Do trzech razy sztuka, powiadają.
No i okazało się, że trzeci strzał okazał się niepotrzebny, jako że złodziejka spadła z dachu i walnęła o ziemię jak przegniłe jabłuszko. I z podobnym efektem, bowiem resztki zbroi rozprysnęły się na wszystkie strony.
Z nią był spokój, ale dla odmiany Dragan znalazł się w tarapatach. W tym przypadku strzały na nic by się nie przydały. Bardziej przydatna byłaby interwencja osobista.
Oczywiście Galdaran mógłby zejść po ścianie, ale to byłoby mało eleganckie, no i zajęłoby więcej czasu.
Elf dotknął pierścienia i wypowiedział jedno słowo... i zniknął z komnaty, materializując się na ulicy.
Przewiesił łuk przez plecy i, niezbyt się spiesząc, ruszył w stronę resztek zbroi, Dragana i otaczających go ludzi w zbrojach. |