Ubecy? Jakiś rodzaj milicji? Ale co takiego taki Grzesiek mógł przeskrobać… Alkohol sprzedawał na lewo? No, poza wszystkim, jeśli milicja kogoś aresztuje, to po 24 godzinach musi wypuścić – tak przynajmniej Iga słyszała. Powinien więc już wrócić…
Rozmyślania przerwało wejście pani Hanny.
- Szefa dziś nie będzie? – Iga bez skrępowania przeliczyła pieniądze w kopercie. Wyjęła parę banknotów - coś koło 10 % całej sumy – i wręczyła kobiecie.
Hanna uśmiechnęła się i wsunęła swoją dolę za dekolt. Iga czasem się zastanawiała, czy Hanna nie odlicza sobie sama części pieniędzy z napiwków, zbierając podwójną pulę. Nie wpływało to jednak na jej zachowanie - wiadomo, ręka rękę myje.
- Widziałaś tych dwóch, lepiej ubranych? Mówią z rosyjskim akcentem. Kręcą się tu od paru miesięcy… Pytali o coś?
- To co zwykle, czyli kiedy masz następny występ. - Starsza kobieta wydobyła papierosa i odpaliła go. - Lubią cię.
- Może i tak, ale mam wrażenie, że jest coś więcej … - Iga była sceptyczna - Żaden z nich nigdy mi niczego nie proponował, to niecodzienne. Z kimś rozmawiają?
- Na pewno nie ze sobą. - Hanna zamyśliła się na chwilę paląc papierosa. Ten rusek chyba gadał kiedyś z Jaśkiem.. Wydaje mi się, że też widziałam jak palili z Grześkiem na zewnątrz. Ten drugi gadał kiedyś, z którąś z kelnerek. - Po chwili starsza kobieta uśmiechnęła się. - Co.. podoba ci się któryś?
- Nie - zaśmiała się Iga. - Jeśli się tobie podobają - możesz ich brać. Ale to dziwne, że tyle czasu przychodzą, a żaden z nich nawet się do mnie nie odezwał.
- Może po prostu lubią twoje występy. - Hanna wzruszyła ramionami.
- Może i tak. - Iga uśmiechnęła się i poklepała kopertę. - Spokojnej nocy, Hanno.
***
Lokal opustoszał, ktoś przecierał jeszcze podłogę, ale gości już nie było.
Iga pchnęła drzwi prowadzące na zaplecze i poszukała Tomka wzrokiem.
Mężczyzna zamiatał akurat zaplecze pogwizdując cicho. Widząc wchodzącą Igę skinął jej głową i wrócił do przerwanej pracy. Miał koło trzydziestki, a wojna pozostawiła na jego twarzy bliznę ciągnącą się od policzka w dół i znikającą gdzieś za kołnierzykiem.
- Dobry wieczór - odezwała się kobieta. - Widziałeś Grześka?
- Dzisiaj nie. - Mężczyzna spojrzał zaskoczony na artystkę. Podrapał się w zamyśleniu po bliźnie. - Wczoraj się już nie pojawił.
- Hmm.. - pokiwała głową. - Podobno go zgarnęli. Coś wiesz? - nie bawiła się w owijanie w bawełnę.
- Na pewno nie zgarnęli go stąd. - Tomek odezwał się z wyraźną niechęcią i wrócił do przerwanego zamiatania.
Iga podeszła bliżej i złapała za górę kija od miotły.
- Stąd pewnie nie…- powiedziała. - Tu się z kimś kłócił, kogoś bał… Tak słyszałam. A ty podobno coś widziałeś. - wbiła pytające spojrzenie w twarz chłopaka.
- No tak… - Tomek westchnął ciężko i spojrzał na stojącą obok kobietę. Jego oczy były chłodne spojrzenie nieco nieprzyjemne. - Po co ci to?
- Hmmm .. dobre pytanie - pomyślała. Po co jej to? Grzesiek ani ją grzał ani ziębi. Powinna mieć go w nosie, prawda? Ale Iga, ponad wszystko, lubiła wiedzieć. Denerwowało ją, kiedy ludzie robili przed nią tajemnice. Ale przyznawanie się do wścibstwa nie było w dobrym tonie…
- Szef się niepokoi. - powiedziała więc. - Prosił, żebym się rozejrzała
- Bo nie ma nikogo innego co? - Mruknął niechętnie Tomek i zamilkł. Widać było jak układa sobie wszystko w głowie i w końcu westchnął i wzruszył ramionami. - Paliliśmy raz tutaj. Wiesz pogawędka, papieros… Nagle zareagował jakby zobaczył ducha. Przyszedł taki chłopak… ubrany był dziwnie.
- Dziwnie, czyli jak? I kiedy to było?
- Niedawno… ze trzy dni temu? - Ni to powiedział ni zapytał Tomek. - Ale nie wchodzili do lokalu. Poszli pogadać, tam. - Skinął w kierunku znajdujących się naprzeciwko zaplecza oficyn.
Popatrzyła za jego dłonią.
- Hmm - mruknęła, nie wiadomo czy dziękując, czy potwierdzając. - Jak był ubrany? Mówiłeś, że dziwnie.
- Dziwny to on był cały. - Mruknął niechętnie Tomek. - Dziwnie chudy, choć po wojnie to sama wiesz… albo i nie. No ale fakt faktem chudy był, wyglądał jak cień albo duch. Do tego miał na sobie niebieskie wdzianko. Sama widzisz jaka jest pogoda. Zimno, tak że ludzie na ulicach zamarzają, a on chyba nawet butów nie miał. Grzesiek poleciał do niego i okrył go własnym płaszczem.
