- Jak na kartofla niezle sobie z nami poradzil...- Powoli zauwazyl zuf, wstajac i strzepujac z siebie resztki latajacych rybek. Jedna zachowala sie w wiekszym kawalku i ja postanowil zaproponowac Kitce. Poprawil czapke z piwami i po niespelna godzinie gotow byl ruszyc w podroz.
- No dobra.... Ale tak naprawde to co on mowil? Ze mamy sobie isc gdzie?.... No i ta armia Lepperiona... Sama-brona? Krzyze jakowes nosza czy co?....
Mowiac to podszedl do malego straganiku i zgarnal z koszyka kilka suszonych sliwek. Sprzedawca natychmiast zapytal sie:
- Ile sie nalezy?
- Dwie puszki piwa, bo te sie koncza.- Zuf wskazal na czapeczke poczym otrzymal i suszone sliwki i nowe puszki piwa.
- No.... Mam sliwki rezerwowe, jakby nam sie nie udalo... Mozemy ruszac...
W koncu po dlugich dwoch godzinach zuf byl gotowy do wyjazdu. |