Niestety. Sielanka skończyła się, gdy w końcu ujrzeli łódź odbijającą od burty Perełki. Delegacja wracała na brzeg, co zapewne oznaczało, iż i im trzeba było powrócić do roboty.
W samą porę bowiem i bosman zaczynał przejawiać pierwsze oznaki pełnej świadomości i pewnie lepiej, by nie skierował jej na dziejące się tam nieprzepisowe pijaństwo i hazard.
Karl skończył śpiewać ostatnią szantę, która jednak chyba niezbyt przypadła do gustu brodaczom. Niby machali trochę do rytmu kuflami, ale najwyraźniej brakowało w ich sercach zapału do morskich tematów.
Szybko okazało się, że dobito targu, choć wszystkie strony paktu nabrały wody w usta, co do ostatecznej ceny, którą należało zapłacić. Zapewne więc nie była zbyt satysfakcjonująca dla żadnej z nich. Ale krasnoludy wzięły się do roboty i to się liczyło. Najwyraźniej posłanie ich na negocjacje odbywające się na neutralnym gruncie i w mniejszym gronie jak najbardziej poskutkowało. Kto wie, ile by to trwało, gdyby tego nie zaproponowano.
Dwie godziny później brodaczom w akompaniamencie ogłuszającego stukotu narzędzi i potoku bluzgów udało się wprawić mechanizmy w ruch i umożliwić Perełce dalszą podróż. W ramach równowagi rzeczy zepsuła się jednak pogoda. Spokojne dotąd gorące powietrze zawyło targane niespokojnym, zrywnym wiatrem, a błękit nieba na zachodzie pokryły ołowiane chmury. Nim jeszcze na dobre zdążyli się wziąć za swoje obowiązki, już o pokład zabębniły rzęsiste krople.
Gdy Perełka przepływała przez uchylone wrota śluzy, dwóch majtków opartych o burtę wzniesionymi rękoma żegnało krasnoludów.
- W Ubersreiku najlepsze piwo jest w Toporze i Młocie od Mistrza Borguna Foambearda! - krzyczał Thorni basem.
- Ognic, może kiedyś tam się odegrasz! Po drodze do domu wstąpcie do Ubersreiku. Może jeszcze tam będziemy! Zostańcie z bogami! - zawołał Karl.
- Do zobaczenia! - wtórował uśmiechnięty od ucha do ucha Aldo.
- Będę ćwiczył Thelogu! - majtek prężył odsłonięty muskuł bicepsa.
- Kiedyś się spróbujemy! Punkty Doświadczenia 150
***
Bosman najwyraźniej wrócił w pełni do formy, bowiem po krótkiej poszeptance z kapitanem zaczął ustawiać ich znowu po kątach ze znanym sobie urokiem. Ciężko było stwierdzić, ile dokładnie pamiętał z wydarzeń, a ile mu powiedziano, ale wydawało się, że do Karla podchodził jakby serdeczniej. Nawet bluzgi w jego kierunku były jakby cichsze i podszyte serdecznością. No dobrze... Może Karl sobie jednak zbyt dużo dopowiadał.
Gdy wydawało się już, że nikt nie zechce w otwarty sposób docenić jego wkładu w całą sprawę, zagadał go Horst. Mocno ścisnął jego ramię. Wydawał się dumny.
- Chybaś chłopcze zrobił na kimś wrażenie. Jeden z podróżujących z nami kupców, pan Rutger Reuter pytał konkretnie o ciebie. Prosił, byś się u niego zjawił, gdy będziesz miał czas. Karl Lore (Reikland) d100=95 porażka
Horst Lore (Reikland) d100=84 porażka
Niestety wydawało się, że ani Karl, ani jego wuj nie wiedzieli zbyt dużo o tym człowieku, ani jego rodzinie. Płynął z nimi pierwszy raz, a ładunek, który przewoził i który pochowany był w skrzyniach, nie był ani wyjątkowo drogocenny, ani specjalnie tani, przynajmniej sądząc po mytach, jakie widziano, że płacił w portach.