- Zacznijcie beze mnie - powiedział Karl. - Idę się trochę ogarnąć - dodał tytułem wyjaśnienia.
Po chwili przy stole pojawiła się jedna z panienek obsługujących klientów.
- Co podać do picia? - spytała. - Piwo, wino, wodę, miód pitny?
- Wino - poprosiła Zora - i kolację.
Oparła się łokciami o stół i nic więcej nie powiedziała. Rozejrzała się po karczmie.
- A ja spróbuję miód pitny - poprosiła Aria.
Panna skinęła głową i ruszyła w stronę kuchni.
W karczmie, dość zatłoczonej, rozmowy powoli cichły, bowiem 'uratowany' przez nich bard usiadł na podwyższeniu i zaczął grać. A po chwili do melodii dołączył słowa - dość popularną opowieść o kowalu i jego córkach.
Opowieść była dość frywolna, ale wyglądało na to, że publiczności się podobała, bowiem już po pierwszej zwrotce rozległy się oklaski i pełne entuzjazmu okrzyki.
- Lubią go - oznajmiła Zora, z lekkim zdziwieniem.
Z nudów zaczęła przyglądać się (nie nachalnie by nie zwrócić na siebie większej uwagi) gościom w karczmie. Dziewczyna nie zapomniała przecież po co właściwie tu są.
Garstka kupców, jakiś goniec, dama z mężem i córką, paru najemników, kilku chłopów - w sumie nic niepokojącego. Zwykły zestaw gości zwykłej przydrożnej karczmy. Był też i mężczyzna, który naszedł je w łaźni. Nie siedział sam, tylko w towarzystwie jakiegoś młodzieniaszka, młodszego od niego o kilka dobrych lat. Uśmiechnął się lekko do Zory, gdy ich spojrzenia na moment się skrzyżowały.
Ta zaś mrugnęła do niego okiem w odpowiedzi.
- Jak widać spotkaliśmy nie byle kogo - powiedziała Aria.
- Tak, ciekawe co tu robi - odpowiedziała jej Zora.
Aria spojrzała na nią zaskoczona.
- Gra, chyba słyszysz - powiedziała.
- Eee? Aaaa… no tak. - Czarnowłosa myślała w tym momencie o tajemniczym mężczyźnie z synem (czy kim tam), zaś Aria wciąż o grajku.
Ewentualną dalszą wymianę poglądów przerwała dziewczyna, która przyniosła kubek z winem i drugi - z miodem.
- Dobre... - Aria z uznaniem pokiwała głową. - Nawet bardzo dobre.
- Jak dobre, to będziesz musiała dać dobry napiwek - powiedziała Zora od niechcenia.
Aria spojrzała na nią z zaskoczeniem.
- Tak jakoś nigdy mi się to nie zdarzyło - powiedziała. - Myślisz, że tak wypada?
Czarnowłosa wzruszyła ramionami.
- Popatrz czy inni dają - odpowiedziała z uśmiechem. - Poza tym może warto ją wypytać co mówią inni podróżni o drodze i wieściach ze świata.
Aria przez moment wpatrywała się w Zorę, po czym pokiwała głową.
- Zgoda. Jak przyniesie kolację, to ją wypytamy.
Kolacja po chwili się pojawiła - dziewczyna przyniosła talerze oraz półmiski pełne chleba, wędlin, jajek, sera, owoców.
- Dziękujemy - powiedziała Aria. - Czy ma pani jakieś wieści na temat drogi między nami a Owlcave? Coś się tam dzieje ciekawego? Ktoś przywiózł jakieś wieści, ważne dla podróżników? - spytała, zanim zabrała się do jedzenie. Spojrzała na Zorę, jakby chciała, by i ona dorzuciła jakieś pytanie.
Zora dorzuciła… dyskretny napiwek. Ale słowa nie dodała.
Ruch dłoni, która schowała pieniądze, był błyskawiczny i niemal niezauważalny.
- Mówi się o jednej grupce bandytów - powiedziała cicho, pochylając się nad stołem. - Ponoć grasują dwa dni stąd, więc niektórzy kupcy wzmacniają ochronę. Przyjechał ktoś z Trzech Sosen. Ponoć jednego bandytę tam powiesili. No i radziłabym omijać Biały Dwór - dodała. - To gospoda niedaleko Owlcave. Paru naszych gości skarżyło się i na jedzenie, i na obsługę.
- Jacyś poborcy podatkowi, myto, rogatki? - spytała Aria.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Róża, przestań się obijać! - dobiegł do nich głos karczmarza. - Są też inni goście.
- Dobra, dobra, już idę - odparła. Skinęła Arii i Zorze głową i podeszła do następnego stolika, o włos mijając dłoń jednego z najemników, który chciał ją klepnąć w pupę.
Nie da się ukryć - było to dość typowe (w niektórych kręgach) zachowanie w stosunku do pracujących w karczmach panienek.
* * *
Z półmisków zniknęła już prawie połowa jedzenia, gdy Aria zwróciła uwagę na jedną rzecz.
- Nie sądzisz, że Karl powinien już wrócić? - powiedziała.
- By to szlag - jęknęła - mam nadzieję, że zalicza jakąś panienkę i zeszło mu nieco dłużej - oznajmiła wstając.
- Oby... - powiedziała Aria. - Idź, ja tu poczekam. Jeśli go nie znajdziesz w łaźni lub pokoju, to poszukamy go razem - zaproponowała.
- Dobrze - powiedziała i od razu poszła. Najpierw do pokoju. Odwracając się jeszcze by spojrzeć na Arię, tak badawczo.
Obiekt jej zainteresowania spoglądał w jej stronę.
Pokój był pusty... a dokładniej - nie było w nim Karla. Nic też nie świadczyło o tym, że zdążył wrócić z łaźni.
Zora udała się więc do łaźni. Planowała na tyle na ile się da zaglądać tam dyskretnie, by w razie czego nie przeszkadzać.
Dobiegające zza drzwi głosy świadczyły o tym, że Karl nie jest sam. Dyskretny rzut oka przez uchylone drzwi powiedział wszystko - Karl był cały i zdrowy i, zgodnie z podejrzeniami Zory, nie był sam. Chociaż w tym momencie nie figlował ze swą rozmówczynią. Jedynie wycierał jej plecy. Zora krótko przyjrzała się dziewczynie, bardziej by ocenić ewentualne zagrożenie. Plecy blondynki jednak niewiele jej mówiły. Spojrzała więc w kierunku gdzie powinna znajdować się garderoba. (Czy sukienka czy miecz?)
Sądząc po rzuconych niedbale częściach odzieży miała do czynienia (czy raczej Karl miał) z jedną ze służących z "Pawiego Oka". I chyba nawet taka przemknęła jej wcześniej przed oczami.
Zora wycofała się więc. Zaczęła zamykać dyskretnie drzwi. Minę miała przy tym jak wcześniej, nie w humorze.
- Nie znalazłaś? - Aria obrzuciła przyjaciółkę zaniepokojonym spojrzeniem.
- Jest w łaźni. Z jakąś blondi - wyjaśniła. - Cały i zdrowy. Jedyne co mu grozi to ból krocza z przepracowania.
Aria odetchnęła z ulgą.
- Miałaś taką... niewyraźną minę - powiedziała. - Wypij i zjedz do końca... Skoro on jest zajęty, to mamy czas dla siebie.
Zora dopiła swoje wino. Zjadła jeszcze kilka owoców.
- Idziemy do pokoju?
Aria, zanim odpowiedziała, złapała jabłko, po czym podniosła się z miejsca.
- Nie warto tracić czasu.