Na widok poobijanego herszta w szlachcicu, który nigdy nie był przecież skory do bójek, wzburzyła się krew. Z rządzą mordu w oczach i bojowym okrzykiem na ustach mających zachęcić pozostałych więźniów do linczu, ruszył do ataku. Wiadrem, które dzierżył w dłoniach uderzał w skurwiela raz po raz i nie przestawał nawet wtedy, gdy ten już dawno nie dawał odznak życia.