Cha'klach'cha w końcu powstała z ziemi i przestałą się tępo patrzeć w horyzont.
-
Zbieramy się - zakomenderowała do wszystkich -
Zostawcie wszystko, nawet zwierzęta, wkraczamy w bardzo nieprzyjazny teren. Musicie mieć lekki chód.
Poprowadziła was prosto na północ. Na same odchodne, kiedy już oddalaliście się od kryształu, ten w widowiskowy sposób wybuchł. Jakie to szczęście, że nie było was w pobliżu. Po krótkim czasie wasze stopy zaczęły się powoli zapadać w gruncie. Pod pozorną wartą twardej wyschniętej soli, kryła się breja. Z każdym kilometrem podróż stawała się coraz trudniejsza. Wasze stopy zapadały się już ponad kostki. Z każdym krokiem było coraz trudniej wyciągnąć z tej mazi stopę.
Potem zerwał się wiatr, potężny wicher, który zaczął nawiewać ogromne ilości soli. Wasze oczy łzawiły. Modliszka krzyknęła poprzez ogłuszający wiatr
-
Szykujcie się, nie wszystko tu podlega mi!
Jak na zawołanie pomiędzy wami przemknęły 3 potężne trąby powietrzne, które nie zachowywały się jakby były zjawiskami naturalnymi.
Ostatnio edytowane przez Klebern : 11-02-2020 o 18:38.