Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2020, 11:26   #37
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Reorganizacja trwa
- Piwnica dobra rzecz… Przyznaję się do takiej z piłkarzykami i indiańskimi wyrobami. Mój wujek prowadzi psiarnię z psami rodem z Białego Kła. –napisała na Facie. Zobaczymy czy to wystarczy.
- Oj, to potem musiała byś walczyć z panem Joshuom, a pamiętasz jakie ładne prezenty ci dawał na gwiazdkę? - odparł dziadek poważnie.
- Coo!! to przywiozę ci batoniki, komiksy i podręczniki do dungeons an dragons i będziemy mieć prawdziwą bazę! - odpisała Abigail.
- Ohh lubie pieski prawie tak samo jak koniki! - odparła Diana.
- Choćby dlatego nie chciałabym sprawiać mu przykrości - odparła dziewczyna. Zyskała 2 głosy. Wliczając jej własny będą 3. Ale warto byłoby przeciągnąć Vincenta na jej stronę. Napisała niewiele myśląc " Przy okazji Vincent moja mama mówiła, że chciałaby cię poznać
Przez kilka chwil od telefonu biła aura Konsternacji
- Ah… No to kiedy zebranie? - odpisał Vincent.
Jill postanowiła poczekać na rozwój dyskusji na Facie. Miała w końcu i inne sprawy do załatwienia. Wzięła Dziadka pod ramię.

Mój pies potrafi się zmienić
- Dziadku, musimy pogadać o potencjalnym członku watachy. Choć, Eddie. Idziesz z nami - spróbowała odciągnąć nestora do piwnicy.
- Tak, przyda się o tym porozmawiać - rzekł dziadek ściszonym głosem.
-Czyli nawet mój pies spiskuje na boku, świetnie - rzekła Kora do siebie widząc jak jej córka i ojciec wychodzą do innego pokoju.
- No widzisz wnuczko, tak wygląda polityka wśród nas. Znaczy się zazwyczaj jest więcej warczenia i gryzienia, ale chyba rozumiesz? O co chciałaś zapytać w związku z Eddym. Jest trochę członkiem szczepu - rzekł dziadek.
- Uczciwsze reguły niż w moim liceum... - skwitowała wnuczka szamana. Druga uwaga Dziadka sprawiła, że na moment zamilkła, by potem wybełkotać: - Dziadku... A da coś się zrobić, żeby nauczyć Eddiego świadomie się zmieniać w człowieka? Albo na komendę...
Eddie nagle z pewnym wysiłek zmienił się wy wysokiego mężczyznę o rdzenno-amerakańsko-nordyckiej budowie odzianego w bokserki, hawajską koszulę i słomkowy kapelusz, wszystko rodem z lumpeksu. Potem znacznie szybciej wrócił do postaci wilka .

Kolejny nieproszony gość
- Widzisz, nauczyłem go… Tylko muszę cię przestrzec, że nasza rodzina ma pewne tajemnice - rzekł Dziadek, ale nagle Jill usłyszała odgłos gwałtownego hamowania przed domem. Gdy tylko dotała do jadalni, zobaczyła stojącą w drzwiach kobietę w wieku trzydziestu kilku lat, o indiańsko-afrykańskim pochodzeniu, którą widziała na wilkołaczym zebraniu. Kora trzymała rękę na dubeltówce.
- Ja po Jillian Waterson
Jillian nie potrafiła kompletnie skojarzyć jak miała na imię kobieta. A że Biblii nie miała- więc to chyba nikt w sprawie nawrócenia. Dlatego zapytała: - A o co chodzi?
- Będę uczyła ciebie i twoją watahę, aby przeprowadzić wasz trening przetrwania. Pewnie nawet nie rozmawialiście. W ogóle mam nadzieje, że nie planujesz zrobić “I am wherewolf” party? Połowa pierwsze co robi to dzwoni do koleżanek i szczebiota. Zresztą, nie ważne. Umiesz posługiwać się bronią?
- W naszej rodzinie wszyscy potrafią strzelać i nie tylko
- Warknęła Kora
- Wiem… Choć dzieci nie zawsze są podobne do rodziców
- Umiem o siebie zadbać i jak się obchodzić z bronią... - Jillian skrzyżowała ramiona na piersi. Dziadek uczył swoje wnuki obchodzeniu i robieniu broni "tradycyjnej"- łuk, ostrze z krzemienia, parę pułapek, które przysparzały Korze pracy. Choć nie widział też problemu w nauce obchodzenia dzieciaków powyżej 10 roku życia jak obsługiwać się bronią palną. Chociaż jak masz w rodzinie wilkołaki, to nabierało upiornego sensu... Nie zmieniało to faktu, że ta baba u progu wie podejrzanie sporo, choć Wattersonówna nie mogła sobie jej przypomnieć ani z okolicy, ani chociażby z ostatniej wilkołaczej imprezki u Suworowów. Odrzuciła głowę do tyłu zanim spytała spokojnym tonem (na akordzie groźby):- A pani w ogóle kim jest?
- Jestem Michele z plemienia Uktena i przyglądałam ci się na przyjęciu, jak i całej waszej watasze. Nie był to widok, który nastraja optymizmem. Moim zadaniem jest nauczyć was walczyć. Bo jak zapewne zapomnieliście, trwa wojna, którą przegrywamy, a jak przegramy, Gaja, świat umrą, rozumiesz? Zabiłaś już kogoś, nie licząc pierwszej przemiany? Tak z zimną krwią?

