Niestety nie udało znaleźć się żadnej areny, nic, nawet takiej małej. Niepocieszony Erik pokręcił tylko głową, i nawet trzy wygrane z rzędu w przeciąganiu liny nie wiele pomogło, to jednak nie to samo. Na szczęście znaleźli miejsce gdzie mógł chociaż porządnie zamachnąć się młotem, co pozwoliło na maciupeńkie wypuszczenie pary, a do tego te wiwaty gdy jako jeden z nielicznych zadzwonił dzwonem na końcu tej dechy, to mu trochę poprawiło humor, no i trzeba przyznać że ogólnie festyn był całkiem fajny i chwilę potem barbarzyńca dał się ponieść emocjom i naprawdę przyjemnie się bawił. Jedzenie który w międzyczasie skosztował też było naprawdę dobre. Jeszcze tylko jakaś kobieta pod ramieniem by się przydała i naprawdę byłby prawie spełniony.
Przemówienie niebardzo go interesowało, ale skoro nie było nic lepszego do roboty - większość atrakcji na ten moment była wstrzymana - to poszedł za wszystkimi pod podest. Sama katedra jak katedra, obok podobnej się wychował, no może budynek się różnił wyglądałem, ale użytek taki sam, a sama bogini też do niego jakoś nie przemawiała.
Gdy kleryk wszedł na scenę, gdy już miał zacząć swoją przemowę stało się coś nieoczekiwanego. Grupka goblinów zrobiła najazd na miasto! I do tego mała. Ifrit ściągnął z patyczka kawałek mięsa który akurat już miał w buzi i wyrzucił go na ziemię.
- No, nareszcie jakaś zabawa. - z uśmieszek na twarzy rzucił w przestrzeń.
Ruszył bez zastanowienia na jednego z goblinów, wykorzystując pęd ciął gobasa wydobytym w biegu mieczem dwuręcznym, otwierając mu mało hirurgicznie klatkę piersiową. Niestety w tym czasie jeden z tych zielonych szczurów dziabnął go udo. Jednak Erik nie pozostał mu dłużny, nie zatrzymując się nawet na chwilę, uniósł ostrze do góry i spuścił je w dół przepoławiając zielonoskórego na pół. Chciał się rzucił na kolejnego ale było już po wszystkim, reszta drużyny zajęła się pozostałymi.
- To wszystko? Nie ma nic więcej? I o co cały ten raban był? - odłożył miecz na miejsce po czym ruszył pomóc wstać jakiejś dziewce.
- Dziękuję. - powiedziała po chwili pokazując na jego udo - Ty krwawisz. - z przejęciem zakryła dłonią usta.
- Nie mam na to czasu. - uśmiechnął się do niej i ruszył do swoich.
- Nawet nie zdążyłem się dobrze rozgrzać. - powiedział z lekkim wyrzutem - Zdarzały się małe najazdy ale nigdy nie słyszałem by weszli tak daleko, i to jeszcze w tej liczbie? - pokręcił głową - To co robimy? Festyn na dzisiaj pewnie się skończył.