Jacek miał nadzieję, że jego doświadczenia w byciu duchem pomogą mu odnaleźć się w nowej sytuacji. I prawidłowo. Pomogły. Jako że Bohaterowie nie mają dusz, wejście w nowe ciało okazało się prostsze niż myślał. Nawet jeśli było ono nieco przyciasne. Ralf i tak był o niebo wygodniejszy niż pies, a i nie próbował się odruchowo polizać po jajach, co niewątpliwie było plusem. Drugim była jakaś dziwna błyszcząca kolczuga. Niestety pierścienia nigdzie nie widział. Może był niewidzialny?
Berg nie miał żadnej nadziei. Ani rozeznania w tym co się do cholery dzieje. I prawidłowo. Gdyby miał, gdyby ogarniał jak to się stało, że człowiek został zabójcą olbrzymów, z pewnością by zwariował*. A o Berholdzie nikt nie mógł powiedzieć, że jest wariatem. W każdym razie nie w oczy i nie więcej niż raz. Dla potężnego mężczyzny łączącego wszystkie najlepsze cechy ludzi i krasnoludów katowski miecz Berga był lekki niczym piórko. Ale stanowił dobre uzupełnienie kolekcji toporów, młotów, korbaczy i innej broni nazbieranej przez dziesięciolecia.
Jagoda eksplodowała. I prawidłowo. Pamiętacie te wszystkie momenty kiedy patrzyliście na ciasno opięty dekolt atrakcyjnej kobiety z wielkim biustem czekając i mając nadzieję, że eksploduje? No, może to Was nauczy. Bo nie zawsze z wybuchu wyskoczy krasnoludzka kobieta, która korzysta z alchemii i techniki by symulować magię. Ingrid może nie była Krasnoludem Chaosu... ale różnicę niełatwo można było dostrzec na pierwszy rzut oka. Fiolki z płynami, pojemniki z proszkami, sakwy, plecak, tuby, podręczny miotacz ognia, granaty...
Timi nie zrobił nic. I prawidłowo. MG też jakiś czas temu zatkało.
Ten moment nieumarli wybrali na wyłamanie wrót Świątyni M(G)orra. Było ich wielu. I prawidłowo. Bohaterowie nie mogli się przecież nudzić.
--------------------------
*rasa - człowiek. Formalnie - krasnolud. Urodzenie się jako krasnolud jest dobrym początkiem by być uważanym za krasnoluda... ale jak widać, nie jest wymagane.