- Nikt nie zginął z mojej ręki, a nad integracją grupy sama osobiście pracuję. - Jillian ułożyła przed Michelle ręce w geście "Uspokój się człowieku". - Niech zgadnę- obserwacje są na zlecenie Amandy Suworow? A ta metafora z Gają to idzie w złym kierunku. W kierunku nadużyć jak dla mnie, droga pani

Logika nie poszła w parze z Prawdą
Doprawdy mogą być wilkołakami- to już wydawało się dostatecznie ciężkie do poniesienia. A jeszcze te dziwaczne ducho-sfery z drzewem genealogicznym w formie jakiegoś duchowego 3D. Ale gadka o Gai i jakieś walce w jej imieniu brzmiał jak już bełkot metafor po jakimś paskudnym zielksu
Po prostu odrzucało logiczne myślenie u Jillian.
- Uktena? - rzekła Kora patrząc spode łba na Michele - Niewielu z was opuszcza południe - rzekła oschle
- To ja ją zaprosiłem do szczepu. I wszystko co mówi jest prawdą. Mówiłem ci, że możesz być ostatnim pokoleniem Garou, które kroczy po ziemi. Widziałaś sługi nieprzyjaciela. Walczyłaś z nimi - dziadek stanął przy wnuczce.
- Tak, ponoć walczyłaś z Tancerzami. i przeżyłaś, co jak na szczenię jest pewnym sukcesem - rzekła przybyła
- I dlatego chciałam, żebyś wyjechała do Seatle - mruknęła Kora.

Wnuczka Szamana rozmasowała skroń czując nadchodzącą wielkimi krokami migrenę. Rozkazy na dodatek przeczące jej Logice- wyznawanej przez Jillian Chanatę Watterson jak i te ogólną. Ma grzecznie słuchać poleceń jak małe dziecko, albo ciemniaki wierzące w oszołomów, którzy po przeczytaniu o jeden raz za dużo tych samych Świętych Ksiąg nagle słyszą głos Boga?! Bez samodzielnej interpretacji i pomyślunku?! W po za tym, te ich polecenia się nawzajem wykluczają do cholery! Posłuchaliście siebie, durni!
Ale podjęła się dalszej rozmowy:
- A tak poradziłam sobie z Tancerzami, pani Michele z plemienia Ukten. Szkoda, że Dziadek łaskawie mnie nie uprzedził o pani przybyciu. A w ogóle to może by dla odmiany ktoś by mnie o czymkolwiek powiadomił zamiast kazać radzić sobie ze skutkami?! Skoro już każecie mi wierzyć w jakieś przepowiednie godne Nostradamusa. Wiecie ten wielki jasnowidz. Przynajmniej miał na tyle logicznego myślenia, że wierzył, że trzeba wypatrywać znaków zanim coś tam nadejdzie, wiecie?!
- Powiadamianie kogokolwiek o czymkolwiek nie jest po wilkołaczemu. Nie mówiąc już o pytaniu o zdanie. - mruknęła Kora z przekąsem.
-[i] Z tego co wiem, to Nostradamus jest właściwie magiem i większości jego książek nie opublikowano… mruknął dziadek
- Poradziłaś sobie z jednym i to przy wsparciu starszych… O twoim karygodnym braku wiary nie będę dyskutować. świat umiera, natura jest niszczona, ludzi jest coraz bardziej za dużo
- Mógłbyś włączyć Discovery, ale tam nie ma już programów naukowych
Jillian po raz kolejny wzniosła oczy ku sufitowi. To mają być ludzie dorośli? Wykłócają się o swoją rację dla samej zasady, że akurat któreś z nich ma rację? Postanowiła pójść w dyplomację: - Mniejsza o kwestie wiary. Podobno w tym kraju mamy wolność religijną, nie? Rozumiem, że pani Michelle będzie na najbliższym spotkaniu mojej watahy? Gdzie się pani zatrzymuje? I jak mogę się z panią skontaktować? Niech przynajmniej to babsko sobie pójdzie z JEJ terenu, a sprawy z Dziadkiem i Mamą może rozejdą się po kościach

Michele pokręciła głową z dezaprobatą.
- To nie kwestia wiary, tylko faktów. Ale skoro nie chcesz widzieć prawdy, to bądź jak ta czarna mrówka. Przyjdę na wasze spotkanie. Nie pytaj mnie gdzie się zatrzymałam, bo i tak się nie dowiesz i jeśli będziesz mnie śledzić, to oberwiesz. Nie istnieję w sieci, żeby nie wyśledziła mnie Inteligencja. - wyszła z mieszkania nie czekając na pytania. Edie szczeknął na odchodne.
- Żąda posłuszeństwa i wiary, a sama się nie otwiera. Nie Eddie? - skwitowała Jillian po pokazaniu gestu"Fuck you" po wyjściu Michele. Mniejsza już nawet czy wiedźma widziała - A przyszłość to nie jest coś zacementowanego. Tylko mnóstwo możliwości. Dziadek! Co to była za pinda?! I lepiej powiedz to zanim jakieś głosy każą jej realizować boski plan z realizowaniem "Księgi Sędziowskiej" czy innego karania pseudo-winnych przy pomocy pseudo- boskich prawd.
- Znajoma z szczepu Stepowego Wilka z Arizony. Przyjechała tu, aby jako ktoś z zewnątrz was podszkolił - rzekł dziadek. Jego historia brzmiała nawet prawdziwie… Edie odprowadził Michele wzrokiem powarkując. Gdy zajrzała do telefonu otrzymała potwierdzenie od Aby, Diany i vincenta. Amanda wysłała zembatą Emotkę...
- To już wiem. Ale Dziadek- powiedziałbyś coś o jej pochodzeniu, charakterze. Urodziła się taka, czy poszła do szkoły? Miała trudne dzieciństwo, ojca alkoholika, potrąciło jej psa? - zerknęła jeszcze na telefon, by odpisać Amandzie "To znaczy się, że chcesz przyjść do mnie? "
- No jej matka była z Belize, ale zamieszkała w Arizonie… Była wilkołakiem tak jak jej ojciec, ale lepiej jej tego nie mów. Wychował ją szczep i bardzo poważnie traktuje to, czego ją nauczono. Jej plemię to najwięksi znawcy świata duchów … Ale mówi się, że zgłębiają sekrety, jakich nie powinno się zgłębiać. No i ponoć jest świetną wojowniczką, brała udział w polowaniu na pełzacza.
- Mi też się nie podoba. Coś w niej strasznie mnie irytuję... - rzekła Kora.
Amanda odpowiedziała. “Nie lękam wkroczyć do jaskini smoka”
- Właśnie wygrałam lokację dla swojej watahy, to mogę sobie poradzić i z jedną zołzą więcej. Może przynajmniej przykręci śrubę na Amandzie?
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 27-01-2020 o 11:33.
Guren jest offline