Grimm w ponurym milczeniu obserwował rytuał nekromanty przyzywający szkielety. Nawet dla osoby niezwyczajnej do magii, wnioski nasuwały się same.
- A jednak nasz zwiad nie poszedł na marne. Czarnoksiężnik i jego martwe sługi. Casparze masz rację, zwłoki trzeba palić, ale to zostawmy na później. - Teraz przynajmniej wiemy, że tam gdzie uderzy błyskawica pojawia się coraz więcej szkieletów. Jednocześnie wyznacza ona trasę upiornego orszaku czarnoksiężnika. Chodźmy! Musimy dotrzeć do uciekinierów z wioski i czym prędzej dotrzeć do klasztoru.
Ruszył z miejsca. Postanowił sobie zapamiętać ilość uderzeń pioruna przywoływane przez nekromantę. "Na brodę Grungniego, a może na coś się to przyda? - zachodził w głowę Grimm. |