Wstrzymany oddech Jagody był najprawdopodobniej jej ostatnim. Najprawdopodobniej, bo zgodnie ze zwyczajnymi prawami fizyki eksplozja, która nastąpiła uderzenie serca później powinna rozerwać ją na drobne kawałki i obryzgać wszystkich wokoło. To zaś jakimś niewytłumaczalnym sposobem nie nastąpiło. Było nie było sama eksplozja w zupełności wystarczyła, żeby narobić sporego zamieszania.
-
Haa! - ryknęła krępa postać dokładnie z epicentrum wybuchu, po czym ruszyła do jakiegoś bezsensownego tańca. Do przodu, do tyłu, w bok ten lub inny. Trudno było zresztą ocenić gdzie jest przód albo tył. Jedyne co można było o tych ruchach powiedzieć, to to, że były zupełnie chaotyczne.
-
Nie stój tak baranie, bo cię trafią rootem i padniesz zanim zbierzesz jakiegokolwiek ekspa - wszystko to przeplatała trzema w kółko powtarzanymi frazami: “
Haa!”, “
Na twój rozkaz!” oraz “
Niezwłocznie”.
-
Z kim walczymy? Nieumarli? Uważajcie na zigguraty i pająki. Nie dajcie się złapać w sieć. Czekamy na Gryfy i atakujemy ich drugą bazę. Nie mogą utrzymać tej kopalni.
Taniec zakończył się wreszcie, gdy tupnęła nogą w podłogę, a potem z zaskoczeniem rozejrzała się wokoło.
-
A gdzie jest moja aura?! - tupnęła ponownie. -
Zawsze była! - Potem zupełnie zatrzymała się w miejscu i ostrożnie rozejrzała -
Gdzie ja tak w zasadzie jestem? To miejsce nie wygląda na Ołtarz Królów.
Chwilę potem wpadła w gniew pomieszany z paniką.
-
Zaraz, a gdzie jest moja mana? Co to ma **** być? Jak mam rzucać czary bez many. I samych czarów nie mam, a przecież nie jestem na pierwszym poziomie.
W końcu usiadła w rogu i zaczęła oglądać siebie z całkowitym zdumieniem.
-
To, to… wydaje się być bardzo skomplikowane… i jeszcze ten plecak... - Rzuciła okiem do środka wygrzebując jakieś proszki. Powąchałą, kichnęła i w tym samym momencie nad pobliską świecą strzelił wybuch ognia.
-
Na Ironforge! Niezłe - kichnęła raz jeszcze, wstała, złapała przyzwoicie wyglądający potężny topór i odezwała się głośno i stanowczo -
No to do roboty! Cokolwiek to za miejsce nie jest na pewno potrzebuje bohatera. Wszak zawsze są jacyś wrogowie, którym trzeba obić mordy. Dawać mi ich tutaj! * * *
Każdy szanujący się świat, którego ambicje są większe niż godzinna rozgrywka w niedzielne popołudnie z jakichś niewyjaśnionych przyczyn unika temat krasnoludzkich kobiet. Gdy jednak w grę wchodzi zwiększenie grywalności,
twórcy bogowie nie mają w tym temacie większych problemów. Siła wyższa spełniając więc życzenie Jacka zmuszona była sięgnąć po koncept z równoległej rzeczywistości osadzając go w lokalnych realiach. Tym sposobem Jacek i jego kompania mieli możliwość obcowania z jedyną w promieniu roku świetlnego dostępną dla BG krasnoludzką kobietą. Do tego arcymaginią, nie wnikając zbytnio w szczegóły co to dokładnie oznacza.