Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2020, 12:54   #12
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Nick Cave wyglądał dokładnie tak, jak zapamiętali go z filmów propagandowych Republiki. Uśmiechnięty, wystrojony, z twarzą idealnie pasującą do każdego podręcznika od psychologii lub dowolnego członka loży sieciowych mentorów, z wygodnego fotela pouczających innych jak mają żyć. Witał się z każdym, pytał o zdrowie. Cała reszta banałów przychodziła z nim w komplecie. Całe Granite Falls zostało zaproszone do jednego z kościołów na spotkanie z liderem, łącznie z najemnikami oraz małżeństwem ze wspólnie dzielonego domku. Kiedy już spodziewali się kolejnego męczącego przemówienia, ich motory zostały zatrzymane zaraz po odjeździe plastikowej barbie wraz z jej równie beznadziejnym mężem.
- Poczekajcie w domu - polecono im. Nie musieli czekać nawet długo, gdy przed wejście podjechały dwa solidne terenowe auta z przyciemnianymi szybami. Wysiadło z nich kilku dobrze uzbrojonych i wyposażonych ludzi oraz Vale, wraz z trzymającą go pod rękę i wyraźnie tulącą się do niego Nicole Maines. Wyglądało na to, że jeden z poszukiwanych, albo jedna zależy jak na to spojrzeć, zadomowiła się w Republice wyjątkowo dobrze.

Żołnierze zabezpieczyli teren, gdy para weszła do środka. Vale skinął im głową na powitanie, wskazując swoją towarzyszkę.
- Poznajcie Nicole. Słyszeliśmy, że w nocy sami z siebie udowodniliście swoją przydatność. Pytanie mam inne. Czy to jest właśnie życie, jakie sobie wymarzyliście, jakie chcielibyście wieść po pozostaniu w jednym miejscu?
Maines uśmiechnęła się do nich, gdy oboje siadali na jednej z kanap w głównym pomieszczeniu letniskowego domku. Ogień palący się w kominku tłumił nieprzyjemną wilgoć docierającą z zewnątrz, gdzie deszcz rozpadał się na dobre.
- Kiedy ciągle jedziesz z jednego miejsca na inne marzysz tylko o tym, by w końcu zatrzymać się gdzieś na dłużej - Shade wzruszyła ramionami - Jak się jednak o tym przekonać czy to dokładnie to, o czym marzysz, jeśli nie masz okazji spróbować?
- Czasami człowiek tak do czegoś przywyka, że mu później trudno znaleźć sobie miejsce bez swojego uzależnienia. Cieszymy się, że mogliśmy pomóc - Kane skinął głową przybyłej dwójce, dłuższym spojrzeniem obdarzając Nicole. Co trans-nastolatek miał do zaoferowania, że Norris pozwalał trzymać się tak blisko? To wyglądałoby na szansę znacznie bardziej, gdyby bliźniaków los rzucił im tu w komplecie. - Do uprawiania ziemi się nie nadajemy, wszystko zależy od tego jak miałoby to tutaj wyglądać.
Nicole zauważyła spojrzenie O'Hary, uśmiechając się do niego. Nie odzywała się póki co, rozmowę prowadził Vale.
- Odniosłem wrażenie, że szukacie spokojniejszego miejsca, w którym uspokoicie nerwy zszargane ciągłą jazdą przez cały kontynent - zwrócił się najpierw do Shade, zanim wrócił wzrokiem do Irlandczyka. - Tak jak widzieliście. Teren jest nierówny, rozległy. Nie da się obsadzić całości. Na tych swoich motorach jesteście całkiem mobilni. Wydajecie się osobami nie lubiącymi nudy, jeśli mam wyrażać opinię, widzę więc bardziej mobilną rolę dla waszej czwórki. No chyba, że chcecie przydziału do jednego konkretnego miejsca?
