Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2020, 14:30   #19
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 9 2053.IV.10 cz, przedpołudnie, NYC

Czas: 2053.IV.10 cz, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, siedziba Koi
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz umiarkowanie i w oddali ciche eksplozje


Padało. Oczywiście, że padało. W końcu to był Nowy Jork. A woda była potrzebna do gnicia tego jabłka i całej reszty. No i nie było zbyt przyjemnie. Bez płaszcza, ponczo czy kurtki nie było za bardzo sens wychodzić na zewnątrz. W nocy słychać było jakieś syrenie dźwięki. Jakieś dudnienie czy basowe wycie, niski wibrujący dźwięk od któego drżały szyby. Właśnie jakby jakiś waleń nadawał albo włączono jakąś gigantyczną maszynę co nie wydawała standardowego warkotu diesla tylko takie niskie, nienaturalne pomruki.

A w nocy albo nad ranem też musiało padać. Dużo albo długo. Bo świat za oknem przypominał jesienną szarugę, ulicami rwały strumienie zimnej wody niosąc ze sobą różne śmieci albo błoto barwiło tą wodę na dziwne kolory. Woda podmywała rozebrane czy rozerwane ulice i budowle, tworzyła duże i małe kałuże, uprzykrzając życie miasta i jego mieszkańcom, wprowadzając swój element chaosu i destrukcji.

Tym bardziej było to odczuwalne gdy się nie miało własnych czterech kółek i trzeba było poruszać się pieszo albo środkami miejskiej komunikacji. Land Rover bowiem był na warsztacie i według Kanmiego mógł być zrobiony po niedzieli. Może w poniedziałek, może we wtorek. Tak powiedzieli w warsztacie. No ale jak tam był ostatnio to prace wyglądały nieźle. Załoga warsztatu zdołała już zamocować siatki na okna, wymienić gaźnik na nowy i wydajniejszy no i zamontować płyty chroniące przewody podwozia. Ale obecnie terenówka była pozbawiona możliwości jezdnych bo zakładano jej klatkę uszczelniającą silnik przed napływem wody do środka więc silnik trzeba było wyjąć do takich zabaw. No i z kilka dni to musiało potrwać więc właśnie obiecany termin to poniedziałek lub wtorek.

Amanda więc chcąc udać się do wieżowca zajmowanego przez rodzinę Koi musiała albo przejść się do przystanku i tam chroniąc się pod mizerną wiatą, razem z przemoczonymi przechodniami czekać aż przyjedzie autobus. Autobus czyli przerobiona na wóz furgonetka ciągnięta przez zaprzęg konny. Tempo podróży może nie powalało a pasażerów czasem było więcej niż miejsc. Tym razem może z powodu tego deszczu a może tego, że ten największy, poranny tłum śpieszący do pracy już się rozładował było kilka wolnych miejsc więc można było usiąść razem z innymi opatulonymi paltami i płaszczami ludźmi.

W furgonetce Amanda usiadła obok jakiejś młodej kobiety. Ta była ubrana dość specyficznie. Bo na zewnątrz miała jakieś ponczo i chyba doczepiany kaptur z jakiejś kurtki. Chociaż na razie zsunęła ten kaptur i trzymała go na kolanach. Ponieważ sięgnęła po przyczepioną do pasa manierkę i na chwilę odsłoniła to mokre ponczo to dało się dojrzeć, że ma pod spodem duży, krzyżopodobny symbol zawieszony na rzemyku. I kilka przypinek wpiętych w bluzę no ale moment był zbyt krótki aby im się przyjrzeć. Kobieta mogła być rówieśniczką Amandy i gdy złapała jej spojrzenie chyba trochę opatrznie je zrozumiała.

- Chcesz się napić? - z łagodnym uśmiechem zaproponowała jej swoją manierkę zanim sama się napiła.

Konny autobus podjeżdżał dość blisko pod biurowiec Koi no ale jednak nie bezpośrednio pod niego. Więc ostatni kawałek Amanda musiała przejść na piechotę przez te kałuże, deszcz i błoto. Wewnątrz jednak było znacznie przyjemniej. Po pierwsze nie padało. Chociaż ślady butów i błota na posadzce jasno wskazywały na niepogodę. Widziała jakiegoś sprzątacza z mopem w beznadziejnej próbie uporządkowania tego miejsca. Przecież nawet jakby zmył podłogę do czysta to musiała chwila minąć by nikt tędy nie chodził aby nie narobić śladów a to by oznaczało zamknięcie głównego wejścia do budynku. A pierwsza osoba jaka by przyszła z zewnątrz i tak musiała odcisnąć swój ślad na tej podłodze. Ale dla sprzątacza, starszego wiekiem, chudego człowieka to chyba nie stanowiło problemu. Bez pośpiechu zmywał kawałek po kawałku.

Dalej poszło już dość gładko. Schody na piętro w którym urzędowała Ayumi a potem jeszcze parę korytarzy no i już było biuro szefowej. Jeszcze tylko poczekać w sekretariacie który wyglądał jak przedsionek właściwego gabinetu a sam w sobie już pewnie z nadwyżką spełniałby standard biur i urzędów na mieście.

