Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2020, 20:27   #19
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Trudno było powiedzieć, czy to była wina wyzywającej sukni czy też czaru, ale… tym razem rzeczywiście przyciągała uwagę. Spojrzenia męskie i kobiece wodziły po niej. Nie wszystkie pożądliwe, ale z pewnością żadne z nich było obojętne. Nic więc dziwnego, że ledwie usiadła przy stoliku to od razu zjawiła się tam Dalia.
- Słyszałam, że ci się udało dostać na uniwerek kochanie. Gratulacje. Na co byś miała ochotę? Pierwsze zamówienie jest na mnie.- wymruczała zmysłowo.
- Nie chciałabym cię naciągać, a chętnie napiłabym się z całą załogą Pączka. - El wskazała ruchem głowy w kierunku baru i stojącego za nim Karla.
- Myślę że da się to załatwić. A można by było więcej.- odparła z uśmiechem Dalia i skinęła głową. Po czym ruszyła do Karla, by przekazać mu prośbę czarodziejki.
El odetchnęła, bo choć Dalia uświadomiła jej słabość do kobiet to jednak.. z Mel było łatwiej. Inne kobiety wciąż były zbyt.. zbyt… chwilę szukała odpowiedniego słowa rozglądając się po sali. Zbyt lubieżne? A może jej myśli o nich takie były.
Karl rozlał trunek do kieliszków i po chwili Dalia wróciła z dwoma z nich. Jeden z nich postawiła przed Elizabeth, a drugi uniosła do toastu.
- Za twój sukces. -
Czarodziejka przyłączyła się do toastu i upiła spory łyk z kieliszka.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się do prostytutki.
- Nie ma za co kochanie. - zaśmiała się Dalia wypijając trunek i nachyliła się ku dekoltowi El.- Widzę że rozkwitasz. I zaczynasz nam robić konkurencję.
Tymczasem przez drzwi przeszła znana Elizabeth osóbka. Panna Paxton zatrzymała się w kroku przyglądając zaskoczona El jak i pochylającą się nad nią Dalią. Nieco zbladła, nieco zaczerwieniła się chwilę potem. A następnie pospiesznie udała się ku kontuarowi, by napić się czegoś mocnego.
- To tylko na tą okazję. Na uniwerku czekają mnie długie spódnice i wysokie kołnierzyki. - El zaśmiała się. Z zaciekawieniem spojrzała w kierunku Paxton.
- No nie wiem…- zaśmiała się Dalia i dodała cicho.- Może się okazać że te spódnice nie są aż tak długie.
Po tych słowach wyprostowała się i ruszyła ku kontuarowi. Przy którym do Penny zamówiła mocnego drinka. El obserwowała obie kobiety. Czyżby Penny była kochanką Dalii? W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego. Wierzyła, że azjatka jest w stanie przekonać do siebie każdego. Jej podejrzenia podsycała rozmowa jaką widziała, bo słów posłyszeć nie mogła. Dalia przez chwilę rozmawiała z panną Paxton, która podczas tej rozmowy zachowywała się dość nerwowo i wyraźnie była speszona. Jak uczennica stojąca przed nauczycielką. A Dalia, była Dalią. Roztaczała swój seksapil dookoła siebie, uwodząc każdym gestem i każdym spojrzeniem Penny, tak jak czyniła to przed chwilą z Elizabeth. Czarodziejka była bardzo ciekawa czy byłaby w stanie kogoś tak uwieść… niby z Charlesem się udało. Zerknęła na drzwi wyglądając swojego kochanka.
Niestety/na szczęście jeszcze nie nadchodził, a wkrótce to Amelia zjawiła się z darmowym drinkiem i kolejnym toastem. Po czym przysiadła się i zaczęła wypytywać.
-Tooo… potrzebujesz tych wytrychów z powodu nowego miejsca pracy?
El zarumieniła się i upiła spory łyk.
- Tak.. chyba… mogą się przydać. - Przyznała w końcu. Cały czas nie wiedziała jak się zabrać do zdobycia sprzętu.
- Chyba… mogłabym zdobyć dla ciebie komplecik.- odparła figlarnie blondyneczka.- Ale… pod jednym… tycim warunkiem.
- Jakim? - W głosie El wybrzmiała niepewność.
- Chcę brać w tym udział. Jak będziesz włamywała się tam… to chcę dołączyć do tej misji.- odparła cicho i entuzjastycznie Amelia.
- Ja.. chętnie skorzystałabym z pomocy, ale to… zależy od mojego zleceniodawcy. - Czarodziejka westchnęła ciężko. - I na razie nie wiem czy będe się gdzieś włamywać, czy też raczej próbować się wydostać.
- Kiepsko…- entuzjazm Króliczka wyraźnie oklapł, jak sflaczały balon.- …. ale jeszcze o tym pogadamy, prawda?
- Jasne. - El uśmiechnęła się, by nieco pocieszyć znajomą. - Kto wie… może coś się znajdzie. - Mrugnęła do Amelii i uniosła kieliszek w niemym toaście.
- Oby… lubię taki dreszczyk. A jeszcze siedziba magów… pełna pułapek różnego rodzaju.- szeptała drobna dziewuszka przed toastem. A potem go pospiesznie wychyliła. Następnie wstała i rzekła. - No to pogadamy później. Teraz będę się musiała przebrać na nocną zmianę.
- Pewnie. - Czarodziejka odprowadziłą króliczka wzrokiem i zerknęła jak tam sytuacja przy kontuarze. Była ciekawa czy panna Paxton już uległa Dalii.
Chyba się oparła, bo nie podążyła z egzotyczną kusicielką na pięterko. A po chwili El miała własne problemy na głowie. Charles się zjawił w drzwiach, z niewielkim bukiecikiem kwiatów w dłoni. Wpatrywał się przez chwilę w Elizabeth, po czym ruszył do jej stolika.