- Jeżeli przez przydział do jednego miejsca masz na myśli jakąś stacjonarną ochronę, to ja jednak wolałbym odrobinę więcej mobilności, przynajmniej na razie - odezwał się Fox, widząc kompletnie niepotrzebną perspektywę “uziemienia” w przeciwnym wypadku. - To jednak moja opinia, takie decyzje generalnie podejmujemy wspólnie - dodał po krótkiej chwili. Deklaracja za mocno od prawdy nie odbiegała, a i patrząc na ideologiczne zacięcie tutejszych, nikogo dziwić nie powinna. Jak jest tu jeden bliźniak, zapewne znajdzie się też drugi, ale dopóki nie wiedzieli, gdzie konkretnie, nie bardzo mogli sobie pozwolić na siedzenie non-stop w jednym miejscu.
- No chyba, że będzie to miejsce z nowoczesnym warsztatem lub laboratorium, wtedy bym mogła pracować nad swoimi zabawkami - dodała ze śmiechem Scrap, przypominając sobie, że bliźniacy byli naukowcami. Nicole teraz na to nie wyglądała, bardzo jednak wątpliwe, żeby Republika przyjęła ich tak szybko i tak blisko bez wyraźnego powodu.
- O, jesteś inżynierem? - wtrąciła się nagle Nicole, zainteresowana słowami Dawn. - W jakiej dziedzinie?
- Ma się rozumieć nie musielibyście podejmować decyzji od razu - Vale kontynuował poprzedni wątek. - Powiedziano mi, że jesteście bardzo zgranym i cholernie skutecznym zespołem. Przechodziliście szkolenie wojskowe, czy jesteście samoukami?
- Część z nas przez chwilę była w wojsku, kiedyś dorabialiśmy różnymi zleceniami. Dopiero kilka lat temu połączyła nas wspólna pasja - Kane wzruszył ramionami, jakby ta bajeczka nie była istotna. I nie była bajeczką. - I nie chodzi o bieganie z bronią - roześmiał się. - Chętnie spróbujemy się zadomowić w siłach obronnych Republiki. Wygląda na to, że nie jest tu tak miło i bezpiecznie jak próbujecie wcisnąć przyjezdnym.
- Czyli może być całkiem interesująco. - Dodała Shade także się uśmiechając.
- Najbardziej bawi mnie robotyka - tymczasem Scrap odpowiedziała z uśmiechem na pytanie Nicole. - Ale też mechanika i wszystko co zawiera w sobie trochę metalu i elektroniki. Też lubię jak coś się dzieje, ale wolę na to patrzeć oczami drona.
- To zupełnie odwrotnie niż ja i mój brat - śmiech Nicole dołączył do ogólnego zadowolenia i rozprężenia panującego chwilowo podczas tej rozmowy. Norris ani trochę nie wyglądał na zmartwionego stratami poniesionymi w wyniku zasadzki. - My pracujemy głównie na żywych organizmach. Gdyby nie Vale, ciągle byśmy robili te nudne rzeczy dla korporacji.
Mężczyzna spojrzał na nią, ale nie skomentował. Zamiast tego wrócił do drugiego wątku.
- Chętnie popatrzę na wasze pełne umiejętności, sprzęt też macie nie bylejaki, ale tu zapewniamy pewne wsparcie. Nawet warsztat by się znalazł. Skoro wszyscy chcemy poddać to próbie, umówmy się przy starych fabrykach na północnym skraju tego miasteczka. Ktoś was odbierze tam i poprowadzi. Poczekajcie tylko aż ta nieszczęsna para wróci i powiedzcie, że odjeżdżacie, bo to jednak nie dla was. Jeszcze jakieś pytania na teraz?
Fox uśmiechnął się pod nosem i rzucił swobodnie:
- Widzisz, Scrap, w takim towarzystwie będziesz się czuła jak ryba w wodzie. Możesz gadać non-stop i nikt nie będzie robił wielkich oczu, chyba że z podekscytowania - klepnął najemniczkę po plecach. To ciekawe, jak jedno spotkanie i jedna wymiana zdań potrafią rozjaśnić sytuację. Wiedzą już, że bliźniacy nie tylko żyją i mają się dobrze, ale też oboje są tutaj, nie rozdzielili się i pracują najwyraźniej razem. Zerwanie się, zgodnie z najemniczym instynktem, na pierwszą oznakę zagrożenia i ruszenie dupska w stronę konwoju było ewidentnie dobrym pomysłem. Snajper zaczynał już nawet powoli zapominać, że w międzyczasie musieli znosić towarzystwo jakiejś blondi i jej męża-wujaszka.
- Mówisz “próba”, ale wspominasz też o wsparciu, warsztacie - Raver nawiązał do słów Norrisa. - Czy to może ma być nowy test, czy przenosimy się i zaczynamy działać na poważnie?
- Próbie w rozumieniu sprawdzenia jak będzie nam przychodzić współpraca. Nie zrozumcie mnie źle, być może odniosłem mylne wrażenie po pierwszej rozmowie, ale wydajecie się nie celować w to samo co małżeństwo z tego domku - kącik wargi Vale'a uniósł się. - Pełnię tak zwanych swobód i wspólne dobro. W dużej mierze tym się kierujemy, ale dostępne są wyjątki dla tych, którzy nie na wszystko się zgadzają, a potrafią udowadniać swoją wyjątkowość i przydatność. Wolności trzeba mieć czym bronić.
- To brzmi całkiem rozsądnie. - Valerie skinęła głową. - Szczerze mówiąc pomysł przyjazdu tutaj mnie podobał się najmniej. Nie jestem przekonana co do niektórych aspektów życia w waszej społeczności. Skoro jednak mówisz, że mogą być wyjątki od pewnych reguł, to może zmienię zdanie.
- Może też polubisz niektóre reguły, gdy już zobaczysz jak działają na własne oczy - zaproponował niezobowiązująco Norris.
Nicole uśmiechnęła się przy tym bardzo dwuznacznie.
- Może. - Najemniczka także odpowiedziała uśmiechem. - Jestem raczej krnąbrną duszą i nie lubię być do niczego zmuszana, ale jeśli mogę mieć wybór, to kto wie?
- Myślę, że zrozumiałeś nas dobrze - skwitował Raver. - Natomiast małżeństwu pożyczymy powodzenia w pozostałym okresie próbnym. Kto wie, jakie kto talenty skrywa - dorzucił z pozorowaną powagą.
- To zupełnie inne dziedziny - wytknęła Foxowi Dawn, kręcąc głową jak starsza siostra przy wygłupiającym się młodszym braciszku. - Cieszę się jednak, że są tu pokrewne dusze. Może kiedyś pokażesz mi swoje laboratorium, Nicole i podyskutujemy nad tym które organizmy są bardziej fascynujące - roześmiała się, nie naciskając na ten wątek. Za szybkie pytania mogły być podejrzane, a ta tutaj nie wyglądała na najlepszą w utrzymywaniu tajemnic. Scrap już planowała jak wyciągnie ją na bardziej osobiste pogaduszki. A jeszcze lepiej, jej brata.
- Trzeba jednak przyznać, że początkowe wrażenie robicie bardzo specyficzne - Kane skinął głową w stronę ich rozmówców. - Do zobaczenia wkrótce.

Nikt nie przedłużał tego spotkania, po odejściu Norrisa spakowali torby i czekali na różową z mężusiem, po to tylko, żeby pomachać im na pożegnanie i życzyć powodzenia. Gdy już byli na motorach, przejeżdżając powoli przez miasteczko, O’Hara odezwał się cicho przez komunikator.
- Proponuję zatrzymać się na chwilę, pod przykrywką sprawdzania usterki czy coś. Trzeba przeskanować motory i zastanowić się co dalej. Dawn, widziałaś gdzie pojechała Nicole po spotkaniu z nami?
Scrap kamerami Frugo zarejestrowała jak samochód podjeżdża pod bar i nic poza tym. Przy okazji zauważyła też, że dron potrzebuje ładowania baterii. Powiedziała o tym reszcie ekipy i wyszukawszy miejsce we względnym odosobnieniu wskazała je i zjechała na pobocze, zatrzymując motor. Zeszła ze swojego, uruchamiając skaner.
- Tak to jest kupować motory z nie za wysokiej półki. Nie żebyśmy mieli wybór, ale… - marudziła głośno, po pozorami szukania usterek skanowała po kolei każdą maszynę. Tym razem nie znalazła żadnych pluskiew lub innych elektronicznych części, które ktoś mógł im podłożyć. Scrap przekazała te wieści reszcie.
- Czyżby tym razem ktoś chciał nam zaufać? - odezwała się, cicho i po włączeniu swojego motoru, aby silnik zagłuszył ewentualny inny, kierunkowy podsłuch. - Trzeba się dowiedzieć, gdzie jest braciszek Nicole. W tym ich laboratorium mogą trzymać też dane. Widać wyraźnie, że porwani to oni nie zostali, sami nie pójdą. Musimy więc mieć transport do dwójki związanych ludzi.
- Albo nieprzytomnych. - Dodała Shade. - Z takimi mniej problemów. Dobry środek usypiający powinien załatwić sprawę. Szukamy więc laboratorium, braciszka, transportu i leków. Przy odrobinie szczęścia wszystko znajdziemy w jednym miejscu. Zdecydowanie warto śledzić Nicole. Dawn spróbuj się z nią zaprzyjaźnić. - Zwiadowczyni wskazała ręką w kierunku w którym zmierzali - To jednak plany na przyszłość. Teraz jedźmy grzecznie gdzie nam kazali i róbmy czego oczekują. Musimy zdobyć ich zaufanie.
- Przyjaciółki od serca… - mruknęła Scrap i westchnęła. - Ciekawe czy od początku był gejem i czy wiedza, że to facet w nowym wdzianku do czegoś się przyda.
- Podobno gej to najlepszy przyjaciel kobiety, więc w każdym przypadku powinno być z nią łatwiej. - Stwierdziła Valerie wzruszając ramionami.
- To nie gej, to trans, nie mylcie pojęć. W takich głowach może wszystko siedzieć, z masowym mordercą włącznie - Kane wzruszył ramionami. - Czekanie na rozwój wypadków zwiększa ryzyko wpadki. Dawn, jak naładujesz Frugo, spróbuj puścić go na zwiad. Do takiego labu muszą coś dowozić, więc można spróbować śledzić pojazdy. Nie powinno ich się tu poruszać bardzo wiele. Fox, jakieś sugestie? Jak nie to jedziemy. To może być jedna z ostatnich chwil na swobodną rozmowę przez dłuższy czas.
- Jak dla mnie sprawiała wrażenie znudzonej korporacją, zbuntowanej nastolatki, która tutaj odnalazła ciekawsze życie - rzucił Fox. - Do tego raczej nie takiej, co trzyma język za zębami. To od niej wiemy, że braciszek też tu jest, i to ona zapewne najprędzej nas naprowadzi na jego trop. Jeśli chodzi o tutejszych, chcą nas potraktować użytkowo, zróbmy więc to samo - wykorzystajmy ten ich potencjał, którym się chwalą. Może uzyskamy więcej informacji o celach i sposobach na ich wywiezienie stąd. Musimy jednak mieć możliwość komunikacji w razie czego. Lokalsi jak dotąd nie zdawali się wykorzystywać żadnych szczególnie nowoczesnych metod inwigilacji, ich podsłuchy były wręcz amatorskie… zatem chyba starczą holofony? Z pseudonimami dla celów zamiast imion, tak jak sami nie posługujemy się imionami - Raver wzruszył ramionami.
- To jak ich nazwiemy? - W głosie zwiadowczyni można było wyczuć rozbawienie. Najwyraźniej skonkretyzowanie zadań wyraźnie poprawiło jej humor. - Może Yin i Yang?
- Szczerze? - spytał retorycznie snajper z ledwo dostrzegalnym uśmieszkiem na ustach. - Myślałem o Pussy i Cat. Bardziej niewinne, a też uniwersalne - dodał takim tonem, jakby podsumowywał wielogodzinną dyskusję o filozofii życia.
 
Eleanor jest offline