Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2020, 19:15   #105
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Thingrim

Ruszył z pierwszymi roztopami, gdy górskie przełęcze stały się przejezdne po ciężkiej śnieżnej zimie. Miał odpowiedni rynsztunek, oręż i zapasy. A jednocześnie wystarczająco lat na karku i rozsądku, by wiedzieć, że wyprawa do Imperium w tych czasach była czymś więcej niż prostą wycieczką. Kraj wycieńczony i pobrużdżony był wojną, stróże prawa poginęli na polach bitwy albo sami zabrali się za przestępczy proceder. Dzikie leśne bestie szalały po kniejach, oprychy po gościńcach, do tego bieda, beznadzieja i choroby spowodowały, że ludzie byli jeszcze bardziej niechętni i podejrzliwi względem wszystkiego, co obce. Wliczając w to, oczywiście, nieludzi.

A jakby tego było mało, roztopy zamieniły i tak już tragiczne drogi Ostermarku w prawdziwe błotne bajora.

Ciężko powiedzieć, czy szczęśliwie, czy nie. Na jednym z tych plaszczących niby-traktów dogoniła go dwójka młodych brodaczy. Tjori i Fjori, dwójka braci kojarzyła go mgliście z twierdzy, gdzie co parę lat robili interesy, wiedzieli jakim fachem się parał i stwierdzili - zapewne nie bez powodu - iż nie godziło się, by przedstawiciel tak szlachetnej i rzadkiej profesji, będącej dumą brodatego ludu poległ gdzieś sam w błocie, zagryziony przez wilcy albo pobrużdżony przez byle oprychów. Nieczuli na wszystkie głosy sprzeciwu przyrzekli, że doprowadzą go zdrowego przynajmniej do najbliższego bezpiecznego ośrodka cywilizacji, a przynajmniej tego co za to w tamtych stronach uchodziło. Nie byli może doświadczonymi wojownikami, ale nadrabiali to zapałem, no i mieli własną baryłkę do podziału...

Ostatnim, jeszcze mniej spodziewanym członkiem tymczasowej kompanii został Waldo. Waldo był człowiekiem, miał włosy przycięte od garnka, złamany nos i dwa wystające z przodu zęby. Dwa dni ignorowali go, mimo że wszyscy podróżowali tym samym zalanym błociskiem traktem. Tyle że on miał wóz, a oni człapali w brei na piechotę. Raz to on ich wyprzedzał, gdy grunt był twardszy, raz oni, gdy jemu grzęzły koła. Tak w kółko, aż w końcu stwierdzili, że wzorem Sigmara i zacnych krasnoludzkich Przodków alians ras okaże się korzystniejszy. Oni nie musieli brodzić cały dzień po pas w błocie, a on nawet, jeśli się zakopał, mógł liczyć na pomoc silnych krasnoludzkich ramion. Któregoś dnia po srogiej napitce dwójka młodszych brodaczy rozgadała się na dobre i napomknęła o profesji Thingrima, wywołując tym zupełnie niespodziewany efekt u Walda. Z jakiegoś powodu, niesamowicie go to zafascynowało, choć ciężko powiedzieć na ile w ogóle zrozumiał, o co chodzi i na czym to wszystko polegało. Waldo bowiem, wyjątkowym okazem intelektu zdecydowanie nie był.

Do Bissendorfu mieli jeszcze jakieś trzy dni, chwilowo nie padało, a mroźne podmuchy schodzącego z gór wiatru trochę utwardziły błoto, jechało się więc całkiem przyjemnie. Szare chmury odsuwały się trochę i pokazywały nawet zarys bladego słońca.
- Więc rzekliście, że jako to było? Rżnie się znaki takowe na sprzętach wszelakich? Że niby jakby te widły... O te, co tam leżą na pacę chciał tak dla przykładu eee... - podrapał się po głowie. - w lancę rycerską odmienić... to by się dało, ino kreśląc na nich jakiś tajemny wywijas? - zrobił bolesną minę, jakby wyobrażenie sobie tego pochłonęło wszystkie dostępne mu zasoby pomyślunku.
Krasnoludy siedzące dalej na tyłach wozu ledwo ukrywały parsknięcia. W przerwach między rechotem podśpiewywały cicho jakąś skoczną tawernianą piosnkę o dzielnych wojakach, hożych dziewojach i swędzących konsekwencjach będących wynikiem ich spotkań.
 
Tadeus jest offline