Czarodziejka uśmiechnęła się do niego filuteryjnie.
- Czekałam. - Powiedziała cicho, gdy znalazł się obok.
- Wyglądasz zachwycająco.- rzekł wodząc po niej spojrzeniem. Po czym nerwowo podał bukiecik.- To dla ciebie.
- Dziękuję. Usiądziesz? - El wskazała miejsce obok przy stoliku i zanurzyła nos w bukieciku. - Ślicznie pachnie.
- Tak. Ślicznie.- odparł Charles przysiadając się do niej. - Jak ci minął dzień?
- Dostałam pracę. - Czarodziejka pomachała w kierunku kontuaru by przyniesiono jej alkohol i kieliszki. Uśmiechnęła się do swojego kochanka. - Będę pokojówką.
- To wspaniale. - rzekł z uśmiechem Charles unosząc kieliszek w toaście.- Choć oczywiście obietnica mojego przyjaciela jest ciągle aktualna. Wiesz… ta w kwestii Domu Mody.
- Jest też bardzo kusząca. - El przytaknęła. - Ale nieco obawiam się czego Samuel chciałby w zamian.
- Może mieć jakieś ukryte motywy.- zgodził się z nią Charles i dodał czupurnie.- Ale w razie czego… obronię cię.
- Nie chcę miedzy was wchodzić. Wydajecie się byś dobrymi przyjaciółmi, a ja jestem tylko… - El uśmiechnęła się niepewnie. - zapewne przelotną znajomością.
- Nie jesteśmy aż tak dobrymi przyjaciółmi.- zażartował Charles i spojrzał na El mówiąc.- A ty nie jesteś przelotną znajomością.
Czarodziejka oparła się o stół eksponując przed kochankiem swoje piersi uwięzione w ciasnym gorsecie.
- Na razie spróbuję się jakoś utrzymać z życia pokojówki.
- Tak… oczywiście… - wzrok mężczyzny podążył wprost do tej pułapki. Jakże mogłoby być inaczej. Nie dość że miała na sobie jeden z bardziej pobudzających strojów przyjaciółki, to jeszcze wzmocniła jego efekt magią. Nic więc dziwnego, że jej… kochanek długo wpatrywał się w jej krągłości w milczeniu, nim w końcu się odezwał.
- A właśnie… miałem jeszcze… ta Alhmira co ją spotkałaś na przyjęciu i rozmawiałaś z nią. Powinnaś trzymać się od niej z daleka. Słyszałem niezbyt przyjemne plotki o jej małym kulcie.
- Jakie? - Stopa El zahaczyła pod stołem o nogę Charlesa.
- Że to tak naprawdę klub dla wyuzdanych arystokratów i kupców do spełniania swoich erotycznych zachcianek. Że kapłańskie rytuały to przykrywki dla orgii. Że składa ofiary z ludzi i takie tam…- wyjaśniał mężczyzna drżąc pod dotykiem stopy El.
- Cóż… słyszałam już różne opinie o arystokratach i ludziach z Uptown. - Noga El wędrowała coraz wyżej.
- Po prostu uważam, że powinnaś wiedzieć co o niej mówią.- wyszeptał Charles wpatrując się w jej dekolt.- Pragnę cię Elizabeth, bardzo mocno.
- Obawiam się, że pogonią mnie, jeśli znów nie zapłacę za pokój. - Noga czarodziejki dotarła do uda mężczyzny.
- Mogę się dołożyć. Mogę całkiem… zapłacić. Ile kosztuje pokój?- odparł Charles rozchylając szerzej uda i pozwalając pannie Morgan, na cokolwiek miała ochotę.
Stopa El powędrowała wyżej i delikatnie naparła na krocze mężczyzny.
- Niewiele. - Podała kwotę za nocleg w Pączku.
Mężczyzna sięgnął po portfel, podczas gdy czarodziejka stopą badała tą coraz bardziej opiekującą wypukłość w jego spodniach.
- Myślę… że to nie będzie problem.- wydyszał ciężko wykładając na stolik banknot i kilka monet.
- Mam pójść i załatwić nam pokoik? - Stopa czarodziejki dalej drażniła wypukłość kochanka.
- Tak. - Bardziej jęknął niż powiedział Charles. Coraz bardziej rozpalony, co zresztą czuła pod stopą.
El podniosła się, biorąc z blatu banknoty i podeszła do kontuaru, uśmiechając się do Karla.
- Mój towarzysz naciska bym wynajęła pokój.
- Skoro tak…- odparł Karl wykładając klucz.- … macie do rana.
- Oddam wcześniej. - El zgarnęła klucz z lady i ruszyła w kierunku schodów na piętro, machając swą zdobyczą kochankowi.
Zerwał się od razu i pogonił ku Elizabeth… w połowie drogi zwolnił i zaczął iść dostojnie choć pospiesznie. Czarodziejka ruszyła schodami na górę zerkając, który numer pokoju dał jej Karl. Czy… wyglądała teraz jak prostytutka? Ubrana w wyzywającą sukienkę… widząc na pokuszenie swego kochanka? Czemu czuła ten przyjemny dreszczyk gdy to robiła?
Stanęła na szczycie schodów i obejrzała się na Charlesa.
Dostrzegła nie tylko jego rozpalony wzrok, gdy wspinała się po schodach… kusząc go pośladkami i odsłoniętymi ramionami. Dostrzegła także zazdrosne i lubieżne spojrzenia paru klientów tego przybytku wodzące po jej ciele. Czy tak czuły się Melody i Dalia, rozbierane pożądliwym wzrokiem… prężące się, gdy same kusiły potencjalnych klientów do zerknięcia w sakiewki.

- Który numer? - spytał Charles, gdy się z nią z zrównał. Szóstka… ten pokój półork jej wynajął.
- Sześć… - Szepnęła nieco niepewnie. Ona nie była prostytutką… prawda? Choć.. Charles właśnie zapłacił za ich pokój… nie łączyło ich więcej niż seks. Czyżby jednak… stała się ulicznicą. Ukryła cień zmartwienia przed kochankiem.
Mężczyzna wziął od niej klucz i otworzył drzwi zerkając niepewnie do środka.
- Ładnie tu…- skłamał. Bowiem pokój nie był ładny. Był ubogi choć czysty. Były tu tylko podstawowe sprzęty.
- Niezbyt. - El zaśmiała się cicho. - Ale mamy na chwilę przestrzeń tylko dla siebie. - Czarodziejka weszła do środka i zapaliła stojącą przy łóżku na stoliku świecę.
- Wyglądasz prześlicznie.- usłyszała za sobą i poczuła męskie dłonie na swoich pośladkach, gdy była jeszcze nachylona nad świecą.
- Specjalnie dla ciebie. - Wyszeptała opierając się o stolik.
- Tak bardzo cię pragnę Elizabeth.- szeptał młodzian, a jego usta pieściły skórę odsłoniętej szyi i barku. Palce zaciskały się na pośladkach, ściskając je przez suknię. - Bym cię posiadł tam na stoliku, gdyby nie... inni ludzie.
- Możesz mnie za to wziąć tu… gdzie tylko zechcesz. - Wyszeptała w odpowiedzi rozpalonym głosem.
Jej kochanek nachylił się i przywarł do niej ciałem, czuła na pupie napięty materiał jego spodni. Tak blisko siebie byli. Jedna z jego dłoni chwyciła za jej pierś, druga… sięgnęła do trzech sprzączek na samej spódnicy, by poluzować materiał i go móc podciągnąć. El… jakiś drobiazg przez chwilę nie dawał spokoju. Ale przez chwilę tylko… w końcu pewnie nie było to nic ważnego, prawda?
Mimo narastającego podniecenia rozejrzała się po pomieszczeniu na tyle, na ile pozwalało jej na to światło świecy.
Drzwi! Zapomnieli zamknąć drzwi za sobą… Co prawda nie były szeroko rozwarte, to jej kochanek zapomniał ich domknąć.
- Charles… drzwi… - Zdążyła wyszeptać, nim jej myśli nazbyt skupiły się na działaniach kochanka.
- Co... drzwi?- młodzian był również pochłonięty za bardzo sytuacją, by myśleć o czymś innym. Tym bardziej że rozpiął już sprzączki i dłoń jego wślizgnęła się pod suknię, wodząc gorączkowo palcami po kobiecości El przez materiał bielizny.
- S..są… - Czarodziejka jęknęła z rozkoszy czując jak jej bielizna przykleja się do wilgotnego kwiatu.- uchy...lone..
- Mhmm…- nie dosłyszał, bądź nie zwrócił uwagi. Ciężko dysząc do ucha El, ściskał jej pierś przez gorset, wsunął niezdarnie palce pod majtki i poruszał nimi zanurzając je w rozpalonym kwiecie kochanki. Była w tym żarliwa niewinność, nawet jeśli ruchy jego palców trącały czasem fałszywą nutę. No i była nagroda główna, nadal zapakowana… choć wyraźnie wyczuwalna, gdy El ocierała się o nią pośladkami.
Czarodziejka osłoniła jedną dłonią usta by powstrzymać jęki i zaczęła mocniej napierać biodrami na krocze kochanka. Czuła jak jego wypukłość sunie pomiędzy jej pośladkami, niepokojąco drażniąc miejsce do którego sięgnęła wcześniej Mel.
Charles nie wytrzymał… poczuła jak zdziera z niej przemoczone majtki aż do kolan.Nadal pieszcząc jej kwiatuszek zabrał się za uwalnianie od spodni. Puścił przez to jej pierś, ale to nie miało znaczenia. Zaraz ją weźmie w posiadanie. El cudem dławiła własne jęki zerkając nerwowo na drzwi, ale i nie mogąc się doczekać obecności, która już niebawem ją wypełni.
Poczuła jak jej suknia jest podciągana, jak jej gołe pośladki owiewa lekki powiem. Charles pochwycił ją za nie, silnym ruchem bioder naparł na jej ciało. Jego oręż wdarł się w jej kobiecość z głośnym mlaśnięciem… a on sam poruszał biodrami wahadło, starając się by jej pal rozkoszy był w pełni przez nią wyczuwalny. El musiała się chwycić stolika obiema dłońmi i z jej ust od razu wyrwało się ciche jęknięcie. Tak… w końcu… po całym dniu bycia drażnioną przez liczne kobiety. Isadore, Fullę, Amaralde… Mel. W końcu wypełniało ją to znajome, pulsujące ciepło.
- Jesteś… cudo… wna...- dyszał rozpalony mężczyzna mocniej naciskając biodrami i spychając kochankę na stolik. Gdyby piersi El nie były uwięzione w gorsecie, pewnie bujały by się hipnotyzująco. Charles nie był utalentowanym i doświadczonym kochankiem… ale wigoru nie można było mu odmówić. Czuła go… z każdym ruchem, każdym wypełniającym jej ciało pchnięciem. Ów twardy i również pulsujący… wigor. Czarodziejka przygryzła wargi by nie jęczeć z zachwytem poddawała się tym szturmom czując jak przybliżają ją one to szczytu. Jeszcze jeden.. jeszcze raz…. Czuła jak ciało zaciska się na kochanku jak drży od jego najmniejszego ruchu. Doszła nie mogą powstrzymać cichego okrzyku. Charlesowi też niewiele brakowało, dysząc ciężko i sapiąc napierał raz po raz na jej ciało, aż w końcu poczuła jego rozkosz rozlewającą się w sobie.
El oparła się czołem o stolik z trudem łapiąc oddech. Jej wzrok powędrował w kierunku drzwi. Na pewno… na pewno było ich słychać.
Te nadal byłe otwarte nieco. Nie dość by dojrzeć to co się działo na korytarzu. Trzeba by było… wyjrzeć na zewnątrz, by mieć pewność.
- Zamkniesz drzwi? - Głos El był nieco zachrypnięty i nadal rozpalony po szybkich igraszkach.
- A… tak… już… już.- odparł cicho Charles i jedną ręka podtrzymując spodnie ruszył ku drzwiom, by je zamknąć. Oboje usłyszeli kroki zanim to zrobił. Ale nie dało się jednoznacznie ocenić, czy owa osoba słyszała to co wyprawiali. Drzwi zostały zamknięte na klucz.

El opadła na łóżko czując jak z jej wnętrza wypływa nasienie kochanka.
- Ciekawe kto to był. - Odezwała się cicho.
- Nie zdążyłem… zauważyć. Chyba kobieta. Co chcesz bym teraz zrobił? - spytał młodzian przysiadając się do kochanki.
- Rozbierzesz siebie i mnie? - Czarodziejka uśmiechnęła się do Charlesa zastanawiając się kim mogła być ich podglądaczka.
- Dobrze… - najpierw zabrał się za rozbieranie siebie, co przypomniała dlaczego byli razem. Był przystojny, miły oku i miły z natury i miał… odpowiednie warunki do zabawy. Teraz nieco oklapłe.Nagi zabrał się za rozpinanie sprzączek piersi kochanki i rozpinanie guziczków pod nimi.
- Dziś muszę się wprowadzić na uczelnię. - El czuła jak dreszcze rozpływają się po jej ciele w miejscach, których Charles dotykał jej rozpalonej skóry. Jej wzrok wędrował po jego ciele. Tak bardzo cieszyła się, że był jej pierwszym.
- Mhmm… ale… jeszcze się spotkamy, prawda?- pozbawił ją majteczek i zaczął błądzić palcami po piersiach dziewczyny… gdy już była golutka jak on.
- Mam wychodne raz w tygodniu. - Czarodziejka uśmiechnęła się i zamruczała pod dotykiem kochanka.
- To dobrze.- odparł mężczyzna z uśmiechem lekko ściskając krągłości piersi Elizabeth.- Będę czekał.
Czarodziejka jęknęła na tą dziwną pieszczotę.
- Może… powinniśmy sobie znaleźć też jakieś miejsce w Uptown? - Uniosła nogę i otarła się kolanem o męskość kochanka.
- Miejsce? Na co? - zapytał Charles bawiąc się jej biustem i pozwalając dziewczynie na figle.
El zaśmiała się cicho, a jej kolano zaczęło śmielej poczynać sobie z męskością kochanka, powoli ją unosząc i opuszczając.
- A jak zazwyczaj spędzamy nasze spotkania? - Uśmiechnęła się ciepło do Charlesa i sięgnęła dłońmi, zanurzając palce w jego włosach.
- Wynajmowanie takiego lokum byłoby kosztowne… bardzo.- odparł jej kochanek nachylając się ku niej i całując jej usta raz po raz.- Moglibyśmy u mnie… ale mieszkam z siostrą.
- Nawet nie wiedziałam, że masz siostrę. - El odpowiadała na pocałunki podczas gdy jej nogi owinęły się wokół bioder kochanka.
- Jest starsza… ode mnie. I sztywna… i strasznie się rządzi.- zaśmiał się młodzian i westchnął ciężko. - Zwolenniczka czystości fizycznej i duchowej. Akolitka w świątyni Tarkhamona i pracownica kancelarii tamtejszej świątyni.
- Nie będą jej przeszkadzać jęki dochodzące z twojego pokoju? - El przyciągnęła do siebie Charlesa, sprawiając, że ich biodra się spotkały.
- Nie będą… gdy będzie w kancelarii, bądź w samej świątyni. Twoja obecność… by jej przeszkadzała, gdyby o niej wiedziała.- odparł cicho mężczyzna chwytając kochankę za biodra i pośladki. Elizabeth poczuła jak jego oręż zanurza się w jej kwiecie… jeszcze nie w pełni sztywny, ale już niewiele mu brakowało.
- Mhm… - Ciało czarodziejki wygięło się w łuk, gdy kochanek ponownie ją wypełnił. - Nie.. pochwaliłeś się mną…
- Nie mogłem.- zaczął ją całować po szyi lekko i delikatnie napierając biodrami na ciało El, co oczywiście pobudzało jego męskość zanurzoną w spragnionym dotyku ciele dziewczyny.
- Nie… jestem… - El dociskała do siebie mężczyznę nogami, podczas gdy dłońmi pochwyciła własne piersi. - Czysta.. fizycznie?
- Bardzo.. czyściutka… ale nie w tej chwili.- zamruczał Charles poruszając biodrami i sapiąc z pożądania. Delikatnie całował szyję dodając z trudem. -... Musia… łabyś być moją narze… czoną… koleżanek z pracy… nie toleruje.
- Nie słyszałam oświadc..- El jęknęła. - och tak Charles.. mocniej.
- Bo… chyba… za wcześnie?- odparł jej kochanek, zaciskając palce na biodrach czarodziejki i przeszywając ją kolejnymi silnymi ruchami bioder. Panna Morgan czuła jak sztywny i twardy był jej kochanek, jak gotowy by podbić jej rozpalone żądzą ciało.
El nie odpowiedziała. Nie była w stanie skupić się na niczym po za wypełniającą ją obecnością. Charles poruszał się miarowo, jego duma zanurzała się i wynurzała równym tempie. Rozkoszował się sytuacją narzucając ich zabawie powolne spokojne tempo. Jego usta pieściły jej szyję i muskały wargi pocałunkami.
Czarodziejka wiła się pod nim nie mogąc wytrzymać narastającego podniecenia. Jeszcze.. jeszcze trochę. Jej wargi zachłannie łapały oddech pomiędzy pocałunkami.
Charles ocierał się swoim rozgrzanym ciałem o jej, choć te doznania nie były tak ważne… jak jego władcza twarda obecność rozpalająca jej spragnione wnętrze. Cierpliwość młodzieńca nie trwała długo i ruchy bioder kochanka nabrały silniejszego tempa dociskając ciało El do skrzypiącego łóżka.
Brunetka krzyknęła dochodząc i wtuliła się w mężczyznę, mocno rozchylając przed nim nogi. Ale jej kochanek nie uległ temu gestowi poddania się i szturmował jeszcze kilka razy, nim i on poddał się rozkoszy. Po czym to osunął się obok na łóżko i dysząc głośno dochodził po kolejnym spełnieniu.
- Myślę.. że siostra wybrałaby ci inną narzeczoną. - El obróciła się w stronę kochanka.
- Myślę, że pewnie jakąś gosposię.- zaśmiał się Charles. - Moja siostra jest bardzo konserwatywna obyczajowo.
- To jak reaguje na twojego przyjaciela? - Czarodziejka przekręciła się i usiadła okrakiem na kochanku.
- Wyzywa od demonów i go nie cierpi. Mimo że ją podrywał. Jest ładna.- odparł Charles i wzruszył ramionami. - Ale woli towarzystwo świątynnych kapłanek.
- Chętnie bym ją kiedyś poznała. - El przesunęła pupą po biodrach mężczyzny, pochylając się nad nim tak by piersi falowały przy każdym jej najmniejszym ruchu.
- Jeśli chcesz. Ale musisz być grzeczna.- odparł cicho mężczyzna zahipnotyzowany widokiem jej biustu.- Kiedy byś… chciała?
- Wyślę ci wiadomość.. kiedy będę miała dzień wolny. El zaczęła poruszać biodrami szybciej, czując pomiędzy pośladkami miękką jeszcze męskość kochanka. - Jeśli.. podasz mi adres.
- Dobrze…- jedna pierś została pochwycona jego dłonią, druga… na szczycie drugiej poczuła zachłanne wargi kochanka. Przyssane drapieżnie. El zwolniła swoje ruchy poddając się tym pieszczotom. Było jej tak.. błogo. Z chęcią spędziłaby cały dzień oddając się dotykowi kochanka. Jak to możliwe, że tak nieprzyzwoita się stała?

Na to pytanie jej kochanek odpowiedzieć nie potrafiłby. Nie mógłby zresztą, wielbiąc wargami i dłonią jej biust. I to bardzo zachłannie… przez chwilę nawet El przyszło do głowy, że jeden kochanek na raz to za mało… że jest jeszcze jej pupa, szyja, plecy i usta które wymagają dopieszczenia. Głupi i szalony pomysł. Zapewne pod wpływem żartobliwej sugestii Mel podczas wcześniejszych figli. By choćby odrobinę uciszyć te myśli pocałowała Charlesa namiętnie. Sięgnęła dłonią pomiędzy ich ciałami i zacisnęła palce na męskości mężczyzny.
Charles jęknął, gdy poczuł jej dłoń swoim organem miłości, jeszcze dość delikatnym i miękkim ale drżącym pod pieszczotą El. Był całkowicie pod jej władzą. El przełknęła ślinę. Kusiło… tak.. bardzo kusiło przejęcie nad nim kontroli. Pocałowała jego szyję i pomału zaczęła się zsuwać w dół. Czy… czy się odważy? Słyszała że prostytutki robią takie rzeczy, ale toż… ona nie była jedną z nich, prawda? Poczuła męskość kochanka między swymi piersiami i zatrzymała się na chwilę spoglądając na niego.
Jego spojrzenie było zamroczone pożądaniem, jego oddech ciężki od pragnień. Wpatrywał się w nią rozpalonym spojrzeniem, gdy ona czuła ów twardniejący pal miłości, wyraźnie otulony jej własnym biustem. Zsunęła się dalej klękając między jego nogami i niepewnie pocałowała uniesiony oręż.
Odpowiedzią był tylko cichy jęk aprobaty. Charles nie wydawał się mieć w planach osądzania jej pomysłu. Był wszak mniej doświadczony niż ona. El objęła mężczyznę wargami spoglądając mu prosto w oczy. Czuła gorąc wypełniający usta. Coś co z taką łatwością wsuwało się w jej wnętrze, było w stanie jedynie delikatnie zanurzyć się w jej ustach.
I smakowało… niezwykle… zarówno nim jak i nią samą. Ten smak lekko kwaskowaty nie dało się porównać z niczym innym. Charles patrzył rozpalonym wzrokiem na El, oddychając ciężko i uśmiechając się niepewnie i pożądliwie zarazem. Mogła być z siebie zadowolona… podobało mu się to co robiła. Spróbowała wykonać te same ruchy co gdy brała go w swój kwiat. Powoli poruszała się góra dół obejmując go ciasno swymi wargami i czując jak męski czub raz po raz dotyka wejścia do jej gardła.
Słyszała tylko oddech i jęki kochanka, więc chyba szło jej nieźle. Czuła jego rosnące podniecenie, więc z pewnością mu się podobało. Organ miłości kochanka tężał powoli w jej ustach. Nie czuła się jednak gotowa przyjąć jego trybut w swe usta. Powoli uwolniła go spomiędzy warg i podniosła się stając nad nim okrakiem. Lubieżnie oblizując wargi na jego oczach opadła swą kobiecością na sterczący pal.
Charles jęknął cicho w odpowiedzi. Leżąc na łóżku poddawał się ruchowi jej bioder… opadaniu i unoszeniu. Teraz to ona ustalała tempo ich rozkosznych chwil. I ciężar jej ciała zanurzał męskość kochanka w jej spragnione pieszczot ciało. A ona chciała się podroczyć z nim tak jak on z nią. Sprawdzić jego temperament. Poruszała się powoli, niemal ospale. Walcząc z dreszczami własnego ciała. Gdy była uniesiona i czuła czub napierający na wejście zamierała delektując się tą chwilą. Mrucząc i patrząc w oczy Charlesa.
