Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2020, 14:05   #64
Aronix
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Gdy tylko weszli do środka, Lisa zatrzymała się, aby zrównać się z Zevranem.
- Dziękuję za wsparcie. Bardzo mi miło - wyszeptała Piwnemu Rycerzowi do ucha, kładąc przy tym dłoń na jego ramieniu.
- Cała przyjemność po mojej stronie, wierzę, że uda Ci się załatwić sprawę, z którą tu przybyłaś.- odpowiedział z uśmiechem Zev, spoglądając w Lisie w oczy nie przegapiwszy przy tym jej delikatnego i uroczego uśmiechu. Niestety chwila to nie mogła trwać długo, gdyż Tanyr zdążył się już oddalić, co Zevran zauważył kątem oka. Piwny Rycerz lekkim i eleganckim ukłonem przeprosił Lisę i oddalił się od niej, chcąc zrównać się ze swoim towarzyszem. Sher i Kaelon też nie zostawali w tyle; w przeciwieństwie do strażnika, który wykonawszy swoje zadanie udał się z powrotem przed budynek. Tanyr, idący jako pierwszy, zatrzymał się o krok od Hantrela.
- Panie Edmundzie - powiedział, skinąwszy głową na powitanie. - Mamy przesyłkę i chyba zmieściliśmy się w terminie. Ale z powodu paru okoliczności, niespodziewanych, musimy porozmawiać, zanim przekażemy przesyłkę. I nie, nie chodzi o podbicie ceny - uprzedził ewentualne obiekcje.
- Ależ rozumiem, oczywiście. I z tego właśnie względu... - zaczął cicho i spokojnie Edmund. - Omówmy to szybko, wszak nie mogę pozwolić aby nasze “okoliczności” czekały.
- Zapraszam państwa do gabinetu - powiedział już głośniej, choć nadal opanowanym głosem i sam cofnął się do środka.
- Nie mam na myśli twego gościa, a osobę, która wręczyła nam przesyłkę po tamtej stronie oceanu - odparł Tanyr, robiąc tylko jeden krok, a w tym czasie Zev zajął miejsce po jego prawej stronie. - Dotarły do nas niepokojące wieści o tamtym panu. Nie można otwierać przesyłki, bo nie wiemy, czy nie kryje się w niej jakaś niemiła niespodzianka. A gdyby jej... - spojrzał w stronę gabinetu - coś się stało...
Piwny Rycerz z zaciekawieniem spojrzał na Tanyra, jednak szybko wrócił wzrokiem na Hantrela.
- Faktycznie, być może wszyscy jesteśmy zagrożeni tym, co znajduje się w tej przesyłce.- dodał unosząc nieco szkatułkę. W pierwszej chwili Edmund wyglądał na lekko zdezorientowanego. Obrócił głowę, spoglądając za siebie, w głąb pomieszczenia, które wyglądało na puste.
- Ach, księżna - uświadomił sobie kupiec - jej wysokość przebywa teraz w jadalni - powiedział, nieznacznie wskazując dłonią swoją prawą stronę.
- Zapewniam, że nigdy nie naraziłbym jej wysokości na degustowanie czegoś co mogło zostać zatrute i podejmę wszelkie środki ostrożności - powiedział Hantrel z pełną powagą i stanowczością.
- Jakież to niepokojące wieści macie o panu Razorze? Znam człowieka od wielu lat - spytał, wymijając jednocześnie biurko.
- Dowiedzieliśmy się, iż pan Razor para się zakazaną sztuką nekromancji - odparł Tanyr. - Nie jest to nic pewnego, ale... spotkaliśmy go w towarzystwie wampirów. Lepiej więc zachować pewne środki ostrożności.
- Nekromancja? Wampiry? - Zdziwił się Edmund. - Ludzie młodzi są skłonni zaryzykować dla lepszego życia, to bym zrozumiał. Ale ktoś dorosły i tak majętny? - mężczyzna zdawał się wątpić w zasłyszane informacje. - Oczywiście lepiej, jak to mówią, dmuchać na zimne. I zapewniam, że dokładnie sprawdzę zawartość, zanim zostanie ona podana na stół - powiedział, tym razem już zupełnie poważnie.
