Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2020, 13:51   #189
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Patricia machinalnie sprawdziła czy pistolet cały czas znajduje się w kaburze i czy zapięcie lekko chodzi. To był odruch bezwarunkowy. Najwyraźniej nawet niezwykłość obecnej sytuacji nie wyzbyła jej tego. Znajdowała się w otoczeniu armii robotów w towarzystwie trojga osób o nietypowych umiejętnościach i całej menażerii bohaterów komiksowych. To spełniało wszystkie oznaki sennego marzenia ( albo wysokiego stopnia schizofrenii ale wolała nawet o tym nie myśleć), a jednak było jak najbardziej realne. Czuła to w bólu każdego mięśnia, stężałego od wysiłku. Po raz pierwszy jednak panowali nad otaczającą ich sytuacją. Mieli plan, a także możliwości i zasoby, żeby go spełnić. Reszta była już w rękach szczęścia. Czekała zanurzona w cieniu. Dłonie opierały się o granicę wyznaczaną przez „bańkę”. Czekała na znak. Nie wiedziała co wydarzy się dalej, ale wiedziała jedno. Ruszy przed siebie jakby od tego zależało jej życie.

Dźwięk z zewnątrz był przytłumiony, ale kątem oka widziała jak poszczególne bryły metalu odlatują na boki. Sama skupiała się tylko na wyznaczonym celu. Ścieżka nie była prosta. Ilość obiektów rzucających cień powodowała, że możliwości jej ruchu mogły w każdym momencie napotkać niespodziewaną przeszkodę. Boleśnie się o tym przekonała kilka razy, gdy uderzyła barkiem o „kraniec cienia”. Liczyła by czas oddechami, ale zorientowała się, że w ogóle nie dyszy. Pewnie było to związane z ogólnym brakiem potrzeby oddychania. Mijały więc kolejne sekundy i metry pokonywanego dystansu. Było już naprawdę blisko. Zaczynała nawet wierzyć, że to się jej uda. Dopóki nie utknęła. To było jak skok do basenu pełnego galarety. Nie bolało tak bardzo jak uderzenie o beton, ale przyjemne również nie było. Próbowała ruszać się dalej, ale szło jej to z coraz większymi trudnościami. Nie rozumiała dlaczego. To nie był paraliż, więc ciągle znajdowała się w jakimś cieniu. Była też przy Sowiecie i tuż pod kołem znajdującym się na niebie. Czy to był wpływ tego miejsca?
Nie miała czasu na takie zgadywanki. Musiała się dostać do budynku i to najlepiej niepostrzeżenie. Ważyła swoje możliwości. Odległość do drzwi nie była duża, ale i do Sowiety podobna. On jednak czegoś szukał. Może to była jej okazja. Skupiła się na wybraniu odpowiedniego momentu do wypryśnięcia na powierzchnie w kierunku drzwi.
No dawaj, kapitanie Żbik. Szukaj swojego żółtego saturatora!
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline