Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2020, 14:49   #190
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Przez twarz Batmana przebiegł niewielki skurcz, który przy odrobinie dobrej woli mógłby być zakwalifikowany jako uśmiech.

- Zmiana. Wszyscy odpoczywają. Angela, skup się na froncie. Ja i Diana będziemy osłaniać...

- Poradzę sobie - powiedziała Wonder Woman stając obok Batmana z błyszczącymi oczami oraz ciemnymi włosami rozrzuconymi w urokliwym nieładzie. Nietoperz ciągnął niezmienionym tonem.

- Przez jakiś czas. Forza, zdejmiesz na mój znak.

Spider-Man wylądował na ziemi patrząc na rozpadającą się strukturę własnej pajęczyny.


Drony rozpoczęły ostrzał. Pociski eksplodujące przy kontakcie z metalowym ciałem Żelaznego Sowiety tworzyły wokół niego zieloną mgiełkę osadzającą się na każdej dostępnej powierzchni ciała.

Wielkolud stał niewzruszony. Jego jedyną reakcją było osłonienie oczu dłonią, czego Witold nie widział.

Patricia była w ostatnim rzędzie, najbliższym Sowiecie. Drzwi znajdowały się za nim. Teraz trzeba było tylko poczekać na odpowiedni moment, element rozproszenia, by mogła wyskoczyć z cienia i wbiec do strzeżonego budynku. Musiała tylko cierpliwie poczekać. Nic więcej.

Widziała jak jedno z odnóży metalowego Stalina unosi się. Opadło szybko i mocno.

Niespodziewany ból eksplodował w jej łydce.


Adam podskakiwał i podrygiwał przechodząc płynnie z jednego stylu tanecznego do drugiego. Można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że stworzył swój własny w oparciu o istniejące kroki i zaistniałą potrzebę.

Egzoszkielet dawał mu szybkość pozwalającą unikać, często niemalże w ostatniej chwili, pchnięcia lub uderzenia. Odchodził, schodził, kucał, podskakiwał, obracał się i śpiewał. O ile unikanie okrążenia, uniki i odwracanie uwagi szły nad wyraz dobrze, o tyle śpiewanie w niczym nie pomogło. Nikt, zarówno roboty jak i Sowieta nie wykazywali skłonności do wykonywania jego poleceń.

Tymczasem Bury walczył brzydko zostawiając za sobą kolejne leżące roboty powalone szybkimi, krótkimi i oszczędnymi ruchami. Masa metalowego cielska zgrzytała czołgając się uparcie i bezgłośnie w jego kierunku. Sprawiało to upiorne wrażenie, ale to nie powstrzymywało Witolda.
Grupa dronów osłaniała go tam, gdzie było trzeba. Szybko zmieniane pociski na przemian uderzały z brzękiem oraz eksplodowały dając mu dodatkowy czas na reakcję.


To było niemożliwe! Nawet nie był bliski trafienia! Odnóże znajdowało się kilkanaście centymetrów od niej, a jednak Patricia czuła jak wbija się w jej ciało.

Widziała jak metal wbity w ziemię przekręca się lekko i natychmiast poczuła jak niewidzialne ostrze otwiera jej ranę. Wąsata twarz Sowiety pochyliła się nad nią.

- Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz.

Coś czarnego przesunęło się za jego plecami. Zazgrzytał metal. Nagle metalowy Stalin otworzył usta, zaś oczy rozwarły się w wyrazie zaskoczenia. Wyprostował się gwałtownie. Niedaleko stał mężczyzna. Wypluł cygaro.
Głowa Sowiety wykręciła się o pół obrotu i spojrzała na własne plecy.

- Kim ty jesteś?


- Kawalerią - warknął Logan i z wrzaskiem skoczył skoczył na metalowego człowieka.

Sowieta złapał go w locie chwytając za gardło obiema rękami. Pazury Wolverina trafiły w pancerz na ręce przeciwnika i wbiły się... nie więcej niż centymetr. Metalowy Stalin skrzywił się nieznacznie, po czym zaczął coraz mocniej zaciskać dłonie na gardle czerwieniejącego Logana.


- Teraz - poinstruował Batman, gdy większość pajęczyny była już na ziemi. Bariera zniknęła nagle, zaś Angela zaczęła krzyczeć.

Kukły wibrowały coraz mocniej i mocniej raniąc nierzadko siebie oraz stojących w pobliżu towarzyszy. Wyraźnie starały się zapanować nad drżeniem, ale także wyglądały na mocno rozkojarzone. Ich ataki stały się ospałe, co zauważyli wszyscy włącznie z Adamem i Witoldem. Padały jeden po drugim po niewielkim zagrożeniu, jakie stanowiły dla swoich wrogów.

Dźwięk rozchodził się na dużą odległość. Kukły w zasięgu kilkunastu metrów wpadały w mordercze wibracje przypominające padaczkę.
Coraz bardziej się zbliżali. Widzieli, że kolejna postać włączyła się do walki przeciwko Sowiecie, ale najwyraźniej radziła sobie źle. Bardzo źle. Wisiała w powietrzu trzymana za gardło przez imitację Stalina.

Angeli skończyło się powietrze w płucach. Nabrała kolejny haust i ponowiła atak jeszcze raz. A potem następny. I następny. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Świat pociemniał. Znowu hiperwentylacja.


Logan szczerząc się z wysiłku nacisnął jeszcze mocniej. Nagle rozbłysło światło reflektorów Batmobilu. Świat cienia ponownie stał się niezwykle łatwy do przemieszczania się. Była jakby uwolniona od słabego cienia nadającego jej nowemu światu gęstości skondensowanego syropu. Nie była jednak w pełni wolna. Nie mogła się wydostać. Odnóże przyszpilające ją do tego konkretnego fragmentu przestrzeni ani drgnęło.

Drony rozpoczęły strzelanie do Sowiety amunicją wybuchową. Ryknął z wściekłości, gdy jeden z pocisków wybuchł mu na twarzy. Inne drony poszły w jego ślad odłączając się od armii dowodzonej przez Burego. Wolverine także cierpiał w skutek ostrzału, ale nie przestawał naciskać. Pazury wchodziły coraz głębiej w metalowe ciało.

Patricia zauważyła nagle coś, czego jeszcze przed chwilą nie dostrzegała. Cień odnóża pokrywał się miejscem, w którym znajdowała się jej przebita noga.

Powietrze przeszył ryk bólu i następujący po nim trzask. Sowieta cofnął się o krok. Cała armia dronów otoczyła żelaznego przeciwnika plując amunicją wybuchową wprost w jego głowę. Adamantowym pazurom udało się w końcu przejść na wylot przez ramię. Na ich drugim końcu znajdował się Logan z nienaturalnie wykręconą głową, siną twarzą i szeroko rozwartymi oczami.

Patricia była wolna. Z bolącą raną utrudniającą chodzenie, ale wolna.


Witold widział jak pod jego opieką pozostaje coraz mniej dronów. Batman przejmował kontrolę pozostawiając mu jego osobistą gwardię.
Uderzył robota kijem w głowę i kopnął w kolano. Złożyło się w drugą stronę. Przeciwnik z wrzaskiem bólu upadł na ziemię.

Unisono krzyków, wrzasków płaczu, jęku i zawodzenia pełnego bólu oraz cierpienia uderzyło w plac jak lawina.
Leżące na ziemi, powykręcane kukły przeobrażały się na oczach wszystkich. Rozżarzone drągi wpływały otworami do pustego środka przekształcając pancerze w ciała mieszkańców Bielska leżących w powiększających się kałużach krwi. Fetor ekskrementów przyszedł zaraz po tym. Ci, którzy nie starli się jeszcze z bohaterami, uciekali na boki. Byle dalej od jednej i drugiej strony konfliktu.

Wśród leżących byli mężczyźni i kobiety w różnym wieku. Także starcy, których gardła szybko ochrypły od krzyków. Były również dzieci. Ich wysokie, nierzadko piskliwe głosy wibrowały w uszach wbijając się w głowy.

Wszystko się zatrzymało. Pozostała tylko agonia oraz dożywotnie kalectwo.

- O Ateno... Co my zrobiliśmy... - powiedziała pobladła nagle Diana.

Batman nic nie powiedział. Z zaciśniętymi szczękami oparł się o nieruchomy Batmobil. Bliźniak siedział z szeroko otwartymi oczami, zaś Bliźniaczka spojrzała na własne ręce. I porzygała się. Plac opustoszał. Przy boku Sowiety z osmoloną od wybuchów twarzą stało dziesięciu wciąż przemienionych mieszkańców. Ci jednak wykazywali się o wiele większą świadomością niż wtedy, gdy byli jedynie częścią armii. Ważyli broń w dłoniach. Ustawiali się w pozycjach bojowych. Nie szarżowali bezmyślnie.

- Bohaterowie! Spójrzcie na wasze dzieło! - krzyknął Sowieta, po czym ryknął i jednym pociągnięciem wyrwał pazury Logana z ramienia. Ich martwego właściciela odrzucił na bok jak kukiełkę. W słuchawkach rozległ się zduszony głos Bruce'a Wayne'a.

- Główny plan bez zmian. Bliźniaki zostają tu jako ochrona Forzy. Adam i Witold do budynku. Parker weźmie Angelę. Patricia... oby dołączyła do was. Diano?

Była zraniona, zaś łzy torowały sobie drogę przez jej brudną od potu i pyłu twarz. Była też wściekła.

- Zajmę się nim.

Z wrzaskiem popędziła przed siebie.

- Nie o to mi... Ruszamy.

Podążył w ślad za Wonder Woman. Spider-Man chwycił Angelę bez słowa. To było do niego całkowicie niepodobne.
Wystrzelił pajęczynę w kierunku najbliższego budynku i pociągnął ich w jego kierunku. Samotny palec wieżowca zbliżał się coraz bardziej, zaś Parker nabierał prędkości.

Bury i Adam biegli ramię w ramię tuż za Batmanem. Diana z impetem czołgu wpadła na Sowietę rąbiąc mieczem i uderzając tarczą z szybkością nadaną przez furię. Sowieta był w defensywie.

- Skaczcie przy pierwszej okazji - poinstruował Wayne wydobywając coś z pasa. Przemienieni mieszkańcy ustawili się w defensywnych pozycjach. Nagle Batman wyrzucił coś pod nogi i przed siebie. Kłąb dymu błyskawicznie spowił całe otoczenie ograniczając widoczność.

Maska Burego automatycznie przełączyła się w tryb echolokacyjny. Adam tymczasem nie widział prawie zupełnie niczego. Musiał obserwować Burego i liczyć na to, że będzie wiedział kiedy wyskoczyć.

Witold widział jak Batman umyka pod ciosem jednego z przeciwników jednocześnie nogą spychając innego z toru uderzenia drąga trzeciego. Wyskoczył do przodu, a Sosnowski zrobił to zaledwie chwilę później. Wyskoczyli z dymu tuż obok Sowiety.

Spider-Man z Angelą wlecieli do budynku. Nagle coś wyskoczyło z cienia jednego z żołnierzy Sowiety. Utykała mocno na jedną nogę. Witold obejrzał się w kierunku samotnego Batmana korzystającego z obłoku gęstego dymu nieustannie podsycanego przez kolejne granaty dymne. Dopadł do Patricii i pomógł jej wejść do środka. Głowa Sowiety wykręciła się wściekle i rzucił się za nimi w pogoń.

Nagle coś uderzyło go z boku. Sowieta ryknął. Logan wydobył adamantowe pazury z boku metalowego Stalina.
- Kawaleria - warknął i zamachnął się, lecz został odrzucony.

Witold zobaczył jak trzech przeciwników Batmana rozpoczyna powolną przemianę w ludzi. Żelazny wróg za żadną cenę nie chciał ich wypuścić. Dwóch z nich rzuciło się za nimi w pogoń, lecz upadli podcięci przez Batmana.

Spider-Man zatrzasnął drzwi i zabezpieczył je pajęczyną. Wewnątrz było pusto i cicho.


- Musimy znaleźć to coś. I to szybko. - rzekł Peter nieobecnym głosem.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline