Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2020, 18:05   #17
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 8 2053.IV.09 śr, zmierzch, NYC

Czas: 2053.IV.09 śr, południe
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, siedziba Koi
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz nieprzyjemnie i pochmurno


Duży może więcej. Dlatego dobrze było jak takiego dajmy na to przepatrywacza wzięła pod swoją opiekę jakaś większa organizacja. Dajmy na to rodzina Koi. Co prawda nie miało się już statusu wolnego strzelca co zawsze brzmiało dumnie i pozwalało się cieszyć sporą niezależnością. Ale za to miało się wsparcie takiej organizacji i można było się na nią powołać by sięgnąć tam gdzie normalnie mogło się nie dać. Tak było też i zaopatrzeniem wyprawy jaką rodzina Koi wysyłała do Miami. Sporo rzeczy załatwiała ta organizacja aby wesprzeć swoich pracowników. Tak było też i tym razem.

Gdy Kanmi podwiózł następnego dnia do wieżowca Koi dzień był taki nowojorski. Czyli ponury, zadymiony i deszczowy. A w wieżowcu Amanda złożyła kwit na rzeczy jakie potrzebuje. Sympatyczna, uśmiechnięta pracownica w biurze przyjęła ten kwit i obiecała się tym zająć. Radziła zajrzeć kolejnego dnia i się dowiadywać co się udało załatwić.

W międzyczasie Amanda miała czas pomyśleć nad słowami jakie w poniedziałek wymruczał zasypiający w jej łóżku blondas. - A to ona mówiła, że Ayumi ją ściga? Bo jak Ayumi zagięła na nią parol to i ona może go pewnie odwoła. Ayumi sporo może. O wiele więcej niż my. - wymamrotał sennie. A może już tylko się to dziewczynie z kolczykiem w nosie wydawało czy przyśniło. W każdym razie potem blondas już do tego nie wracał jakby sam tego nie pamiętał a może i nie mówił.

Samej potencjalnej uciekinierki nie było też tak łatwo spotkać poza “Fugu”. Dziewczyna pracowała od południa do późnego wieczoru. Wracała o różnych porach w zależności od ruchu w interesie więc jej powroty były trudne do przewidzenia. Najłatwiej było ją łapać albo z samego rana no albo jeśli się z nią umówiło po jej pracy co z reguły oznaczało całonocną wizytę. Chyba, że w samym “Fugu” no ale to oznaczało albo dość przypadkowe spotkania gdy masażystka akurat nie miała klientów albo trzeba było zabulić dolce i zostać jej klientem wówczas można było korzystać z jej talentów i rozmawiać do woli.

Jeszcze gorzej było z Leroy’em. Głównie dlatego, że nie był z Koi i pochodził z innej enklawy. Nawet nie za bardzo ludzie wiedzieli skąd on właściwie jest. Stąd budził ciekawość i nieufność bo wyglądało na to, że gdy w poniedziałek zjawił się na zebraniu to chyba wszyscy widzieli go po raz pierwszy. Może coś Ayumi wiedziała, może Hori a poza tym trudno było zgadnąć co to za jeden. Ale była szansa, że coś się da o nim dowiedzieć bo powinien chyba się pokazywać co jakiś czas by ustalić to czy owo. Chodziła plota, że reprezentuje jakąś grubą rybę co maczała paluchy w tym Porsche no ale brzmiało to jak zwykłe zgadywanki. Podobno w poniedziałek przed zebraniem oglądał to Porsche w podziemiach biurowca zanim poszedł na górę na zebranie. Więc może chłopcy i dziewczyny z garażu coś z nim gadali więcej. No albo Ayumi i Hori.

Ale szczęście sprzyjało Amandzie. Gdy kolejnego dnia, w środę, przyjechała zobaczyć co się dało “firmie” załatwić okazało się, że coś się jednak dało. Nie była pewna czy to niemy oddech Ayumi która firmowała tą wyprawę własnym nazwiskiem sprawił, że cała wyprawa zyskała niecodzienny priorytet czy to były jakieś inne osoby i czynniki, czy może po prostu mieli te rzeczy gdzieś w magazynach albo udało im się je zdobyć ale czekała ją całkiem spora paczka do zabrania.

Kilka zwojów różnych lin, do wyboru do koloru. Z kilka śpiworów, kocy, garów i menażek to do oporu, więcej niż zdołałaby zabrać nawet gdyby pakowała tylko te gary. Dostała też pozwolenie na buszowanie po jednym z pokoi biurowca który przerobiono na magazyn ubrań. Ubrań było tam od cholery. No cały pokój. W szafkach, na regałach, na wieszakach, w skrzyniach i w stertach na podłodze. Były również takie jakie mogły się przydać w dziczy. Kurtki, płaszcze przeciwdeszczowe, stare gazmaski, nawet gumiaste skafandry przeciwchemiczne. Do teko kamizelki dla wędkarzy, wodery, spodnie i cała masa innych przydatnych rzeczy. Znów było tego więcej niż mogłaby sama wynieść.

I gdy już miała naszykowaną górę tych rzeczy “na drogę” do zabrania i stała przed dylematem jak to wszystko zabrać dziewczyna w recepcji zaproponowała jej, że nie musi wszystkiego brać na raz. Jutro czy później też może sobie przyjechać i coś wziąć. Mogła nawet poprosić kogoś by jej pomógł zanieść to wszystko na dół.

Musiała się jeszcze jakoś z tym zabrać do siebie albo coś wymyślić bo Kanmi teraz cały dzień latał za samochodem albo tym CB Radiem. Wczoraj udało mu się znaleźć jedno w jakimś sklepie. Wpłacił zaliczkę ze swojej kieszeni no ale też wspomniał Amandzie by wspomniała o tym w biurze bo inaczej musieliby kupić z własnej kieszeni. A w biurze nie robili problemów i teraz w kieszeni Inu miała garść nowojorskich dolarów aby wykupić owe radio. Tylko jeszcze trzeba było tam pojechać i liczyć, że nadal tam będzie.



Czas: 2053.IV.09 śr, zmierzch
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, klub “Fugu”
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz chłodno i pada deszcz


Pogoda była dzisiaj iście nowojorska. A na wieczór się jeszcze popsuło. O ile przez większość ponurego dnia nisko wiszące chmury groziły deszczem i panował nieprzyjemny chłód to jednak nie padało. Ale wraz z końcem dnia temperatura spadła i zrobiło się naprawdę chłodno. A do tego od popołudnia padał nieustanny deszcz. Ulicami więc toczyły się wszelkie śmieci zmywane wartkimi rynsztokami, osuwały się wykopane doły i góry licznych budów które spływały wraz z deszczem dorzucając do tego wszystkiego swoją porcję zimnego, półpłynnego błota.

A do tego wszystkiego jeszcze walnęło z którejś ze szczelin*. Chociaż już gdy Amanda leżała na stole do masażu pod opieką Maki. Budynek był szczelny więc wewnątrz raczej nie groził im toksyczny przeciek. - Chyba zostaniesz u mnie troszkę dłużej. - zażartowała masażystka gdy po budynku dyskretnie rozeszła się wieść o kiepskich warunkach na zewnątrz. Rzeczywiście takie toksyczne burze najlepiej było przeczekać w bezpiecznym schronieniu. A “Fugu” do bezpiecznych pod tym względem na pewno należał. No i w takim towarzystwie jak pracownice tego lokalu to łatwiej było zapomnieć o tej toksycznej chlapie na zewnątrz.

- Chyba nasza Maki bardzo przypadła ci do gustu Inu. - Amandę z pół godziny wcześniej przywitała koleżanka Maki która siedziała na recepcji. Uśmiechnęła się przy tym ciepło i sympatycznie prosząc by poczekała chwilę aż wybrana przez nią masażystka będzie gotowa ją obsłużyć. Maki też wyglądała na szczęśliwą gdy przyszła korytarzem w swoim bajecznie kolorowym, jedwabnym kimonie i ujrzała kto jest jej kolejnym klientem.

- Inu! Jak się cieszę, że to właśnie ty! - podeszła do swojej klientki, objęła ją i delikatnie otarła się policzkiem o jej policzek w geście przyjaznego, dyskretnego pseudo pocałunku. A potem zaprowadziła do jednej z sal w jakim rezydowała aby zająć się swoją klientką.

- No to Inu na co masz ochotę? Czego sobie życzysz? - zapytałą gdy zostały same i gospodyni zamknęła za sobą drzwi wskazując na ten stół do masażu. I z początku wszystko przebiegało całkiem zwyczajnie jak na standardy tego lokalu. Klientka mogła wyrazić swoje fantazje i życzenia a masażystka postarała się aby je zrealizować w możliwie jak najprzyjemniejszy sposób.

- Nie wiem czy powinnaś tak często tutaj przychodzić. Znaczy bardzo miło mi cię widzieć i gościć. I bawić się z tobą. Ale nie chciałabym by coś ci się stało jak już wyjedziemy z miasta a potem wrócisz. - Maki prawie położyła się na wytatuowanych plecach Amandy aby wyszeptać jej do ucha trwożliwe ostrzeżenie. Jakby nie chciała psuć przyjemnego nastroju ale też nie chciała by Amanda wpadła w jakieś kłopoty przez pomoc w jej ucieczce.


---


*Szczeliny - na terenie Nowego Jorku są liczne szczeliny w ziemi. Są źródłem różnych toksyn które w nieregularnych odstępach zatruwają okolice. Taka toksyczna burza czy inna anomalia to prawie standard w krajobrazie miasta. Stąd większość budynków jest szczelna, budowana pod ziemią a większość mieszkańców ma przy sobie gazmaski.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline