Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2020, 11:27   #89
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Magnus dopadł zaplątanego w sieć przeciwnika w tym samym momencie w którym Cadaver wyprowadzał pierwszy cios. „Rzeźnik” był opanowany i bez celowania zadał cios kolczastą kulą morgenszternu. Rozpędzona stal trafiła osiłka w klatkę piersiową rzucając nim jak kukiełką. Zanim jednak gość zdążył się osunąć na ziemię otrzymał kolejny cios w prawą rękę, którą uniósł błagalnie ku górze. Jakby nieopancerzona kończyna mogła powstrzymać impet druzgoczącej jego ciało broni. Rupert zaatakował nie mniej celnie od Kastnera trafiając w drugą rękę i szyję. Posoka z tej ostatniej sikała na dobre kilka stóp pokrywając walczących najbliżej wojowników. „Rzeźnik” pasował do swojej ksywki jak nigdy wcześniej. Skąpany we krwi wojownik wodził wzrokiem po niewielkim polu bitwy. Cały czas zimny i spokojny.

Dostrzegając trafionego przez Ottona mężczyznę weteran nie zastanawiając się rzucił się w jego kierunku. Poza nim przy gościu byli już „Cichy”, Izabelle, Cadaver i Gunnar. Przeciwnik zdążył dobyć miecza, ale było to zdecydowanie za mało aby zrobić z niego użytek. Mężczyzna w ułamku sekundy zamienił się w krwawiący z wielu ran ochłap. Broń Magnusa uderzyła w niego z potężnym impetem łamiąc żebra, rozrywając skórę i przesuwając mostek. Ten cios wystarczył aby pozbawić kogoś życia, a poza nim trafiło w ciało przyszłego trupa jeszcze kilka kolejnych uderzeń. Rany były tak potężne, że Morr przyjął mężczyznę od ręki. Nie słuchał jego przewinień. Jak się okazało wszyscy bandyci w ogrodach Morra powinni wykonywać ciężką, nie mającą końca pracę. Na przykład plewić pole wielkości Drakwaldu.

Okazało się, że dzieci zamarzły na śmierć. Bruno zanosił się płaczem, a Magnus nie będąc najlepszym pocieszycielem jedynie położył mu rękę na ramieniu. Nie wiedział co miał powiedzieć. Podobnie jak Gunnar, Kastner uważał, że śmierć zadana przed chwilą była zbyt szybka i mało bolesna. Dwójka która się ostała powinna cierpieć tygodniami. Ci rabusie powinni zostać zabici bardzo, bardzo powoli. Powinni skamleć, bez paznokci, później palców, z oderżniętymi płatami nosów, bez uszu, z wyłupionymi oczami i pomiażdżonymi piętami. Ich puste oczodoły powinny wypełnić się krwawymi łzami, a głuche, ślepe, nie mające czucia ciała każdym gestem, oddechem i popuszczonym ze strachu gównem powinny błagać o śmierć.

Kastner nie był pewien czy branie kogokolwiek żywcem było dobrym wyjściem. Dla niego ci bandyci zasłużyli na śmierć, a pewnie nie posiadali żadnych przydatnych informacji. Decydował jednak sierżant i czegokolwiek by nie postanowił Magnus wykona rozkaz z nieskrywaną przyjemnością. Gdyby przyszło ich torturować to weteran znał się na zastraszaniu. W tej sztuce istniała wąska, bardzo nieprzyjemna ścieżka zadawania bólu, którą Magnus do tej pory nie kroczył. Jego mentor mówił mu, że po obraniu tej drogi nie było z niej powrotu. Człowiek stawał się zimny i oschły. Pewna nuta współczucia przestawała się dla niego liczyć. Był jedynie trybikiem w machinie cierpienia, przez którą był mielony przesłuchiwany. Kiedy wojownik zobaczył ciała malutkich, niewinnych dzieci wtulonych w siebie był pewien, że są na tym świecie zbrodnie niewybaczalne. Jeżeli zdrowy, sprawny mężczyzna decydował się żreć i chlać w zamian za życia tak niewinnych istot to nie był mężczyzną. Był potworem nie zasługującym na życie. Magnus chciałby ich zabić. Chciałby być z nimi sam aby najpierw ich pobić, potem związać, a później torturować tak długo aż mu się to znudzi. Z tym, że była to ta droga bez powrotu, o której mówił mu jego mentor.
 
Lechu jest offline