- Myślę, że możemy się już rozliczyć. Musicie jeszcze tylko podpisać odbiór zapłaty - powiedział Edmund, szykując na biurku jakieś dokumenty.
Tymczasem dało się usłyszeć cichy szept Kaelona:
- Ninja na szafie - przekazał śnieżny elf.
Zev przyjął wiadomość elfa ze spokojem, obecności przybocznych ochroniarzy Hantrela można się było spodziewać. Sama postawa ich zleceniodawcy nie wydawała się nieszczera, być może faktycznie Hantrel nie miał żadnych nieczystych zamiarów odnośnie szkatułki, a być może nie było w niej w ogóle nic niebezpiecznego. Zevran nie mógł wykluczyć tych okoliczności, tak samo jednak jak nie mógł wykluczyć jakieś mrocznego spisku, w którym owa szkatułka miała mieć istotne znaczenie. Niestety jednak trzeba było podjąć jakąś decyzję. Jeśli to wszystko było mistyfikacją, to Edmund dobrze grał swoją rolę i w żaden sposób się nie zdekonspirował, tak więc nie było podstaw do odmowy spełnienia zobowiązania.
- Oczywiście, należy sfinalizować i podsumować całą naszą eskapadę- rzucił lekko, uśmiechając się przy tym, po czym ruszył powoli do przodu i stanął przy biurku, jednak jak najdalej od miejsca w którym miał się znajdować według słów Kaelona Ninja. - Jednakże mimo wszystkich Pana zapewnień, mamy cały czas duże wątpliwości co do zawartości tej szkatułki. Być może Razor tylko uśpił Pana czujność, aby teraz móc zrobić coś bardzo złego. Jeśli to nie problem, czy mógłbym zasugerować otwarcie przesyłki w bardziej kontrolowanych warunkach i przy naszej asyście? – Zapytał wpatrując się w Hantrela i kładąc szkatułkę na biurku, jednak cały czas mocno ją przytrzymując dłonią.
- Jesteśmy zaprawieni w boju, a do tego mamy magów w zespole, moglibyśmy służyć ewentualną ochroną w razie czego, a przynajmniej jej uzupełnieniem.- dodał, na koniec wymownie zerkając w stronę szafy, gdzie zaraz potem zawędrowało także spojrzenie Hantrela.
- Byliśmy świadkami tego, iż Razor utrzymuje kontakty z wampirami - dodał Tanyr. - Rozmawialiśmy z wampirzycami, z którymi przebywał. Ze względu na obecność... Jej Wysokości... powinniśmy postępować bardzo ostrożnie.
- Mam zaufanie do pana Razora, ale oczywiście możemy otworzyć szkatułkę razem - odpowiedział Hantrel. - Warunki tu są dobre, Kazutti zejdź z tej szafy, Ayro jesteś tu? - kontynuował, mówiąc raz do Zevrana, potem do szafy, a następnie rzucając słowa w nieokreślonym kierunku, na które nikt jednak nie odpowiedział.
- Tu jej nie ma - powiedział po chwili Sher i przejechał palcem po nosie.
- Pewnie pilnuje Jej Wysokości, ale pan Tanyr na pewno da sobie radę - powiedział, podchodząc do szkatułki z zamiarem jej otwarcia, omiatając jednocześnie wszystkich wzrokiem... I coś mu jednak nie pasowało.

- A gdzie pan Delamros? I kim pani jest? - zapytał, dostrzegając rudowłosą kobietę, która dotychczas chowała się za innymi.
- Witam panie Hantrel - odpowiedziała Lisa. - Ja jestem właśnie za pana Delamrosa. Bo on został ranny i jest teraz pod opieką w świątyni, ale dał mnie na zastępstwo, aby nie zaniedbać swoich obowiązków wobec pana i w pełni zasłużyć na zakontraktowaną zapłatę - powiedziała uprzejmie i spokojnie, z takim przekonaniem że każdy by uwierzył... Wliczając Edmunda Hantrela.
- Problem jest tylko jeden... - powiedział Tanyr. - Ktoś zapomniał wspomnieć, iż wspomniany Delamros skumał się z piratami i chciał ukraść przesyłkę. Z tego też powodu nie zasługuje na zapłatę.
Ciekaw był co teraz zrobi Lisa. I był przygotowany na to, by ją potraktować jakimś paskudnym zaklęciem gdyby tylko chciała zrobić coś głupiego.
W pierwszej chwili kobieta była bardzo zaskoczona, wręcz zszokowana słowami czarodzieja.
Zevran odwrócił się i spojrzał na Lisę, próżno było jednak szukać w tym wzroku wsparcia. Pewnie użyła szybkiego blefu, jednak po wydarzeniach, które spotkały ich w trakcie podróży nie mógł wykluczyć, że doskonale wiedziała co się stało z ich byłym kompanem, ponieważ trzymała z piratami.
- Delamros powinien się cieszyć, że udało mu się uciec ze statku i nie wpadł w nasze ręce. Tutaj zgadzam się w pełni z Tanyrem i od siebie zawnioskowałbym, aby przypadającą na Delamrosa działkę rozdysponować między naszą czwórkę, zapewniam, że w pełni zapracowaliśmy na te pieniądze - odpowiedział spokojnie wskazując na swoich towarzyszy i siebie na końcu.
- Z obecną tu Lisą poznaliśmy się niedawno, ma do pana jakąś prywatną sprawę handlową. O odstąpieniu jej wynagrodzenia nie było niestety mowy. - Zev postanowił już nie kryć ich rudowłosej towarzyszki. Osiągnęła w końcu cel o jakim im wspomniała, dostała się przed oblicze Hantrela. Jeżeli jednak miała jakieś inne, ukryte zamiary, to Piwny Rycerz tym bardziej nie miał zamiaru Lisy kryć, gdyż bardzo nie lubił, gdy ktoś go wykorzystywał wbrew jego własnej woli.
Ona tymczasem spojrzała na niego z markotną miną i smutkiem w oczach.
- Zechce pani sprostować? - zasugerował zdecydowanie Edmund.
- Tak tak, przepraszam, skoro brakuje osoby dla której są przewidziane pieniądze, to pomyślałam że mogłyby trafić do mnie. No szkoda było przegapić okazję - tłumaczyła się Lisa, nie będąc przy tym już aż tak pewna siebie jak wcześniej.
- Cóż - zaczął Hantrel, choć nie było pewne, czy Lisa nie chciała powiedzieć czegoś jeszcze. - Później, jak załatwię tę ważniejszą sprawę, to wysłucham pani oferty handlowej. Widzę, że głowę ma pani na karku i być może będzie to coś wartego zainwestowania. Ale oprócz zaradności liczy się także etyka. Kwestia zaufania też jest ważna w interesach, a tym się pani nie popisała - podsumował, przyglądając się uważnie rudowłosej.
- Tymczasem pan Zevran podjął ciekawy wniosek - Edmund zwrócił się do konwojentów. - Panowie... Zależy mi na kontrakcie. Jak nie dostanę kontraktu na dostawy dla Jej Wysokości, to cała wasza misja na nic... Jeśli owoce w tej szkatułce nie będą zatrute ani przeklęte, tylko będą dobrze smakować. Jak spełnią swoje zadanie i dostanę kontrakt, to wypłacę wam bonus z części przeznaczonej dla Delamrosa - wyjaśnił Hantrel, przystając na propozycję Zevrana... po spełnieniu odpowiednich warunków.
- To brzmi bardzo rozsądnie - zgodził się Kaelon.
- Nie mam nic przeciwko temu - powiedział Tanyr.
- No w takim wypadku myślę, że nie ma na co czekać! - podjął również Piwny Rycerz ustawiając u prawego boku Hantrela.
 
Aronix jest offline