Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2020, 13:40   #247
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Członkowie karawany widzieli, jak Canth rozmawia krótko ze smokiem, solnym genasi i Natanielem. Kalabas i przemieniona smoczyca mieli wyraźnie świetny humor, śmiejąc się parę razy, aż nagle ten pierwszy wstał i wraz z dowódcą ruszył w stronę przewodnika, stojącego jak zwykle na uboczu. Zaledwie kilka sekund od momentu, w którym genasi zaczął dyskutować o czymś z modliszką, Canth nagle padł jak rażony piorunem, zupełnie tracąc przytomność.

Reakcja była błyskawiczna - jego ludzie rzucili wszystko, co dotychczas robili i popędzili w stronę dowódcy. Nie potrzebowali żadnego rozkazu ani sygnału, od razu wiedzieli co się stało i co robić. Dwóch dźwignęło bezwładne ciało i zaniosło do namiotu, który następnie otoczyli i nie dopuszczali nikogo.

Po kilkunastu minutach, Canth otworzył oczy i podniósł się z posłania, na którym go zostawili. Na widok przypatrującego mu się z troską krasnoluda uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Spokojnie, Jurgen, wszystko jest w porządku. Żyję i mam się dobrze - wstał bez trudu i wyszedł z namiotu, odprawiając ludzi i dziękując im za szybkie działanie.

Miał sporo do przemyślenia...
 
Sindarin jest offline