Ten spoglądał na nią rozpalonym wzrokiem, dyszał ciężko i trzymał się mocno pościeli… poddawał się jej oblizując spierzchnięte wargi. Mężczyzna nie odrywał wzroku od jej poruszających się leniwie piersi, jakby był nimi zahipnotyzowany. El nie wytrzymała i przyspieszyła ruchy. Ujeżdżała leżącego pod nią rumaka jakby goniła ją sfora dzikich bestii. Szczyt nadszedł nagle, zaskakując ją. Krzyknęła głośno zamierając na kochanku.
Spoglądając w dół czuła i widziała, że Charles tym razem doszedł pierwszy… wpatrując się w jej nagie i spocone ciało. Oblizywał wargi szepcząc.- Jesteś piękna.
- A ty bardzo przystojny. - El pochyliła się i pocałowała mężczyznę. Nie miała wiele czasu. Powinna się jeszcze przebrać i dostać na uniwersytet. - Będziesz chciał mnie nieco odprowadzić?
- Tak.- potwierdził z uśmiechem Charles wpatrując się w kochankę.- I napiszę ci mój adres.
- Jesteś pewny? Mogę się kiedyś zakraść do twojej sypialni. - Szepnęła przesuwając swymi wargami po wargach mężczyzny.
- I co w niej będziesz robiła?- zapytał z uśmiechem.- Kraść nie ma czego.
El jedynie wyszczerzyła się w odpowiedzi do kochanka i pocałowała go namiętnie, kładąc się przy tym na nim.

Ubranie się zajęło im chwilę. Charles zerkał co chwilę na ubierającą się kochankę co było miłe. Na schodach w dół natknęli się na Dalię opierającą się o barierkę. Szepnęła cicho do El.- Szkoda że drzwi się zamknęły.
Gdy ją mijali.
Czarodziejka uśmiechnęła się do znajomej, czując rumieniec palący ją w policzki. Nie zatrzymała się jednak zamiast tego podążając za Charlesem.
- Będę musiała się przebrać. - Na chwilę się zawahała. - Mam dwie duże walizki.
- Rozumiem… poczekam tu na dole i wezmę od ciebie walizki.- odparł uprzejmie jej kochanek. Tymczasem Dalia ruszyła na górę.
El ucałowała go w policzek radośnie i podeszła do Karla oddając mu klucz.
- Mel mówiła, że zająłeś się moimi walizkami. Charles powiedział, że mi z nimi pomoże.
- Ok. Zaraz je przyniosę.- odparł półork i krzyknął do Króliczka.- Amelio zastąp mnie tu na momencik.
I ruszył na zaplecze. El szepnęła za nim ciche “dziękuję” po czym uśmiechnęła się do zbliżającej się blondynki. Przy okazji rozejrzała się, szukając wzrokiem Mel. Jej “normalny” strój pozostał w pokoju przyjaciółki.
Ta siedziała właśnie na stoliku jednego z klientów, kusząc dekoltem gdyby była pochylona podczas rozmowy. I pozwalając mu wodzić dłonią po kostce i łydce. W sumie… to był dobry moment by zabrać z pokoju swoje rzeczy. Szybko podeszła do Charlesa.
- Karl zaraz przyniesie moje walizki. Skoczę na górę. - Nim mężczyzna odpowiedział zebrała się i ruszyła po schodach na piętro.
Tam dostrzegła jak Dalia stoi przy drzwiach do swojej komnaty uśmiechając się wesoło.
- Wpadnij kiedyś to poświętujemy twój sukces. - rzekła do panny Morgan.
Naprawdę wyglądało jakby azjatka na nią polowała.
- Postaram się wpadać raz na jakiś czas. - Odpowiedziała nieco wymijająco, podchodząc do drzwi pokoju Mel. Nie chciała zostawiać Charlesa na długo. Powinna też się nieco pospieszyć.
Tym bardziej jeśli chciała zdążyć nim Mel zjawi się tu z klientem. Dalia ni to skinęła ni to zaprzeczyła ruchem głowy. Uśmiechnęła się tajemniczo i weszła do swojego pokoju. Tak jak El do komnaty przyjaciółki. Teraz tylko wystarczyło się szybko ubrać i odwiesić suknię Mel na wieszak. Czarodziejka przebierała się jak najszybciej. Na szczęście strój, w którym przyszła był luźniejszy, miał jednak też więcej warstw. Nerwowo nasłuchiwała odgłosów z zewnątrz.
Jej serce zabiło głośniej, gdy posłyszała chichot Mel połączony z męskim głosem. Jej przyjaciółka się zbliżała do swojego pokoju. Szybko zgarnęła ubranie przyjaciółki i schowała się do szafy, zamykając ją za sobą.
Mel weszła pociągając mężczyznę za sobą. Objął on ją w pasie całując po szyi. Melody oczywiście “odganiała się” od niego… nieporadnie oczywiście, co by go nie odpędzić.
Jęknęła czując jego dłoń zaciskającą się na jej piersi i pomogła palcom drugiej zanurkować pod spódnicą. Stała przed szafą niemalże, więc chcąc nie chcąc, Elizabeth miała miejsce w pierwszym rzędzie. I dokładnie widziała męską dłoń drapieżnie wsuwającą się pod mokre już majteczki przyjaciółki.
El zasłoniła usta. Widok był… potwornie podniecający. Czarodziejka wpatrywała się w twarz Mel obserwując jak ta reaguje na tak agresywne pieszczoty. Niewątpliwie rudowłosa czerpała przyjemność uśmiechając się lubieżnie i leniwie poruszając biodrami. Dyszała czując jak silne palce gwałtownie i nieco brutalnie podbijają jej intymny zakątek. Co jednak nie przeszkadzało jej w rozwiązywaniu swojego gorsetu i to mimo dłoni równie rudowłosego klienta ściskającego jej pierś. Dłoń czarodziejki sama nieco nieświadomie zaczęła podwijać poły sukni. Po raz pierwszy widziała Mel z klientem. Wyglądała… pięknie.
Piersi zostały odsłonięte, wraz połami gorsetu i rozpiętą bluzką. Miękkie, duże i spragnione dotyku. Mel pomrukiwała czując dłoń mężczyzny na jednej i ugniatając dłonią własną pierś. Rozchyliła szerzej nogi, by dłoń kochanka sięgnęła głębiej.
- O taaak… dobrze… kochanie… jesteś cudowny…- wymruczała lubieżnie prężąc się pod pieszczotami.
El dotarła palcami do własnej kobiecości i zaczęła ją drażnić przez bieliznę, drugą dłonią zasłaniając usta. Czy Mel to się naprawde podobało, czy też odgrywała przed klientem?
Jeśli to drugie, to była dobrą aktorką. Chwyciła za dłoń mężczyzny, wyciągnęła ją spod spódnicy i powoli oblizała jego palce. Wysunęła się całkiem z jego objęć i na lekko drżących nogach podeszła bliżej do szafy… co będzie jak otworzy?! Jak El się wytłumaczy z tego co robiła?!
Czarodziejka zamarła powstrzymując oddech. Bała się poruszyć, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
Na szczęście… odwróciła się tuż przed nią i całkiem zrzuciła gorset wraz z bluzką.
- Pokaż kotku co masz w środku… spodni.- mruknęła zachęcająco. I mężczyzna zabrała się za ich pospieszne zdejmowanie. Wkrótce odsłonił swój karabin stojący jak na musztrze.
- Całkiem ładny…- mruknęła lubieżnie Mel dłońmi obejmując swój biust.- Więc co my z nim… zrobimy?
- Może mogłabyś...swój popisowy numer?- zapytał męski rudzielec.
Czym był popisowy numer Mel? El nie wiedziała. Jej palce powoli ominęły materiał majtek i zanurzyły się we własnej kobiecości.
- Kto rozpowiada takie ploteczki…- zaśmiała się Melody kręcąc zmysłowo pupą, gdy zdejmowała spódnicę. W samych majteczkach, figlarnych podwiązkach i pończoszkach podeszła w trzewiczkach na obcasie do nagiego od pasa w dół klienta. Popchnęła go palcem na łóżko, a gdy usiadł gwałtownie klęknęła otulając jego dumę swoim biustem i ująwszy go dłońmi poczęła się unosić i opadać ocierając się piersiami o oręż kochanka. Niewiele z tego popisu mogła dojrzeć sama panna Morgan. Melody była wszak odwrócona plecami do niej, ale jęki mężczyzny świadczyły o talencie przyjaciółki, a i sam widok jej pupy w skąpej koronkowej bieliźnie był… intrygujący. El coraz szybciej poruszała palcami w swoim wnętrzu czując jak sama zbliża się do szczytu. Słysząc wyraźnie dyszenie kochanka Melody, a potem jego jęk gdy doszedł brudząc jej piersi śladami żądzy.
- Będziesz musiał zapłacić za to…- Mel pochwyciła głowę dłonią klienta i przyciągnęła kochanka do swojego biustu, by zajął się zabrudzeniami, mruczała przy tym lubieżnie pod jego pieszczotą. El musiała ugryźć swoją pięść by nie jęknąć gdy sama doszła. Tak bardzo chciałaby osobiście wylizać piersi Mel… ale nie wolno było jej tak myśleć! Na dole czekał Charles.
- Jaki namiętny… jaki… entuzjastyczny…- mruczała Melody nieświadoma obecności widza, a jej kochanek pieścił całował i lizał jej biust.
- Chcę więcej.- wyszeptał w końcu.
- Niewątpliwie mój słodki.- wymruczała Melody. - Nie martw się…zajmę się twoim dzielnym wojownikiem.
Jej dłoń sięgnęła pomiędzy uda klienta i zaczęła pieścić jego armatkę wraz z kulami armatnimi.
El wiedziała, że musi się jak najszybciej stąd wydostać. Szczególnie teraz, gdy twarz klienta zajęta była krągłościami Mel. Powoli naparła na drzwi patrząc czy te zaskrzypią.
Nie zakrzypiały, a pomruki Melody rozkoszującej się kochankiem zagłuszały dodatkowo dźwięki. El wyszła na palcach z szafy, klęknęła by znaleźć się poniżej linii łóżka i na czworaka przeszła do drzwi. Cicho uchyliła się i wymknęła się na korytarz.
Udało się jej wydostać. Za sobą zostawiła pieszczącą klienta Mel. Teraz zostało zejść na dół. A tam już czekał na nią Charles sącząc drinka przy kontuarze. Uśmiechnął się na widok schodzącej Elizabeth.
- Długo ci zajęło to przebieranie.
- Wybacz… - El przysunęła się do mężczyzny. - Ten strój ma więcej warstw.
- Idziemy już?- spytał udobruchany młodzian.
- Tak… powinnam się pospieszyć. - Czarodziejka przytaknęła i sięgnęła po stojące przy kontuarze walizki. - Dziękuję Karl.
- Nie ma sprawy.- odparł półork.

Podróż z Charlesem była przyjemna i wygodna. Tym bardziej, że niósł za nią ciężkie walizy. Niemniej El nie pozwoliła mu zapłacić za swój przejazd tramwajem. Młodzian nieśmiało rzucał od czasu do czasu wypowiedzi związane z mijanymi budynkami. Głównie ciekawostki, które nie zapadały w pamięć czarodziejki. Niemniej było to miłe że próbował urozmaicić jej przejażdżkę. Ogólnie on taki właśnie był… miły. Dobrze, że nie był świadom faktu, iż nie był jedynym kochankiem Elizabeth.

W końcu dotarli do uczelni. Tu już na El czekała pokojówka w dość skromnym i grzecznym stroju.
- Pani Waynecroft już czeka, tylko na panienkę.- rzekła cicho acz dobitnie i Charles stropił się zostawiając walizki na ziemi i mówiąc.- Będę jutro czekał na ciebie, tam gdzie zazwyczaj. Tak po pracy.
- Napiszę do ciebie. - El uśmiechnęła się do kochanka. - Nie wiem czy będę mogła się pojawić.
- Zgoda.- odparł Charles i przypomniał sobie. - A to mój adres, omal nie zapomniałem ci go dać.
Spisany na serwetce z Pączka. El wzięła adres i spakowała go szybko do kieszeni spódnicy.
- To.. czas na mnie… - Uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że nie wypada się im pocałować. - Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co…- to było ostatnie co usłyszała, bo ruszyła za pokojówką w głąb posiadłości. Potem był labirynt korytarzy i schodów. A na koniec… drzwi do gabinetu pani Waynecroft.
Najpierw weszła tam pokojówka, a El czekała na korytarzu.
Po chwili wyszła i nadszedł czas na samą czarodziejkę. Wkroczyła do pomieszczenia ze swymi walizkami. i tuż za drzwiami skłoniła się głęboko.
- Witam panno Morgan. Proszę usiąść.- rzekła pani Waynecroft wskazując krzesło przed swoim biurkiem.- Oczywiście nie wtrącamy się w życie naszych pracownic, w tym i miłosne. Nie obchodzi mnie czy ten młodzian jest panny narzeczonym, kochankiem czy wielbicielem. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie ma możliwości zapraszania mężczyzn do swojego pokoju. Pomijajając fakt, że będziesz dzieliła pokój z inną pracownicą… nie wolno ci sprowadzać nikogo obcego na teren uczelni.
- Oczywiście. - El odstawiła walizki i zajęła wskazane miejsce. Na swój sposób fakt, że Waynecroft nie oczekiwała iż jest dziewicą przyniósł jej nieco ulgi.
- Macie wszak czas wolny po pracy, który możecie spędzać poza uczelnią. Niemniej o jedenastej wieczorem masz już być w swoim łóżku.- wyjaśniała kobieta.
- Och… wydawało mi się, że mamy wychodne tylko jednego dnia. - Czarodziejka była nieco zbita z tropu.
- Jeden dzień cały wolny. Poza tym wasze obowiązki kończą się około osiemnastej wieczorem. Czasem wcześniej, czasem później. - doprecyzowała pani Waynecroft. - No chyba że awansujesz na osobistą pokojówkę. Robotę zaczynasz o dziewiątej rano, przerwa obiadowa po południu. Rano jest sprzątanie pokoi i ścielenie łóżek i… co tam zostawią wam na karteczkach magowie. Bo w każdym pokoju rano jest karteczka z opisem jakich usług się po was oczekuje. Oczywiście… jeśli każą wam sprzątać w samej bieliźnie to… jest to żart. Często takie dowcipy są urządzane kosztem nowicjuszek.
- To… specyficzna forma rozrywki. - El przysłuchiwała się kobiecie z narastającym zainteresowaniem. Głupio było przyznać, ale nie mogła się doczekać.
- Raczej studenckie żarty. Początkujący stażem nauczyciele i badacze mają więcej wigoru niż rozumu, więc czasem zastawiają takie pułapki na ładne pokojówki.- odparła z przekąsem Waynecroft.- Jak szlam rozpuszczający ubrania, czy różne uroki. Zazwyczaj nic przesadnie groźnego.
- Będę uważać. - Czarodziejka była coraz bardziej ciekawa czy wybór “własnej pokojówki” nie jest oparty głównie na jej wyglądzie, ale powstrzymała się od tego komentarza.
- Bonita wskaże ci twój pokój. Strój masz przygotowany tam, podobnie jak i mapkę z pokojami które jutro przyjdzie ci posprzątać. Jakieś pytania?-rzekła szefowa El przygotowując papiery do podpisania przez czarodziejkę.
- Czy są jakieś godziny pracy? Jesteśmy budzone by rozpocząć porządki? - Czarodziejka miała mnóstwo pytań ale wiedziała, że przynajmniej części nie może zadać ochmistrzyni.
- Jak już wspomniałam, zaczynacie rano o dziewiątej. Musisz obudzić się wcześniej i oporządzić. Oprócz stroju roboczego, w pokoju czeka cię rozkład zajęć na kilka najbliższych dni. Komnaty którymi się zajmiesz i zajęcia podstawowe w nich do wykonania… oprócz tych, które będziecie miały spisane w notatce na drzwiach komnaty które macie posprzątać.- wyjaśniła panna Waynecroft.
El przytaknęła. Najwyraźniej wszystkiego mogła się spodziewać na kartce w pokoju.
- Wobec tego nie mam więcej pytań. - Odpowiedziała spokojnie, gotowa udać się do siebie.
-Dobrze.- Waynecroft podsunęła czarodziejce dokumenty do podpisania.- Tu, tu i tu…-
A gdy Elizabeth to uczyniła, zadzwoniła dzwoneczkiem. Bonita weszła cicho i dygnęła.
- Zaprowadź ją do pokoju 223. Tam zamieszka.
Bonita skinęła głową i poczekała, aż El wstała od biurka. A potem obie ruszyły do wyjścia z gabinetu.

- To twój pokój.- rzekła Bonita otwierając drzwi kluczem, a potem wpuszczając Elizabeth do środka. Podała jej klucz i rzekła.- Dobranoc.
Po czym pospiesznie oddaliła się zostawiając El z dość dużym pokoikiem na którego środku stał mały stół, a po obu stronach szafy, biureczka, łóżka. Na ramach łóżek wisiały stroje pokojówek. Nie było widać żadnych śladów współlokatorki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline