gospodyni łapiąc ją i chyba próbując ją podnieść.
- Czy ja ci wyglądam na masaży.. - Inu zaskoczona dała się poderwać z krzesła. Nogi pod nią jednak zachwiały się i wpadła wprost na blondyna - o ty robisz… - mruknęła bełkotliwie i nim się zorientowała znalazła się w ramionach chłopaka. Zaskoczona spróbowała się wyrwać. - Co ty wyrabiasz idioto?

- No nie rób scen… - mruknął blondas mocując się by chwycić gospodynię ale tłumaczenia przerwało mu czknięcie. Tym jednak się specjalnie nie przejął. - … no dawaj, przecież nie będziemy tego robić na krześle… - tłumaczył z pijackim cierpliwym uporem.

- Co.. co robić? - Amanda zamarła co umożliwiło Kanmiemu wniesienie jej do sypialni. - Toż mówiłam, że… - czknęła - nie jestem masażystką.

- Mówiłaś też, że pykniesz mi masaż.
- przypomniał blondas i chyba miał zamiar położyć gospodynie w jej własnym łóżku. Ale po tylu wspólnie wypitych kolejkach te problemy z motoryka i koordynacja już miał całkiem spore. W efekcie właściwie tak położył Amandę na łóżku, że wyglądało jakby upadli na nie oboje. Amanda plecami na łóżko a Kanmi tak trochę na jej podolek a trochę na bok łóżka i jeszcze trochę na podłogę.

- Ale krzywe masz te podłogi… - wymamrotał swoją skargę na ten element mieszkania do jej gospodyni. Niemniej sądząc po tym gdzie kierował swój trochę zamglony wzrok i nie do końca pewne ręce raczej nie na podłogę tylko właśnie na gospodynie.

- To ty jesteś pijany… - Amanda już chciała skopać mężczyznę z łóżka ale zawahała się. Kanmi się jej podobał… może… nie będzie pamiętać? - Gdzie cię … wymasować?

- Sama jesteś pijana! I masz pijane podłogi. Rzucają się na ludzi…
- Kanmi obruszył się na to niesprawiedliwe oskarżenie jak to się wśród niezbyt trzeźwych osób zdarzało całkiem nie tak rzadko. Dopiero jak zmrużył oczy jakby coś mu się jednak nie zgadzało w tym wszystkim i podumał chwilę nad tym to podjął drugi wątek.

- Aa… masaż… no tak… - mruknął jakby gospodyni zadała mu jakieś podchwytliwe pytanie. Trochę się podniósł, przesunął tak, że jego sylwetka powędrowała ku górnym częściom ciała leżącej na łóżku kobiety. - A jakie mamy opcje? - zapytał chytrze jakby chciał zyskać na czasie. A sam zaczął przesuwać palcami dłoni po ramieniu Amandy kierując się nimi ku szyi i brodzie.

Inu poczuła przyjemny dreszcz. Wpatrywała się w pijane oczy Kanmi czując jak jej własny wzrok się rozmazuje. Głowa mężczyzny zaczęła się kręcić więc pochwyciła go za włosy i przysunęła do swojej twarzy. Nieco pomogło, ale po chwili wreda znów zaczęła uciekać jej z pola widzenia.
- Nie kręć się pijaku. - Mruknęła i pocałowała Kanmi, dociskając jego twarz do swojej.

- Sama się nie kręć. - mruknął jakoś na szybko i w przelocie bo ten pierwszy pocałunek jakby dał obu stronom sygnał, że nadają na tych samych falach i chcą tego samego. Kanmi oddał pocałunek mocno i zachłannie. A zaraz do ust dołączyły do gry męskie dłonie które zaczęły chciwie błądzić po ciele kobiety. Koncentrując się jakoś dziwnie na jej dwóch przednich atutach i na tym by chyba je wyłuskać spod ubrania. Ale Kanmi miał wyraźne trudności z koncentrowaniem się na tym wszystkim na raz. Te całowanie, usta, piersi, zachowanie trochę pionu i poziomu klęcząc przy łóżku niezbyt korelowało z tymi wszystkimi promilami jakie wspólnie wypili tego popołudnia.

Amanda próbowała w tym czasie pochwycić koszulkę blondyna, ale palce jakoś nie były w stanie się zacisnąć na materiale. To pewnie przez te jego łapska tak przyjemnie zaciskające się na jej piersiach. Masakra! Jak coś tak chaotycznego mogło być w ogóle przyjemne! Wkurzona i podniecona jednocześnie chwyciła koszulkę Kanmiego i rozdarła ją, próbując ściągnąć materiał z chłopaka.

Chaos na łóżku Amandy zapanował niepodzielnie. Nic chyba nikomu nie poszło zgodnie z planem. Dłonie i usta bladzily po tym drugim ciele próbując osiągnąć swój cel. A ten cel wydawał się zmienny, ulotny i dla samego umysłu niezbyt klarowny. A jednak nie wyglądało by komuś to przeszkadzało. Kanmi w tej przyjemnej, polswiadomej gorączce skorzystał z okazji zdejmowania dołu ubrania z koleżanki i przy okazji wladowal się i na łóżko i na nią przystępując do właściwego etapu konsumpcji tej przygody.

