Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2020, 21:17   #14
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Leopold Kula - szczupły blondyn



Taakk… No i już sądził, że pójdzie już z górki jak go ten lekarz przejął i obiecał zaprowadzić do Zajączka gdy się jednak okazało, że nie ma tak prosto. Potwierdziły się słowa Korka, że Zajączkiem interesowali się czerwoni. Ale nadzieję budziła uwaga, że ostatnio nieco mniej. Gdy się zatrzymali w tej całkiem pustej okolicy szpitala i ten facet w białym kitlu zapytał go co jest grane to Leopold w pierwszej chwili niezbyt wiedział co powiedzieć. Przecież improwizował! Rany, jak żałował, że nie ma z nim Korka. No ale nie było. Musiał sam jakoś sobie poradzić. Po chwili wahania postanowił zaryzykować i powiedzieć prawdę. No tak mniej więcej się znaczy.

- Ja jestem stąd, z Warszawy. Ale mnie wywiało po zimie 39-go. No teraz wracam to chciałem zobaczyć kto z moich pozostał. Bo znalazłem tylko jednego kolegę sprzed wojny. I on mi właśnie polecił Zajączka, że może znać kogoś z moich znajomych. Dlatego przyjechałem aby go zapytać. - powiedział cicho do lekarza. Trochę nerwowo. Bo w końcu nie wiedział z kim rozmawia. Dlatego nie chciał się czymś wsypać jakby ta rozmowa miała wylądować w raporcie chłopców z bezpieki. A jednocześnie jakby gadał właśnie z jakimś byłym akowcem czy kimś kto im pomaga to chciał wzbudzić dobre wrażenie. Co było złego w tym, że się szuka swoich znajomych sprzed wojny albo z wojny?

- To twój znajomy nie powiedział ci w jakim stanie jest Zajączek? - Lekarz pokręcił głową i ruszył korytarzem. - Jak coś z niego wyciśniesz to daj znać.
Mężczyzna podszedł do jednych ze drzwi i otworzył je kluczem.
- Jakby co to wołaj. Zenek ci otworzy. - Lekarz skinął w kierunku mężczyzny stojącego przed wejściem.

Pomieszczenie było tak małe, że ledwo mieściło się w nim metalowe łóżko. Na chaotycznie rozrzuconej pościeli siedział skulony, owinięty kocami człowiek. Wokół walało się mnóstwo kartek z dziwnymi rysunkami i kredek.
- Rysowanie go uspokaja. - Mruknął i skinął na Kulę. - Wchodzisz?

- Tak. Ale chyba mnie nie zamknięcie na amen co? - skinął głową twierdząco chociaż pomieszczenie było takie, że ciarki przeszły go po plecach. No szczerze mówiąc… To nie miał zbyt wiele doświadczeń z wariatami… I miał trochę nadzieję, że Korek przesadza z tym wariatowaniem Zajączka. No ale te wszystkie rysunki… No kurde… Wczuł się chłopak w to wariatowanie… Ale mimo, że czuł się trochę dziwnie w takim otoczeniu to tylko na chwilę. Przecież był żołnierzem! Był na wojnie! Walczył z Niemcami! Przecież nie będzie bał się jednego wariata prawda? No… Ale nie chciał być z nim zamknięty dłużej niż to konieczne. Dlatego odezwał się do lekarza tak pół żartem a pół serio.

- Zastukam jak będę chciał wyjść. - dał znać lekarzowi wchodząc do tego pomieszczenia z tymi dziwnymi bazgrołami. Wcześniej zaś skinął głową na znak, że to właśnie jego przyjaciel dał mu namiar na Zajączka. Ale nie chciał zdradzać Lucka nawet z pseudonimu więc ograniczył się tylko do skinięcia głową.

- Nie martw się, jest raczej nieszkodliwy. - Lekarz zamknął za nim drzwi i po chwili Kula usłyszał oddalające się kroki.

Gdy Leopold wszedł do środka, niemal od razu znalazł się przy łóżku. Ze znajdującego się przy łóżku nocnika zalatywało uryną, jednak ewidentnie nie był przepełniony. Pościel też wydawała się raczej świeża, więc chyba o Zajączka tu dbano. Rysunki były dziwne z pozoru dziwne, jednak Kuli coś przypominały. Gdyby tylko mógł się im przyjrzeć.

- Alicjo.. Alicjo… powinniśmy się śpieszyć… - Oczy Zajączka skupione były na nim. Były przekrwione i jakby zamglone. - Masz śliczną niebieską sukienkę.

Poldek mimo woli trochę się wzdrygnął gdy stuknęły zamykane drzwi. A potem te oddalające się kroki na zewnątrz. Brzmiało jakoś tak… definitywnie. A jak jeszcze usłyszał coś o jakiejś Alicji w niebieskiej sukience mimo woli odwrócił się za siebie chociaż przecież nie mogło być tu nikogo innego niż mężczyzna w piżamie siedzący na łóżku. Ale popatrzył na pacjenta dłużej zastanawiając się jak zacząć rozmowę. To całe wariactwo jakie było dookoła niego było trochę deprymujące. W ogóle nie miał doświadczenia jak gadać z wariatami. Ale może to tylko taka gra? Może ten Zajączek jednak tylko udaje? Przecież Korek mówił, że był akowcem i to jakimś dowódcą. Tu musiał być przecież całkiem cwany.

- Eee… tak… Znaczy cześć. Jestem Leo. Leopold Kula. - właściwie z braku innych pomysłów postanowił zacząć rozmowę jak zwykle. Wyciągnął dłoń do tego drugiego i się przedstawił.

W oczach Zajączka pojawił się błysk. Zbyt inteligentny błysk jak na kogoś kto jest wariatem. Mężczyzna wyciągnął dłoń w kierunku jednej z kartek jakby chciał by Kula mu ją podał.
- Spóźnimy się na herbatkę. - Mruknął. Leopold widział w jego oczach zaciekawienie jednak z jakiegoś powodu Zajączek nadal udawał.

- Eee… Chcesz herbatkę? - Leopolda ukłuła igiełka nadziei, że może jednak coś z tego będzie i nie przyszedł tutaj na darmo. Zerknął na kartkę z czymś co tam było narysowane a którą chyba chciał Zajączek. Sięgnął po nią i podał pacjentowi. Może coś napisze? Bał się, że pomieszczenie jest na podsłuchu czy co? Nie był pewny co o tym myśleć więc czekał na to co się stanie z tą kartką i resztą.

Kartka pokryta była w większości niebieskimi bazgrołami. Nieco przypominającymi labirynty. Zajączek wziął kartkę i zapisał na niej krótkie pytanie.
“Czemu?”

Leopold musiał przyznać, że jednak pojawiła się w nim nadzieja widząc całkiem racjonalne zachowanie pacjenta. Może naprawdę tylko udawał? - Chyba nie mam herbatki. - rozłożył bezradnie ręcę i usiadł na łóżku obok Zajączka. Wziął tą kartkę, kredkę i napisał swój tekst. “Szukam znajomego z powstania”. Napisał krótko aby w ogóle sprawdzić czy ten system wymiany informacji działa.

- Musimy się spieszyć. - Mruknął Zajączek i zapisał krótko.
"Imiona?"

- Postaram się. - odpowiedział kapral w stanie spoczynku. Z trudem mógł zapanować nad emocjami. Czyli Zajączej udawał i był w porządku! Szybko wziął kredkę do ręki i dopisał na kartce swoje litery.

“Jędruś Czerniaków, IX.44, chudy, czarne włosy, mojego wzrostu, nie znam imienia”

Szybko oddał kartkę pacjentowi patrząc na jego reakcję. Zdawał sobie sprawę, że podał niewiele danych no ale sam ich nie znał. No i miał pisać szybko i krótko.

Zajączek zamyślił się na chwilę, a jego dłoń zaczęła kreślić na kartce jakieś dziwne rysunki. Gdy teraz Kula się temu przyjrzał przypominało to niepokojąco jakieś plany… mapę. Już zaczął myśleć, że ten rysuje mu jakąś drogę, gdy kredka zatrzymała się, a poniżej bazgrołów pojawił się napis “Smolna 30, pokój 12”.

Zajączek nerwowo wcisnął mu kartkę w rękę i przewrócił się na bok.
- Masz śliczną sukienkę Alicją, ale.. Za krótką. - Mruknął.

~ Smolna 30? To na Śródmieściu niedaleko Starego Miasta! Wiem gdzie to jest! ~ Kula z trudem ukrył entuzjazm gdy zobaczył konkretny a do tego znajomy adres. A więc z Zajączkiem nie było tak źle. Najchętniej by go uściskał. No ale nie chciał wsypać ani jego ani siebie. Dlatego chociaż ledwo panował na emocjami to starał się spokojnie siedzieć dalej na łóżku pacjenta.

- Za krótką mam sukienkę? - mimo wszystko spojrzał na pożyczony od Korka płaszcz i ubranie jakie miał pod spodem. - No dobrze. To ja pójdę się przebrać. Przynieść ci następnym razem jakiejś herbatki? - opanował się na tyle by jakoś próbować podziękować temu biedakowi. Ale to było trochę trudne aby nie zdemaskować jego przykrywki.

- Lepiej ciastko, kapelusznik zawsze ma herbatkę… wiesz.. Ta jego myszka. - Mruknął Zajączek jakby przez sen.

- Ciastko. No pewnie. Jasne. Jasne, że tak. Ciastko. Będę pamiętał następnym razem. - skinął głową jakby zapomniał o jakiejś oczywistej oczywistości. Znów trochę wrócił ten surrealistyczny klimat jak w momencie gdy tutaj wszedł pierwszy raz. Więc nie był pewny jak powinien się zachowywać aby wyjść w naturalny sposób.

- No to ten… Ja będę już leciał. To trzymaj się Zajączku. I pozdrów ode mnie Kapelusznika. - rzekł wstając z łóżka i po przyjacielsku klepiąc w ramię pacjenta. Potem podszedł do drzwi i zastukał aby dać znać, że chce już wyjść.

Idąc zauważył, że prawie wszystkie kartki zarysowane są planikami podobnymi do tego, który dał mu zajączek wraz z adresem. Wszystkie namalowane na niebiesko.

Nie minęła chwila, a drzwi otworzyły się i stanął w nich lekarz, który ich odprowadzał.
- Jak tam pogawędka? - Spytał zamykając drzwi za Kulą. Leopold dostrzegł, że spojrzał na zwiniętego w kulkę pacjenta z podejrzliwością.

- Jaka pogawędka? Jakbym gadał do ściany. Albo z wariatem. Nie sądziłem, że to takie poważne. - Leopold mruknął z rozczarowaniem i niechęcią próbując nie wyjść z roli. Nie chciał wsypać tego prawie nieznanego mu akowca bo mimo wszystko jednak mu coś pomógł. Poza tym jak ktoś spędził w “obozie dla drwali” 3 lata w sowieckim raju to jakoś czuł do niego naturalną niechęć. Zresztą kto wie? Może jakby na początku 40-go nie pojechał na wschód to teraz by był na miejscu tego pacjenta w szpitalnej piżamie? Dobrze, że miał moment zanim doktor podszedł do drzwi i je otworzył. Bo sam nie wiedząc dlaczego, pod wpływem impulsu, złapał jedną z porysowanych kartek i szybko schował ją do wewnętrznej kieszeni marynarki. W sam raz bo kroki na zewnątrz ustały, usłyszał brzęk kluczy a potem zgrzyt zamka.

- Uprzedzałem. - Lekarz ruszył korytarzem, chcąc najwyraźniej odprowadzić Kulę do wyjścia. - Ale zapraszam ponownie. Pacjentom pomagają odwiedziny.

- Postaram się. Szkoda go. Chociaż nie wiem jak miałbym pomóc. Nie jestem lekarzem, nie znam się na takim czymś. - Leopold nie miał kłopotów z tą częścią bo tak właśnie uważał. Zwłaszcza jak przypomniał sobie pierwsze wrażenie jakie zrobił na nim Zajączek gdy tylko znalazł się w jego pokoju. Poczuł się taki bezradny. No i nie chciał by wyglądało, że pali się do natychmiastowego powrotu. Właściwie to tak nawet było. Żal mu było owego oficera AK ale uważał, że może mu raczej zaszkodzić niż pomóc w odgrywaniu jego roli.

Lekarz odprowadził go do recepcji już nie rozmawiając o niczym szczególnym. Tam się rozstali i Kula obiecał, że następnym razem nie przyjdzie z pustymi rękami. Po czym wyszedł na ten mróz i śnieg trzeszczący pod butami. Najpierw po prostu wyszedł na ulicę. A potem mijając te zaśnieżone ruiny zastanawiał się co dalej. Dzień był jeszcze dość młody. Gdy doszedł do pierwszych krzyżówek uznał, że nie ma chyba przeciwwskazań aby nie sprawdzić tego adresu od Zajączka. Smolna 30. Przynajmniej zobaczyć jak to wygląda z ulicy na pierwszy rzut oka. I potem pomyśli co dalej z tym robić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline