Gdy padł ostatni troll, w okolicy zrobiło się nagle bardzo cicho. Bohaterowie nie próżnowali i podczas gdy Laura zajmowała się leczeniem ran za pomocą swojej różdżki, a Hannskjald zapadł w las na poszukiwanie spłoszonych żubrów, pozostali skupili się na ściągnięciu zewłoków gigantów i ich ogarów poza mury i podpaleniu ich, by mieć całkowitą pewność, że żaden się już nie zregeneruje. Kiedy stos ciał zajmował się już ogniem, z zarośli wyłonił się Cirieo, kuśtykając już dość sprawnie na improwizowanych kulach. Na jego twarzy złość mieszała się z wyraźną ulgą i satysfakcją.
- Mogliście chociaż krzyknąć, że się udało - powiedział zrzędliwie - Po tym, jak prawie stratowała mnie ta dzika krowa Hannskjalda myślałem, że macie kłopoty. Miło się czasem mylić - uśmiechnął się na koniec, po czym przyjrzał się pozostałościom fortyfikacji i tylko pokręcił głową z rezygnacją.
Skończywszy brudną robotę, bohaterowie w końcu mogli spokojnie rozejrzeć się po ruinach fortu Nunder. A te były w zdecydowanie złym stanie. Trolle musiały wybić załogę, a potem zwyczajnie urządzić sobie festiwal destrukcji, wyładowując agresję na murach i zabudowaniach na dziedzińcu. Jedynie budynek, w którym znajdowało się wejście do krypt był mniej więcej w jednym kawałku, zaś gruz po pozostałych został uformowany w sterty, które dopiero po dłuższej obserwacji okazały się czymś na kształt prostych siedzisk i stołu, oczywiście rozmiarami dopasowanych do nowych mieszkańców fortu. Na stole znajdowała się kupka monet, o które pewnie grywały trolle, zaś wokół niego walały się zatrważające ilości kości najróżniejszych rozmiarów, pochodzenia i świeżości. W niektórych miejscach z na wpół zawalonych murów zwisały proporce: zielono-szare płachty materiału z niechlujnie namalowanym symbolem - ciemnoczerwonym “X” i parą złowrogich oczu nad nim.
Południowo wschodni budynek był pewnie wcześniej barakami, lecz po trollowym “remoncie” przypominał bardziej jaskinię. Wewnętrzne drewniane ściany zostały kompletnie zniszczone, podobnie jak i meble, pozostawiając dużą, upatrzoną śmieciami i drzazgami, śmierdzącą odchodami przestrzeń. Wszystkie łóżka zostały zrzucone w jedno miejsce, tworząc wielki obrzydliwy barłóg, dodatkowo nakryty płaszczami Łowców i zwierzęcymi skórami.
Co zaskakujące, wejście do samego fortu było w całkiem dobrym stanie, jakby trollom nie chciało się pakować do wąskiego dla nich korytarza. Łuk nad bramą wciąż się trzymał, i według oceny Jace’a nie groziło mu szybkie zawalenie. Wejście wieńczyły dwa posągi, przedstawiające ludzką łuczniczkę i krasnoludzkiego topornika - one też miały sporo szczęścia, tracąc tylko odpowiednio głowę i lewe ramię. Obserwując je, Hannskjald odczuwał wyraźnie wpływ żywiołu ziemi - ktoś musiał jakoś wpływać na nie za pomocą magii. Jego nos też sugerował, że jest blisko czegoś cennego, choć może to tylko efekt sterty monet na stole nieopodal?
Pomieszczenie, w którym większość czasu przebywała trollowa magiczka, mogło być wcześniej kwaterą dowódcy fortu. Świadczyło o tym porządniejsze, wyraźnie droższe łoże oraz meble z ciemnodrzewa. Oczywiście, teraz te luksusy zostały zniszczone i przerobione na kolejny barłóg, w którym czas spędzała szefowa trolli. W całym pomieszczeniu walały się resztki drogich mebli i gruz z częściowo zawalonego dachu, w większości zepchnięte pod ściany, które z kolei w całości pokryte były nabazgranymi węglem rysunkami przedstawiającymi niedokładne mapy okolicy, fortu Nunder i jeszcze jakieś innej fortyfikacji. Co ciekawe trollica kompletnie zignorowała częściowo zasypane kamienne wrota w centrum pokoju, jakby w ogóle jej nie interesowało, co jest w środku. Zapewne też nie chciało jej się przeciskać - miały ledwie dwa metry wysokości i metr szerokości, co dla giganta było sporym utrudnieniem.
W jedynym czystym rogu pomieszczenia leżała czaszka humanoida, zdecydowanie świeża, mająca nie więcej niż parę tygodni, pokryta jakimiś mistycznymi symbolami.