Chaośnik z pokoju, szpiegowi lżej. Leonardowi nie było jednak do śmiechu. Kocie pazury raz za razem wbijały się w jego ciało. Do tego jedno z tych bydląt - to największe, a jak! - uczepiło się go jak rzep psiego ogona. Rzep jednak można bez problemu odczepić, a ten zmutowany zwierz miał szpony i kły niczym bestia z Arabii, którą Geldmann widział w obwoźnym cyrku na Placu Bednarzy w Altdorfie. Próbował zaprzeć się lewym przedramieniem na korpusie kota, pod jego przednimi łapami i odpychać go od siebie i swojej poranionej już twarzy. Drugą ręką sięgał w tył, po sztylet, którym mógłby dźgać to dzikie zwierzę.