- Proszę usiądź Inu. Zapytam szefową kiedy cię przyjmie. Jeśli masz ochotę to mogę ci zaproponować herbaty. - Hisa, sekretarka Ayumi była uprzejma jak zawsze. Tą typową, kobiecą grzecznością Wschodu która potrafiła ująć tak wielu i kiedyś i dziś. O ile kiedyś słyszała Amanda, Hisa była pół Japonką co było widać w jej nie do końca azjatyckich rysach w twarzy. Więc w hierarchii Koi nie miała co liczyć na dostanie się do wewnętrznego kręgu rodziny. Chociaż jako prawa ręka Ayumi i tak pewnie miała sporo wejść tam gdzie i ona bo często jej towarzyszyła.

- Oj może tej herbaty napijemy się kiedy indziej. Szefowa zaprasza. - sekretarka czarnej blondynki wróciła z gabinetu dość szybko więc nie było za bardzo czasu na picie herbaty. Otworzyła zapraszająco drzwi i dyskretnie zamknęła je gdy gość wszedł do gabinetu.

- Dzień dobry Inu. Proszę, usiądź. Napijesz się ze mną herbaty? Poprosiłam Hisę by zrobiła, muszę przyznać, że parzy ją o wiele lepiej ode mnie. - wyglądało na to, że szefowa, mimo tej chlapy na zewnątrz, jest w całkiem niezłym humorze. I chyba Inu nie spadła u niej w notowaniach bo tak jak ostatnio miała w zwyczaju przy tych spotkaniach zaprosiła ją do tego niskiego stolika zamiast oddzielać się oficjalną barierą biurka jak to wcześniej bywało praktycznie zawsze. A tak można było odnieść wrażenie jakby się z wizyty podwładnej cieszyła i ją lubiła. Tylko owa podwładna nie mogła rozgryźć czy tak jest naprawdę czy to tylko taka maska mająca dodać otuchy. Pytała jak przebiegają przygotowania do drogi i czy czegoś nie potrzebują. Akurat jak Amanda o tym mówiła do środka weszła Hisa z tacką i całym oporządzeniem do picia herbaty. Dziewczyna rozdała zgrabne, eleganckie filiżanki, zostawiła dzbanek z tego samego kompletu, talerzyki na zużyte już paczki herbaty, cukier, mleko, łyżeczki tworząc herbaciany komplet. Potem skłoniła się z grzecznym uśmiechem swojej szefowej i gościowi a szefowa podziękowała jej za tą herbatę. No i gdy sekretarka wyszła znów mogła się zająć tylko swoim gościem.

- Leroy. - szefowa gdy usłyszała z czym przychodzi Inu zamyśliła się na chwilę. Zupełnie jakby całkowicie absorbowało ją picie przyniesionej herbaty. Trzymała spodek w jednej dłoni a filiżankę w drugiej. Podmuchała napar, sprawdziła aromat, upiła łyk ale przy tym wszystkim spojrzenie miała jakieś zamyślone. No i w końcu się namyśliła.

- Właściwie to nie jest zły pomysł. - powiedziała odstawiając filiżankę na spodek a ten z kolei odstawiła na stolik.

- To człowiek lady Asher. To jej ludzie znaleźli to Porsche chociaż w kiepskim stanie. Więc remont zrobiono w wojskowych warsztatach. No ale Caryca chce się załapać na kawałek portu więc musieliśmy zgodzić się na jej człowieka. Więc chyba można go jakoś złapać w ONZ*. Taki zostawił adres kontaktowy. No ale ma też być u nas w poniedziałek na zebraniu. - szefowa mówiła szybko i zdecydowanie więc musiała być pewna tego co mówi. Amanda zdawała sobie sprawę gdzie jest ta główna siedziba jednej z najważniejszych osób w tym mieście ale w środku nigdy nie była. I lady Asher rzeczywiście miała przydomek “Caryca” ale raczej mało kto tak ośmieliłby się ją tak nazwać twarzą w twarz.

- Tylko mam prośbę Inu. Nie chciałabym jakichś kłopotów i niesnasek ani z Leroy’em ani jego szefową. Liczę na twoją pomysłowość i dyskrecję. Jeśli dowiesz się o nim czegoś ciekawego to będę wdzięczna za wiadomość. - mimo, że Japonka ubrana w suchą i elegancką garsonkę mówiła jakby miała tą prośbę i życzenie to jednak racji hierarchii i tak było to tożsame z poleceniem służbowym. No ale oznaczało, że ma do Inu na tyle zaufania by dać jej wolną rękę w tym zdobywaniu wiedzy o Leroy Jacksonie.

- A jaka jest ta druga sprawa o jakiej mówiłaś? - zapytała znów sięgając po swoją filiżankę i upijając z niej drobny łyczek. Patrzyła na Amandę z miłym uśmiechem jakby chciała ją zachęcić do rozmowy. Odwróciła jednak swoją czarno - blond głowę w stronę okna. Jej gość też usłyszała ciche puknięcia. Jakby odległe eksplozje. Ale ledwo je było słychać więc pewnie nic co by ich dotyczyło bezpośrednio. Więc po tej chwili Ayumi wróciła do rozmowy ze swoim gościem.


---


*ONZ - budynek dawnej siedziby ONZ, obecnie główna siedziba lady Asher i jej najważniejszych ludzi i instytucji. Leży w Dzielnicy Świateł, na południe od Pasa Wschodniego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline