Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2020, 21:50   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Gravaren przez moment patrzył w stronę horyzontu, a potem powoli rozejrzał się. Stale miał wrażenie, że ktoś go obserwuje. Jednak żadna ze znajdujących się w okolicy osób nie wyglądała na zainteresowaną jego osobą.
Mylił się, czy też tamten ktoś był dobry w swym fachu? Trudno było orzec. Pozostawało poczekać... No a wcześniej coś zjeść.
Ruszył w stronę jadalni. Co prawda był pewien, że dla niego nie zabraknie najlepszych dań, ale nie da się ukryć, że nieco zgłodniał.
Do jadalni jednak nie udało się mu dotrzeć. Zanim nawet się zbliżył został zatrzymany przez ubraną w strój pokojówki dziewczynę.
- Panicz Gravaren? - zapytała uprzejmie, po czym nie czekając na potwierdzenie kontynuowała. - Obiad został już posłany do pańskiej kajuty - poinformowała, dygając wdzięcznie.
- Dziękuję bardzo. - Gravaren uprzejmie skinął głową. - [i]Gdyby mnie ktoś szukał, to proszę go poinformować, gdzie może mnie znaleźć.
- Oczywiście - zapewniła, pochylając głowę w ukłonie.
- To dla pani. - Elf sięgnął do kieszeni po garść monet.
- Nie ma takiej potrzeby - odmówiła grzecznie.
- Nie trzeba, ale nikt nie zabrania, panno...? - spytał Gravaren.
- Lisa - przedstawiła się. - Nikt nie zabrania, oczywiście, jednak nie wypada. Proszę mi zaufać, moje wynagrodzenie jest w zupełności wystarczające - dodała.
- W takim razie raz jeszcze bardzo dziękuję, panno Liso. - Gravaren z uśmiechem skinął głową.

Ruszył w stronę własnej kajuty.
Miał wrażenie, że osoba, która go obserwowała, chwilowo sobie odpuściła.
W kajucie zaś, tak jak zapowiedziała Lisa, czekał obiad. Pozostawiono go na stoliczku, na którym znajdował się stelaż, pod którym żarzyły się rozpalone do czerwoności kamienie. Stoliczek zaś przystawiono do nieco większego, służącego do spożywania posiłków. Poza nim w kajucie znajdowały się także dwa fotele, szerokie łóżko, szafa oraz komoda. Przez ozdobione witrażem okno wpadały promienie słońca podkreślając żywe barwy puszystego dywanu.
Sądząc po zapachu, w skład obiadu wchodził jakiś rodzaj drobiu z dodatkiem czegoś słodkiego. Nie zabrakło także owoców, zarówno świeżych jak i tych, które stanowiły dodatek do ciasta. Nie zabrakło też karafki z winem.
Gravaren zmysł z siebie trudy podróży, po czym zasiadł za stołem. Był pewien, że na wyspie nie będzie takich smakołyków. A każdy, nawet mag, musiał jeść - no a jak już było coś smacznego, to dlaczego miałby sobie odmawiać? Na wodę i suchary przyjdzie jeszcze czas.
Nie zdążył jednak nawet rozpocząć swojego posiłku, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Jak się w chwilę później okazało, osobnikiem przeszkadzającym był nie kto inny jak Tyrus.
- Proszę wybaczyć - przeprosił uprzejmie. - Zdobycie jedzenia zajęło mi nieco dłużej niż planowałem, przez co dopiero teraz mogłem cię odszukać. Czy zechcesz udać się wraz z nami by wspólnie zjeść obiad? - zapytał. Zza jego pleców wyglądała Lisa, sprawiając wrażenie jakby nie mogła doczekać się by pomóc im w owym zamierzeniu. Wzrok, którym obrzucała amana, sugerował że ten zrobił na dziewczynie nie lada wrażenie.
Gravaren przeniósł wzrok z Tyrusa na Lisę, potem na jedzenie.
- Dobrze - powiedział po ledwo zauważalnej chwili namysłu. - Jedzenie w odpowiednim towarzystwie - na moment spojrzał na Lisę, potem na Tyrusa, do którego w zasadzie były skierowane te słowa - smakuje ponoć dwa razy lepiej. Chodźmy. Panno Liso, pomoże nam pani? - zadał retoryczne w tej sytuacji pytanie.
- Oczywiście - pokojówka skłoniła głowę i ruszyła, by zająć się posiłkiem elfa. Jak się okazało stoliczek, na którym czekał jego obiad, miał zamontowane kółka, skryte pod obrusem, dzięki czemu bez problemu można było go przetransportować. Także Tyrus był w posiadaniu takowego, który czekał na nich w korytarzu, z tym, że jego był nieco większy i miał trzy półki, obecnie wypełnione naczyniami. Wyglądało to tak, jakby aman ogołocił czyjąś spiżarnię.
- Widzę, że śmierć głodowa nam nie grozi - stwierdził, z lekkim uśmiechem, Gravaren.
- To znak że jeszcze nie znasz Okuri - odpowiedział Tyrus, uśmiechając się. - Ten mały złośliwiec jest w stanie zjeść więcej ode mnie - dodał, gwoli wyjaśnienia.
- Może chce urosnąć - zażartował elf. - Tu i ówdzie... Panno Liso, czy gdyby przepowiednia Tyrusa się spełniła, to możemy liczyć na dokładkę?
- Jestem pewna że będzie można coś zorganizować. Upewnię się co do tego
- zapewniła pokojówka, prowadząc ich korytarzem w stronę szerokich, podwójnych drzwi. Za nimi kryła się winda.
- Jeśli pierwsze słowa, jakie usłyszymy z ust Okuri, będą brzmiały "Dlaczego tak mało jedzenia", to znaczy, że dobrze ją znasz. - Gravaren lekko się uśmiechnął. - Jak się można, w razie czego, skontaktować się z panią, panno Liso? - spytał.
- Wystarczy przekazać informację komuś z załogi - wyjaśniła, wybierając odpowiedni przycisk. Winda powoli ruszyła w dół.
- Jak nic dokładnie te słowa usłyszymy - przyznał Tyrus. - Nie mam pojęcia gdzie ona to wszystko mieści ale cóż, nie idzie jej odmówić. - dodał.
Najwyraźniej umiejętności odmawiania niektórzy musieli się uczyć. Gravaren nigdy nie miał z tym trudności. No i nie zamierzał głodować z tego tylko powodu, że ktoś zamiast żołądka miał worek bez dna.
- No to trzeba być odpowiednio szybkim w zdobywaniu jedzenia i samym jedzeniu - powiedział z kamienną miną.
- Możesz być spokojny, przyjacielu. - Aman nie wydawał się szczególnie przybitym wizją ewentualnej śmierci głodowej. - Jadła nam nie braknie. Słyszałem pogłoski jakoby wyspa była dość bogata w zwierzynę, a Okuri jak mało kto zna się na zbieraniu dziko rosnących owoców i ziół. Śmierć z głodu nam nie grozi - roześmiał się.
Gravaren nie wysunął żadnych obiekcji, chociaż wizja bycia królikiem doświadczalnym podczas testowania nieznanych ziół czy owoców niezbyt mu się spodobała.
Lisa z kolei zachowywała nad wyraz profesjonalny wyraz twarzy, ozdobiony jedynie lekkim uśmiechem, który na dobrą sprawę nic nie znaczył. Winda zatrzymała się dość szybko i mogli wyjść na korytarz. Było tu trochę tłoczno. Przedstawiciele niemal każdej rasy przechodzili w tą i z powrotem, zmierzając w sobie tylko znanym celu do sobie znanych lokacji. Słychać było rozmowy, sporadyczne wybuchy śmiechu i nawet kilka nawoływań. Widok pokojówki oraz jej towarzystwa uciszył na chwilę ów hałas, jednak szybko wszystko powróciło do normy.
- Tędy - Tyrus przejął prowadzenie.
~ Długa droga tam prowadzi... ~ Gravaren rzucił w myślach fragmentem znanego utworu, idealnie pasującym do okoliczności.
- Nie będzie miała pretensji, że tak długo cię nie było? - spytał.
- Oczywiście że będzie miała ale z nią już tak jest. - Aman nie sprawiał wrażenia szczególnie przejętego tym, że jego towarzyszka będzie mu robić wyrzuty. - I doprawdy wcale nie byłem nieobecny tak długo - dodał, zatrzymując się przed drzwiami. Sprawnie manewrując otworzył je, a następnie wprowadził wózek do środka.
- Mam nadzieję że jesteście głodne, drogie panie - rzucił, po czym stanął jak wryty częściowo blokując wejście.
Tyrus był dość pokaźnych rozmiarów, ale nie na tyle, by Gravaren nie mógł rzucić okiem do środka pomieszczenia.
To co się w kajucie działo, trochę ciężko było opisać. Jedna elinka siedząca w kącie, druga skacząca jakby jej ktoś kazał po potłuczonym szkle chodzić, a na koniec castaniczka pochylająca się nad różowiutką Rybką z nieznanymi zamiarami.
- Jesteśmy za wcześnie, czy za późno...? - spytał z zainteresowaniem Gravaren.
- Za późno! - krzyknęła w odpowiedzi Rybka - One chcą lubieżyć... I rzygać.
- Tylko ona…- wskazała Cassira na Okuri i kucnęła by sięgnąć między uda elinki po słodką nagrodę.- Ja chcę moje winko.
- Co jest złego w lubieżeniu? - zainteresował się elf, pomijając końcówkę wypowiedzi Rybki.
- Chwila, chwila - Tyrus uniósł dłoń w górę. Jego głos brzmiał nieco głośniej niż zwykle i do tego nie dało się nie wyczuć zaczątków gniewu. - O jakim winie mowa? - najwyraźniej zagrożenie dla niewinności Rybki nie było dla niego kwestią większej wagi od praw własności do owego trunku.
- Ejejej... - Rybka zaróżowiła się też na policzkach. - To gilgoce! - Rozchyliła uda pozwalając na zabranie wina.
[i]- One piją twoje wino - poskarżyła.
Niemniej castanka miała problemy z celowaniem, więc zanim pochwyciła winko, jej szczupłe palce powiodły na oślep skórze ud elinki. Co sprawiło że Cassira trochę się zaczerwieniła na policzkach, nim triumfalnie zacisnęła dłoń na butelce.
- Moje… wino? - dokończył tak cicho, że ledwie się go dało usłyszeć. Całą energia jakby gdzieś uleciała z jego ciała przez co aman zmniejszył się nieco w oczach i zaczął sprawiać wrażenie jakby miał zemdleć.
- Moje… wino - powtórzył, jakby nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Okuri w międzyczasie jakby zapadła się pod ziemię.
- Co jest nie tak z tym winem? - Gravaren przeniósł wzrok z Rybki na Tyrusa.
- Przedłużenie jego ciała jest moje… oczywiście że wie… dużo w gębie, ale nic poza tym - sarknęła Cassira ruszając z butelką w kierunku Tyrusa. Podeszła do mężczyzny, pochwyciła go pod ramię i pokazała butelkę. - Jeszcze połowa została na poprawienie humoru. No choć. Nie dam ci się upijać na smutno.
- To Traliońskie wino - wyznał aman, nie będąc w stanie ruszyć się z miejsca. - Ta konkretna butelka liczyła sobie sto czterdzieści lat i warta była… Warta była… - jęknął i chyba całkiem się załamał bowiem po prostu stał, niezdolny do niczego innego.
- Oj tam, wino to wino - Okuri wreszcie odważyła się wychylić z ciemnego kąta, w którym się skryła. - Kupimy ci kilka kolejnych - obiecała, ściskając w dłoniach końcówkę ogona.
- Warta była wypicia… a nie stawiania jej w kącie i gapienia się na nią. - Castanka podsunęła butelkę pod nos. - Wyprawa ciężka przed nami. Warto wypić coś takiego, niż potem żałować, że się nie zdążyło.
Gravaren nic nie powiedział, bowiem zdecydowanie bardziej rozumiał podejście Tyrusa do tematu, niż Cassiry. I współczuł amanowi.
Tyrus pokręcił głową ale wziął butelkę od castaniczki.
- To będzie nauczka na przyszłość - rzucił ponuro i zabrał się za przeprowadzenie wózka do stołu i rozkładanie przyniesionego jedzenia. Desery zostawił gdzie były.
- Chociaż wątpię by to cokolwiek dało. Ile razy ci mówiłem żebyś nie grzebała w moich rzeczach, Okuri? - zapytał elinkę, nie patrząc 7na nią.
- Możliwe że coś wspomniałeś - odburknęła niczym rozkapryszone dziecko, które uważa że się mu niesłusznie obrywa.
- Do grobu mnie wpędzisz - zawyrokował. - Wybaczcie mi moje zachowanie. Zapraszam do stołu. - Dłonią wskazał przygotowany posiłek. Lisa także już zakończyła rozkładanie przyniesionych dań.
Castanka ruszyła chwiejnym krokiem w tamtym kierunku, zbyt pijana by rozumieć dramaty Tyrusa, zbyt pijana by ją je obchodziły.
Elf nie ruszył się z miejsca, czekając, aż Rybka wyjdzie ze swego kąta.
Różowa elinka obserwowała ze swojego kąta jak ustawiają posiłek na stole i z pewnym opóźnieniem opuściła go by dosiąść się do nich.
- Dziękuję, pani, panno Liso. - Gravaren zwrócił się do pokojówki, po czym spojrzał na Okuri. - Nie usiądziesz z nami? - spytał.
- Okuri ma zwyczaj jedzenia na łóżku - wyjaśnił za swoją towarzyszkę, Tyrus. - Poza tym i tak nie ma miejsca - dodał, wskazując na ewidentny brak piątego krzesła.
- Dokładnie - potwierdziła elinka własnoręcznie przetaczając wózek ze słodyczami tak, żeby je miała na wyciągnięcie ręki gdy się rozłożyła na łóżku.
- Wrócę później by zebrać naczynia - poinformowała Lisa, oddalając się.
Gravaren zamknął drzwi, po czym usiadł przy stole. Uważał, że już dosyć się naczekali na jedzenie.
Castanka zabrała się za jedzenie wykazując duży apetyt i niezbyt wyrafinowane maniery przy stole.
Rybka zajadała się warzywami jednocześnie obserwując pałaszującą słodycze Okuri.
- To nie zdrowe - powiedziała w końcu. - A po tym winie jeszcze tyle słodkiego.- Spojrzała na Tyrusa.
- Nic ci do tego - prychnęła na nią Okuri.
- Nic jej nie będzie - zapewnił Tyrus wykazujący się iście szlacheckimi manierami przy stole.
- To ta słynna przemiana materii... - powiedział elf. - Przecież widzisz, jaka jest szczupła - dodał, na moment przenosząc wzrok z Rybki na Okuri.
- No na razie. W końcu pupa jej urośnie i nie zmieści się w drzwi - odpowiedziała lisia elinka. - Smaczne to - dodała wracając myślami do własnego talerza i szukając wzrokiem czego może jeszcze spróbować.
- Mhmmm.. - mruknęła Cassira z policzkami pełnymi jak u chomika. A gdy już przełknęła, odchyliła się do tyłu i poklepała po brzuchu.
- Dobrego nigdy za dużo - rzucił w przestrzeń elf, jedząc ze znacznie mniejszym zapałem niż Okuri czy Cassira, które zachowywały się tak, jakby umierały z głodu.
- Nie twój interes co i gdzie mi urośnie - Okuri najwyraźniej była nieco przeczulona w tym temacie, co jednak nie wstrzymywało ją w podjadaniu słodkości. - Lepiej się martw czy coś dla ciebie zostanie - dodała, wystawiając języczek w kierunku Rybki.
- Najlepiej po prostu ją ignorować - skomentował zachowanie towarzyszki aman, jednocześnie z cichym westchnieniem polewając wino. Wystarczyło akurat na tyle by w każdym kielichu coś się znalazło.
- A ja? - pisnęła Okuri, szykując się do opuszczenia łóżka.
- Ty już dość wypiłaś - wstrzymał ją Tyrus. - Jeżeli chcesz coś więcej to sięgnij do własnych zapasów - dodał, bezceremonialnie pomijając jej osobę w dzieleniu się winem.
- Jesteś okropny - poskarżyła się elinka i na pocieszenie wpakowała do ust ciastko z pianką.
- No to za zwycięstwo? - zapytała Cassira unosząc kielich do toastu. - A nie… to nie to. Za naszą wyprawę!
- Za naszą wyprawę - Lavida też wzniosła swój kubek z winem - I za przyjaźń.
- Za wyprawę. I przyjaźń. - Gravaren również uniósł kielich, chociaż w jego ostatnim słowie nie było aż tyle pewności, co w pierwszym. Wysoko cenił przyjaźń, ale miał wrażenie, że rozumie pod tym słowem co innego, niż Rybka.
 
Kerm jest offline