| - Działasz jak magnes na ludzi szczególnego pokroju - skomentował z kwaśnym uśmiechem gdy tylko Corday znalazła się w jego gabinecie. - Yamada nie omieszkał zaprezentować co mu zrobiłaś. Szpilka w stopę i kolano w krocze. Zgadza się?
- Chciałam go jeszcze popieścić paralizatorem, ale nie mogłam mu się wyrwać - dodała do listy. - Taki już mój los że ściągam do siebie dziwaków.
- A jak on się zrewanżował?
- Mam zasinione przedramię - na dowód podciągnęła rękaw koszuli. - I spory siniec na klatce piersiowej - tego już nie zademonstrowała.
- Podobno ty pierwsza go zaatakowałaś i nagranie z klubu to potwierdzi? - powiedział tonem oczekującym potwierdzenia.
- Znając jakość urządzeń do monitoringu w takich miejscach i biorąc poprawkę na hałas i tłum jaki tam był, to będzie widać tylko tyle, że do niego podchodzę, na co on reaguje agresywnie i zaczyna mną szarpać i ciągnąć za sobą, ja próbuję mu się wyrwać, on dalej mną szarpie - zrelacjonowała i zakryła usta powstrzymując ziewnięcie. - Nie ma mowy, żeby było widać jak obrywa ode mnie obcasem, bo się nawet nie zgiął, więc równie dobrze mogła mu to zrobić choćby zaginiona, czy każda inna laska w klubie. Natomiast kop w jaja już się kwalifikuje jako samoobrona po tym jak mi przywalił pięścią w wątrobę - wyjaśniła spokojnym tonem. - Mam nadzieję, że jeszcze go pan nie wypuścił.
- Zeznawał z wolnej stopy. Oboje zgłosiliście pobicie i póki co mamy słowo przeciwko słowu. Chcesz zrobić teraz konfrontację? Może go jeszcze złapiesz
- Pytał go pan o to co robił w towarzystwie zaginionej? - zapytała go. - Mogłam panu nie wspomnieć, ale jego wezwał Wolf po rozmowie jaką z nim odbyłam w sprawie nagrań, które miał mi udostępnić do szukania Jones - uświadomiła go.
- To twoja intuicja czy masz na to dowody? - upewnił się rozbawiony. - Twierdzi, że znalazł ją na granicy przytomności w części dla vipów. Nikt, z właścicielem klubu włącznie, się nią nie interesował więc jako praworządny obywatel postanowił jej pomóc. W czasie wyprowadzania jej z klubu został przez ciebie zaatakowany - opisał sarkastycznym tonem. - Masz coś co przeczy jego wersji? - Pytanie nie sprawiało wrażenia złośliwego.
- Po zostawieniu Wolfowi kontaktu do siebie, owszem była to moja inspektorska wizytówka, wyszłam z klubu, ale zostałam w swoim aucie i obserwowałam okolicę. Po niecałej godzinie pojawił się Yamada - powiedziała Irya. - Spisałam numery jego auta i stąd wiedziałam kim on jest. Dlaczego wtedy, po prawie dwóch kwadransach w klubie, nie zauważył dziewczyny? Nie zadzwonił na policję? Daje to już wątpliwości dla jego wersji.
- Jak laska nie miała dokumentów i ledwo kontaktowała to nikt nie mógł wiedzieć, że jest z Capitolu. Jeśli poinformowali lokalne służby to nic na ten temat nie będzie w naszej bazie. Poza tym kto na takiej imprezie przejmuje się głupią, schlaną blondyną w kącie - komendant podsumował to co oboje dobrze wiedzieli. - Zapytany o to Yamada pewnie znajdzie na to jakąś wymówkę. Na przykład, że nie był wtedy w sali dla vipów lub, że jej wtedy po prostu nie widział. Przyznał za to, że zna się w właścicielem.
- Zdziwiłabym się gdyby było inaczej - mruknęła Irya. - Ale mniejsza już o niego - dodała. - Tu mam raport. Z wczoraj - mocno podkreśliła to słowo. - Anonimowe zgłoszenie. Zaraz zrobię notatkę z dziś. Jak dziewczyna się obudzi to ją przesłucham. Ale ogólnie to sprawa jest zamknięta - uśmiechnęła się.
- Sprawa zaginięcia dziewczyny tak - Sinclair pokiwał głową. - Nie wiem jak ta z Yamadą, który odgrażał się nagraniami z klubu. Osobiście radziłbym żebyś go olała, to wtedy ja załatwię to tak, że on też da ci spokój - zaproponował. - A co do tego Wolfa z klubu to zastanawiające jest dlaczego on do ciebie nie zadzwonił. Musiał ją widzieć, a chyba dałaś mu jej rysopis.
- Nawet zdjęcia pokazałam - skinęła głową. - Moja teoria jest taka, że jak powiedziałam, że to córka kogoś kto może narobić problemów, to zadzwonił do szefa, albo bezpośrednio do Yamady. A ten przyjechał, popatrzył i kazał trzymać mordę na kubeł i ją przechować. Zakładam, że mogli chciec połasić się na jakiś okup - wzruszyła ramionami.
- Nie masz póki co żadnego powiązania z Yamadą. Koleś sprawia wrażenie jakby dobrze wiedział jak to rozegrać. Okup odpada. Obroty w tym klubie pewnie mają większe niż zarobki jej ojca. No i mieli dużo czasu, żeby dziewczyna po prostu zniknęła.
- Nie mówiłam kto jest jej ojcem - zaznaczyła Inspektor. "W grę wchodzą jeszcze mrocznoharmonujne sztuczki, ale przecież tego panu nie powiem, bo dobrze mi z nie obnoszeniem się, że jestem Cleanerem" odpowiedziała mu, ale musiałby być telepatą by odczytać jej myśli.
- Może czuli się za pewnie? Może Yamada najpierw robił wywiad czyja jest gówniara? - zasugerowała zamiast mówić to o czym myślała. - Albo chuj ich wie co lęgnie się w głowach takich degeneratów - rozłożyła ręce. - Co do Yamady, to pozwolę by pan mnie uratował - poszerzyła uśmiech i zrobiła niewinną minę. Takie rozwiązanie było jej na rękę w związku z tym co planowała zrobić w temacie tego Heretyka.
- Jakbyś potrzebowała ratunku - parsknął śmiechem. - Po prostu chcesz go zgnoić, ale na razie nie wiesz jak go ugryźć, a ja kupię ci trochę czasu - zerknął na Iryę. - Ty mi tu nie zgaduj tylko idź się wyspać i albo zostaw tą sprawę w cholerę albo doprowadź ją do końca.
Inspektor wyszczerzyła się niczym kot na mysz, gdy przełożony zasugerował, że nie ma ona pomysłu na Yamadę.
- Wycisnę z tej sprawy wszystkie soki - obiecała. - Wypiję jeszcze jakiegoś energetyka i ogarnę jeszcze Jacksona, żeby ruszył swoje dupsko i dalej sam niańczył dziewczyny. No i przy okazji zwolnię Ramseya z warowania pod pokojem Jones.
- I co, posłuchał cię? - zapytał jakby był pewny odpowiedzi.
- Bystry z niego gość - odparła na to Irya.
- Chyba celowo nie daje tego po sobie poznać. Na pewno nie tym, których nie lubi - Sinclair posłał jej brzydki uśmiech. - Na pewno też nie da się wciągnąć w coś co uważa, że jest bez sensu.
- Spokojnie, nie zamierzam go panu zabierać - zapewniła Corday insynuując, że Komendant jest zazdrosny o podwładnego. - Zdecydowanie bardziej wolę pracować z Cooperem. A właśnie. Dennisowi należy się pochwała, pomysł z imprezowaniem w poszukiwaniu zaginionej jest jego.
- Nie sądzę, żeby Ramsey był w twoim typie - zgodził się. - W przypadku Coopera i Lewis zawsze dawaj mi znać jak będziesz potrzebowałą ich w terenie.
- Skoro muszę - wzruszyła ramionami. - Coś jeszcze szefie?
- Nie. To wszystko.
- Ok - podsumowała krótko Corday. - To się zbieram - dodała i wyszła z jego gabinetu.
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |