Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2020, 19:02   #149
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Powiedzieć "nie było źle" byłoby zdecydowaną przesadą. Zdecydowanie nie było dobrze, a na dodatek nie wyglądało na to, żeby mogło być lepiej. A dobiegające z dołu głosy niziołków sugerowały, że za chwilę może być jeszcze gorzej.

Karl strzelił po raz ostatni, po czym, starając ukryć się przed przeciwnikiem, ruszył w stronę klapy, przez którą wszedł na dach. Tym razem jednak planował odbyć drogę w drugą stronę.
- Schodzimy jak najszybciej na dół - powiedział cicho do Uwe - a potem przemkniemy się pod ścianą.

Miał też inne plany zabezpieczenia się przed strzałami z góry, ale przedstawienie ich mogło spokojnie poczekać, aż znajdą się na ulicy.
Planował też, gdy znajdzie się wewnątrz domu, niewidoczny dla przeciwników, pozbyć się wbitych w pancerz strzał.

Powrót z dachu poszedł bez większych kłopotów. Wystarczyło wrócić do klapy, zejść po trzeszczącej drabinie a potem kierując się pomiędzy ścianami ledwo widocznego korytarza wrócić do schodów. Z pokonaniem schodów po ciemku było najwięcej ambarasu. Na parterze Karl zastał niziołków. A raczej słyszał ich zdenerwowane szepty. Strzały jakie trafiły strzelca dały się wyjąć bez większego trudu.

- Zaraz tu będą! Co robimy?! - chyba Tido a może i Barlo rzucił w ciemnościach zdenerwowanym szeptem. Zaś z góry dołączył do nich Uwe, też poruszający się po omacku mało zgrabnie w tym wybebeszonym i splądrowanym domu.

- Idziemy na podwórze - powiedział cicho Karl. - Stamtąd przejdziemy na inną ulicę i pójdziemy do bramy okrężną drogą.

Nie wyglądało to zbyt dobrze. Po ciemku, jakimiś obcymi ulicami gdzie w każdej chwili, zza każdego rogu czy drzwi mógł wyskoczyć jakiś przeciwnik. Gdzie jest ta brama przez jaką weszli można było tylko zgadywać mniej lub bardziej. A do tego pościg był coraz bliżej. Teraz Karl też słyszał odgłos kopyt na bruku które za ich plecami zbliżały się coraz bardziej. Słychać też było pokrzykiwania i wycie. Zupełnie jak polowanie z nagonką. Tylko w wymarłym mieście. I gdzie zwierzyną był Karl i jego towarzysze. Szybko stało się jasne, że Ragnis i niziołki zdecydowanie zaniżają tempo ucieczki. Ci co ich ścigali jakoś nie mieli kłopotów z nadążeniem za nimi.Na dłuższych odcinkach gdy ktoś się odwrócił już widział ich sylwetki kilka domów dalej.
- Szybciej! - rzucił Karl do swych kompanów, jako że to oni opóźniali jego ucieczkę. A, jak na razie, nie miał zamiaru ich zostawić, by ratować własną skórę. - Jeśli nie dacie biec szybciej, to gdy znikniemy za jakimś rogiem, będziemy musieli się rozdzielić. Pochowacie cię po domach i wleziecie na dachy. No chyba że wolicie walczyć.

Walczyć nikt nie chciał. Dlatego też dzielna drużyna pochowała się... Najpierw w bramę jakiegoś na pół spalonego domu zanurkowały niziołki, Ragnis wybrał dom znajdujący się o 50 kroków dalej. A sam Karl? Pobiegł jeszcze kawałek i zrobił to samo, co pozostali zwiadowcy - gdy nikogo nie było dokoła, skoczył w jakąś bramę, wbiegł na piętro.
Gdyby ktoś miał zamiar przeszukać dom - pozostawało wejście na dach.
 
Kerm jest offline