Amanda skopała z siebie, wciąż tkwiącą na nodze nogawkę spodni i odetchnęła. Wtedy zdała sobie sprawę, że Kanmi jest nad nią i właśnie rozpina rozporek, a ona… cóż. Spodnie były gdzieś za łóżkiem. Pociągnięta ku górze koszulka z pewnością dawała wspaniały widok na jej cycki.

- Kanmi… czy my … tak serio? - Język plątał się od alkoholu jeszcze bardziej niż myśli.

- Cholera, nie masz innych zmartwień? - już gdzieś tak do połowy rozebrany mężczyzna wydawał się mieć znacznie mniej dylematów moralnych od leżącej pod nim kobiety. Wzrok i ręce wydawało się, że ma jednakowo rozkojarzone i nieskoordynowane. Jakby sam nie mógł się zdecydować za co się łapać jak tu tyle było dobrego pod ręką. I to tak dosłownie. Więc raczej te prace ręczne absorbowały głównie jego uwagę a nie jakieś dylematy. Zaległ na Amandzie na dobre i rozgościł się jak na szwedzkim stole. Łóżko zaczęło skrzypieć całkiem rytmicznie co gdzieś tam docierało fragmentarycznie do świadomości złączonych ze sobą ciał. Amanda widziała na przemian albo twarz i tors swojego kompana albo jego włosy gdy akurat miał zamiar pobawić się jej przednimi półkulami. Kanmi nie oszczędzał ani jej ani siebie gdy tak wspólnie ujeżdżali łóżko Amandy aż do utraty tchu. Inu owinęła nogi wokół bioder mężczyzny i zarzuciła ręce na jego ramiona. Cholera.. to było tak dobre… Jęczała bezwstydnie dając się rżnąć swemu partnerowi i czując jak cały świat wokół wiruje w alkoholowym amoku. Bała się, że zaraz sufit spadnie na nich… a może oni na niego? Fakt faktem, że łóżko się skończy, a gdzieś tam była ta pijana, wredna podłoga.. Wbiła się paznokciami w plecy mężczyzny chcąc się utrzymać na miejscu.

Cały ten pijany chaos doszedł wreszcie do momentu kulminacyjnego. Oboje go przeżyli razem. Po tym gwałtownym szaleństwie akcja zaczęła wygasać. Skrzypienie łóżka robiło się coraz rzadsze a oddechy zaczęły się uspokajać. Ruch obu spoconych ciał także robił się coraz wolniejszy, bardziej ospały aż wreszcie oba tak przyjemnie zmęczone ciała zaległy na łóżku tuż obok siebie.

Inu sięgnęła pod łóżko i wydobyła spod niego częściowo opróżnioną paczkę papierosów. Świat nadal lekko falował, ale przynajmniej już nie czuła, że podłoga stara się jej spaść na twarz.

- Masz ochotę? - Podniosła paczkę przed twarz Kanmiego. - K.. gdzie są moje spodnie?

- A po co ci spodnie? Idziesz gdzieś?
- blondyn mówił rozleniwionym i blogim tonem. Gladzil przy tym nagie ciało Amandy tam i tu jakby chciał się jeszcze nim nacieszyć w bardziej spokojnych warunkach. Wyglądało na to, że seks i alkohol zaraz zrobią swoje i zamknął mu powieki na odpoczynek.
- Mam w nich zapalniczkę. - mruknęła niechętnie Amanda i rzuciła paczkę papierosów na stolik. Westchnęła ciężko i wtuliła się w Kanmiego.

Tego dnia była już do niczego. Obudziła się kilka godzin później i od razu tego pożałowała. Jeszcze w pijacki odruchu zabroniła Kanmiemu opuszczać jej lokum, nie chcąc na kacu leżeć samej w łóżku. Pogadali więc nieco o przeróbkach auta, sącząc coś bez procentów.

Niestety następnego dnia trzeba było już wziąć się do roboty. Amanda zaczęła od wyprania rzeczy, które miała na sobie w podziemiach razem z tą żółtą kiecką. Potem trzeba było wydzielić część towaru i zabrać go na handel. Żarcie planowała zostawić sobie, podobnie jak jeszcze jedną butelkę alkoholu i kieckę. Reszta spokojnie mogła pójść na sprzedaż, tym bardziej, że trzeba było kupić jakieś zapasy na trasę i sprzęt. Co prawda na zakupy, szczególnie namiotów i temu podobnych, planowała się wybrać już z Kanmim co by tego nie dźwigać… no i trzeba było pogadać z Maki. Może dziewczynie przyszły do głowy jakieś pomysły.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 30-01-2020 o 07:58.
Aiko jest offline