Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2020, 18:20   #63
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Ale nas spotkał zaszczyt... - powiedział Tanyr na widok karocy i stojącego obok woźnicy. - Sama księżna de Frankia zaszczyciła nas swoją wizytą - dodał, z wyraźnie mieszanymi uczuciami.
- Sporo o niej słyszałem, jeśli choć połowa z tego to prawda, to faktycznie zaszczyt to niemały, o ile oczywiście dane nam będzie w ogóle ją zobaczyć - odpowiedział Zev, cały czas obserwując karetę z podziwem.
- Myślicie, że obecność księżnej może jakoś łączyć się z naszym zadaniem?
Tanyr skinął głową.
- To rzucałoby nieco światła na kwestię naszej zapłaty - powiedział Kaelon, zsiadając z konia.
- Ale jednocześnie zaciemnia inne - zauważył Sher, zastanawiając się nad czymś.
Tymczasem Novio zainteresował się zgromadzonymi w stajence osobami, a najbardziej rudowłosą, w stronę której węszył zawzięcie, merdając przy tym ogonem.
- Czarodziejka wcześniej wspomniała coś o księżnej - powiedział cicho Tanyr. - Więc to o to chodziło..
- Faktycznie - przypomniał sobie Kealon. - Tylko dlaczego robić z tego taką tajemnicę? - zastanowił się.
- Nie wolno dotykać karocy! - rzucił siedzący tam strażnik, niezbyt przyjemnym i władczym głosem.
- Nie ma obawy... Novio jest lepiej wychowany niż niektórzy ludzie - odparł mag. - Nic nie zrobi karecie.
Strażnik w odpowiedzi skrzywił się tylko niezadowolony.
- Dobrze powiedziane - zawtórował Sher, zsiadając z konia. - A co do tajemnic, to mamy jeszcze coś do odkrycia i sugeruję załatwić to czym prędzej - dodał, wykonując energiczny gest głową w stronę domu.
- Wy do pana Hantrela? - kobieta włączyła się do rozmowy. - To znaczy. Jesteście umówieni, tak? - spytała, pochylając się nieznacznie aby “podrapać” Novio za uchem. Pies był z tego czynu zadowolony.
- Jesteśmy umówieni, ale nie na określoną godzinę - odparł Tanyr. - Ale pan Hantrel na nas czeka. Zapewne niecierpliwie.
- Aha, no to dobrze, to pójdę z wami - powiedziała zadowolona kobieta. - Mam na imię Lisa. Straż nie chciała mnie wpuścić, a ja mam bardzo pilną sprawę, handlową - wyjaśniła, przedstawiając się przy okazji.
- Tanyr - zrewanżował się mag. - Może zdołasz się wślizgnąć razem z nami - dodał z uśmiechem. Przywiązał wierzchowca, po czym ruszył w stronę wejścia. - Novio, idziemy.
- W większym gronie zawsze raźniej. Ja jestem Zevran, miło poznać
- dopowiedział Piwny Rycerz z uśmiechem zwracając się do Lisy, po czym zsiadł z konia i przeciągnął się lekko. - No nic, myślę że czas skonfrontować się z Panem Hantrelem i zakończyć to nasze dziwne zadanie, gotowi? - dodał zwracając się już do swoich towarzyszy.
- Miło poznać - odparła zadowolona kobieta, odwzajemniając uśmiech.
- Gotowi - potwierdził Kaelon, rozglądając się uważnie dookoła.

Cała ekipa zostawiła konie, oraz strażnika i zdezorientowanego woźnicę karocy, aby na piechotę pokonać ostatnie metry trasy.
Jako pierwszy szedł Tanyr, ale Sher szybko nadrobił stratę i się z nim zrównał.
- Prawie gotowi - zagadał cicho, idąc obok czarodzieja. - Powinniśmy omówić to wcześniej, ale jakoś tak umknęło. Chodzi o to, że przed wejściem ci dwaj strażnicy zabiorą nam broń, więc w razie czego zaopatrzyliśmy się z Zevranem w dodatkowe ostrza. Możesz je ukryć zaklęciem iluzji? - wyjaśnił szeptem.
- Dopóki w to nie wmiesza się jakaś magiczka, lub strażnicy nie zaczną was obmacywać, to da się zrobić - zapewnił równie cicho Tanyr, po czym spełnił prośbę kompana, wykorzystując fakt że Kaelon zajął Lisę rozmową.
- Myślę, że przejdzie, bo przecież nie powinni się po nas spodziewać, że mamy coś do ukrycia, miejmy nadzieję że się nam one jednak nie przydadzą… - wtrącił Zev przyciszając odpowiednio głos.
Dwa proste zaklęcia sprawiły, że miecz który miał Sher został ukryty pod iluzją bukłaka, zaś broń Zevrana skryła się pod postacią zwiniętego w rulon koca. Przy użyciu odpowiedniego paska, oba te przedmioty niesione były na plecach i nie wzbudzały żadnych podejrzeń.


Gdy ekipa dotarła do bramy, tak jak poprzednio, krata sama się przed nimi otworzyła. Przewidywania Shera, jakoby dwóch strażników miało ich poprosić o broń, zaczęły się sprawdzać... w większości. Tym razem, straży było aż pięć osób.

- Witamy szanownych państwa, pamiętamy was i poznajemy - odezwał się stojący po środku sierżant, początkowo mówiąc do przybyłej drużyny, a potem raczej do “nowych” strażników, którzy uważnie przyglądali się gościom.
- Kapralu, powiadomcie pana Hantrela że przybyli jego kurierzy - zwrócił się następnie do stojącego obok mężczyzny z brodą, który kiwnął głową i skierował się w stronę drzwi.
- A panów muszę prosić o pozostawienie tu broni... Tym razem chodzi o bezpieczeństwo kogoś więcej niż Edmunda - sierżant ponownie zwrócił się do drużyny.
- Tak, rozumiem. - Tanyr uśmiechnął się ze zrozumieniem, po czym podał sierżantowi swój sztylet.
- Jak trzeba to trzeba - rzucił Zevran również szerokim uśmiechem, po czym oddał strażnikom swoje noże i miecz.
Kaelon i Sher też nie mieli przeciwwskazań, przed zostawieniem swoich ostrzy.

Kolejne egzemplarze broni lądowały na stoliku i wszystko przebiegało gładko i spokojnie, aż do momentu gdy Lisa odłożyła tam swój sztylet.
- Pani nie musi oddawać broni. Skoro nie wchodzi pani do środka - powiedział sierżant. - Chyba już o tym rozmawialiśmy? - dodał.
- Bo nie dał mi pan wtedy wyjaśnić. A my jesteśmy razem, ja jestem z nimi - powiedziała kobieta pewnym siebie głosem, gestem rąk wskazując całą drużynę.
Część strażników wyglądała na lekko zdezorientowanych tym stwierdzeniem, ale część przyjęła tę wiadomość jako fakt.
- To prawda? - spytał dowódca warty dla pewności, omiatając wzrokiem zgromadzonych tam kurierów.
Tanyr ograniczył się do skinięcia głową, pozwalając Zerwanowi na zaplusowanie u Lisy.
- Tak jest Panie sierżancie! - odpowiedział dziarsko Piwny Rycerz. - Lisa należy do drużyny, zatem proszę również o jej wpuszczenie, nie sprawi kłopotów - dodał spoglądając na nową towarzyszkę z uśmiechem.
Kobieta spojrzała na niego zadowolona, odwzajemniając się uroczym uśmiechem.
Sher pokiwał też nieznacznie głową, potwierdzając słowa towarzysza, nawet jeśli nie było to konieczne do przekonania strażników.
- Skoro tak, to oczywiście proszę - zgodził się sierżant, skinąwszy przy tym głową.
Nikt nie przeszukiwał gości. Być może ci dwaj strażnicy, których spotkali tu poprzednim razem, pamiętali kto jaką miał broń i polegali teraz na tej wiedzy - choć tak naprawdę to poprzednim razem też nikogo nie przeszukiwali.

Zaraz potem, w drzwiach pojawił się wysłany wcześniej kapral.
- Pan Hantrel zaprasza - powiedział, gestem ręki zapraszając zgromadzonych do domu.
Tanyr ruszył przodem. Co prawda powinien był przepuścić Lisę, ale wolał, by jako pierwszy w oczy Hantrela wpadł ktoś z tych, co przyjęli zlecenie.
Zev wskazał gestem, aby Lisa poszła za Tanyrem i sam ruszył za nią, wyciągając szkatułkę. Odwrócił się tylko i rzucił Sherowi porozumiewawcze spojrzenie drugą ręką poprawiając zwinięty w rulon koc. Khajiit skinął delikatnie głową, trzymając bukłak na wino w pogotowiu.
 
Kerm jest offline