- Czyli znali się - Iga myślała głośno. - Obcego by nie okrywał… Może to jego przyjaciel, ktoś z rodziny, brat, kuzyn? Kłócili się potem?
- Z tego co mi powiedział jakiś stary współlokator. - Tomek westchnął ciężko wyraźnie zmęczony tą rozmową. Usiadł na jednej ze skrzyń wyraźnie dając za wygraną. - Chcesz nieco bimbru? - Wydobył spod skrzyni piersiówkę. - Czy przy przez gardło artystki coś takiego nie przeleci?
Uśmiechnęła się, aprobująco.
- Nie masz pojęcia, co już w tym gardle było.. Kiedyś Ci opowiem. - obiecała mu.
- Współlokator z teraz, czy z wcześniej? - dopytała jeszcze . - I co ma z tym wszystkim wspólnego bezpieka?
Tomek sam upił łyk i podał piersiówkę Idze.
- Wiesz… nie wypytywałem. Ale jakby był z teraz to by pewnie się tak nie dziwił na jego widok.. Ale kto go tam wie. - Chwilę przypatrywał się pytająco Idze. - Skąd ty wzięłaś tą bezpiekę?
- Jasiek coś wspominał - przyjęła piersiówkę i pociągnęła niewielki łyk. – Dla mnie trochę za mocne – oddała chłopakowi.
- Stamtąd wyszedł? – wskazała brodą. – Co tam jest?
- Opuszczona kamienica.. A raczej wiesz… - Tomek skinął podbródkiem jednocześnie popijając pewnie z piersiówki. Na nim wyraźnie trunek nie zrobił wrażenia. - Na piętrach ktoś mieszka. Ludzie, którym zabrano mieszkania, lub ci, którym się nie poszczęściło gdy przyjechali do stolicy. Przyszedł jakby zza niej… ale serio, Iga, tak? Nie mieszaj się w to. Tamten chłopak wyglądał jak zjawa. Widywałem takich… kiedyś.
- Coś ściemniasz - prychnęła. Alkohol przyjemnie rozgrzewał. - Zjawa? - widać było, że mu nie wierzy. - Serio myślisz, że się nabiorę na jakieś bajki dla dzieci? Zjawy widywałeś? - znów prychnęła. - Bimbru za dużo, ot co.
- Nie zjawy… dzieciaki z getta. - Tomek prychnął i upił więcej bimbru. - Wyglądał jak one.
- Ach - Iga wstała i przewróciła oczami. - Tak, na pewno getto… wszyscy są przewrażliwieni w tej materii. Jeśli nawet wyglądał jak dzieciak z getta, to skąd by się teraz wziął? Nie ma już żadnych gett. Coś ci się przewidziało.
Rzuciła okiem na swój przegub - niewielki zegarek na złotej bransoletce wskazywał 23.30.
- Muszę iść. - mruknęła z roztargnieniem. - Transport już pewnie czeka.
***
Do kamienicy matko dotarła po północy. Oczywiście – nikt z lokatorów nie spal, wszyscy jak zawsze dyskutowali, o obecnej sytuacji, tatrze, filmie, przeczytanych i cudem zdobytych książkach… Towarzystwo rzadko kładło się przed drugą. Dym z papierosów spowijał salon.
- Jagusia! – jowialny mężczyzna prze 70 zamachał ręką na widok wchodzącej kobiety – Siadaj na kolana do wujka Jasia!
Iga uśmiechnęła się, samymi ustami.
- Wujku, wujek trochę nie przesadza? już wyrosłam z czasów kiedy wujkowi siadałam… Plany wujka na karierę też siadły, co? – nie mogła się powstrzymać od drobnej złośliwości.
- Właśnie! Twój Jerzy ma reżyserować ten najnowszy film! Podobno wszystkie fundusze na to idą. Może mnie zaprotegujesz?
- Wujek sam musi pogadać z Jerzym.. – Iga zręczne wywinęła się z wyciągających się po nią ramion wujka, odmówiła jednej i drugiej szklanki z alkoholem, wymigała się z kilku propozycji towarzyskich, obiecała, że zaśpiewa jutro, pocałowała matkę w policzek i zniknęła w prywatnej części domu. Składały się na nią dwa niewielkie pokoiki i dociśnięte obok pomieszczenie, mieszczące łazienkę połączoną z kuchenką.
Szybko załatwiła wieczorna toaletę i wsunęła się pod kołdrę.
Mimo zmęczenia sen nie nadchodził. Słyszała śmiechy dobiegające z salonu, jakieś krzyki zza okna, stukoty na schodach.. zwykle, codzienne odgłosy. Zawsze przy nich zasypiała, więc czemu dziś ją rozpraszały?
W końcu zrozumiała – to nie hałasy, to ciekawość. Była ciekawa, co jest w tamtych oficynach., gdzie podział się Grzesiek, o co chodzi z ta bezpieką (może wartko kogoś o to dopytać? Coś jej majaczyło, że bezpieka to nie do końca milicja), tym dzieciakiem z getta (jeśli nie był zwykłym przewidzeniem).
Postanowiła, że jutro zabierze kogoś do pomocy – może Jaśka z kawiarni, a może jednego z młodszych lokatorów matki i popyta w tej kamienicy. Sprawdzi oficyny. Ale to koło południa, jak będzie jasno. Wieczorem znów występ, a w międzyczasie powinna popracować nad swoją rolą w filmie Jerzego. A raczej nad Jerzym, żeby wziął ten film, bo wtedy jej udział stawał się automatyczny.
Powinna jeszcze dopytać Jaska o tego ruska z sali. A może po prostu sama zawrze znajomość z wpatrzonym w nią widzem?
Zapowiadał się pracowity dzień.