Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2020, 20:24   #769
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Sprawa przełęczy i tego co się dzieje w Wissenlandzkiej tak zajęła Galeba że ten przeoczył że demon zapewne jest najbardziej po wybuchach interesującą króla i doradców kwestią. A przede wszystkim że wypada samemu zacząć na ten temat mówić, a nie czekać na pytania.

- Tak. - kiwnął głową nie tracąc rezonu - Kwestia parszywego demona.

Wolał opowiedzieć o tym sam jako że Detlef nie do końca wierzył w całą sprawę a i nie wszystko widział.

- Podróżując przez Wissenland natrafiliśmy pośród wzgórz na kamień runiczny spisany znakami dawnych umgi. Przystąpiłem do badania obiektu i chociaż nie byłem w stanie odczytać znaków zrozumiałem że chroniły przed czymś zamkniętym w kamieniu. Nie byłem w stanie określić czy dalej spełniał swoje przeznaczenie czy był pusty. Jedyne co mogło być wskazówką co do tego stanu rzeczy był złoty klin wbity w sam środek kamienia.

- Jednym z naszych towarzyszy była kobietą umgi z Estalii. Dobra wojowniczka i kompana, wierząca głęboko w boginię Myrmidię. Była jednak bardzo w emocjach rozchwiana, a i zdarzało się jej mówić od rzeczy lub tracić kontakt z rzeczywistością, jakby nadużywała mocnych ziół.

- W trakcie badań sama przyglądała się kamieniowi. Miała ze sobą kruka który niczym się nie wyróżniał. W pewnym momencie wyszarpnęła klin i dała go krukowi a ten odleciał. Obawiając się że uwolniła przy tym jakiegoś złego ducha przygotowaliśmy się do walki lecz nic się nie wydarzyło. Zbeształem kobietę za nierozwagę. Powódu jej wybryki upatrywałem w jej szaleństwie.

Opowiadając dalej Galeb streścił dalszą podróż i stwierdził że dopiero teraz z perspektywy czasu widzi że pewne rzeczy wskazywały iż coś jest nie tak. Czarodziej umgi bardziej wyczulony na magiczne sprawy też nie mógł nic konkretnego wyczuć… do czasu.

Sytuacja zmieniła się dopiero na drodze do przełęczy, już po ostatnim miasteczku człeków przed górami. Kiedy kobieta coś szepnęła do kruka a ten zdołał przestraszyć demonicznym rechotem wszystkie zwierzęta w konwoju granicznych. Oddział wykorzystał sytuację by zaskoczyć człeków, ale zarówno Galeb jak i drużynny czarodziej mieli już niezbity dowód że w zwierzaku siedzi zły duch.

- Lecz wszyscy uznali że szalona kobieta nie wie co robi i zaczęliśmy myśleć jak wyrwać ją ze szponów tej istoty, o której mówiła że jest… pfu... przyjacielska i pożyteczna. Nie było jednak zgody co do tego co mamy począć. Chciałem ubić kruka, czarodziej oponował bojąc się że to spowoduje zmanifestowania się demona i skupienie jego gniewu na nas. A trzeba było dalej działać w sprawie przełęczy. Perspektywa zabicia dziewczyny nie mieściła się nikomu w głowie. Zdołaliśmy się schronić w opuszczonej kopalni. Udaliśmy się z Detlefem i kolegą niziołkiem do Khazid Nauk, reszta została by lizać rany.

Galeb opisał wizytę w wiosce, nie kryjąc że przykre to było doświadczenie i to z jego własnej winy, bo ciężko mu było mówić cokolwiek o drużynie umgi których chociaż nie lubił to podróżował z nimi i przelewał krew. Nie mówiąc o tym że stawiała go w złym świetle, bo nie powstrzymał dziewczyny przed zrobieniem tak głupiej rzeczy jak uwolnienie demona. Poinformował więc Starszego o ich sytuacji i wrócił z towarzyszami do kopalni. Tymczasem umgich nawiedził Magister Tivoli - Galeb opisał krótko że ten wyższy rangą Czarodziej Cienia manipuluje plemieniem goblinów by te atakowały Granicznych. Magister wyczuł demona i ruszył w pościg za nim by go unicestwić.

- Ponieważ dziewczyna oddaliła się by nabrać wody ze strumienia Tivoli skontaktował się z drużynnym magiem i dał mu wybór - albo sam załatwi sprawę, albo Tivoli z goblinami zabije wszystkich.

Koniec końców mieli też zadanie do wykonania. Galeb zrelacjonował co działo się dalej pokrótce, bowiem sporo w tym było rzeczy nie związanych bezpośrednio z demonem. Jednak atak goblinów i sytuację kiedy Leonora skorzystała z demonicznych mocy opisał szczegółowo.

- Kiedy jej ręka zmutowała zrozumiałem że jest już dla niej za późno. A fakt, że klin był schowany cały czas w jej kosturze wskazał mi że dziewczyna działała z premedytacją. Zaatakowałem ją i zdołałem ogłuszyć lecz wtedy Tivoli obezwładnił nas. Następne co pamiętam to obozowisko goblinów.

Galeb opowiedział jak zdał relację czarodziejowi z tej samej kwestii i jak ten kazał im uciekać w nocy kiedy gobliny będą bawić się w zabijanie mutantki. Jej rzucanie na przemian oskarżeniami, tłumaczeniami, żalami i bronieniem demona tylko pozwoliło zrozumieć Runiarzowi że był głupcem uważając że dziewczyna nie wie co robi. Doskonale wiedziała co robi i pomimo nauk bogów umgi by istotom demonicznym nie ufać, ta mu zaufała i uznała go za swojego przyjaciela.

- Najgorsze było to że w trakcie walki, tuż przed pojmaniem, odrzuciła kij w którym znajdowało się “naczynie” z demonem. Jedna osoba z oddziału, były skazaniec, podjął przedmiot i zdezerterował.
- Galeb podał rysopis i imię Diuka, po czym dodał - Dowiedziałem się tego dopiero kiedy powróciliśmy do oddziału. Kazałem drużynnemu magowi przekazać tą informację Magistrowi Tivoli, który już powinien być na jego tropie. Ponieważ demon stał się jego priorytetem dopiero po rozwiązaniu jego kwestii czarodziej wróci do szczucia goblinów na Granicznych by się wzajemnie wykrwawiali.

Wraz z końcem relacji Galeb odetchnął lekko, ale pauza trwała krótko.

- Kiedy modliłem się przed Ołtarzem Valayi, Pramatka przemówiła do mnie. Nakazała mi bym swoje błędy naprawiał. A sytuacja że po Górach Czarnych przemieszcza się demon postrzegam jako mój własny błąd. Zachowanie umgi nie jest żadnym wytłumaczeniem. Dlatego teraz kiedy zrelacjonowałem wam Królu i wam Czcigodnym co się wydarzyło i co się dzieje w Wissenlandzie i na Przełęczy, udam się w góry by dopilnować poskromienia i odesłania demona do piekielnej czeluści lub z powrotem do jego więzienia. Lecz jeżeli chcecie mnie osądzić to pod waszą jurysdykcję się oddaję, bo uczyniłem obrazę wobec Was i Waszych Przodków pozwalając by to wszystko się wydarzyło na waszej ziemi.
 
Stalowy jest offline