Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2020, 20:12   #83
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Leith objął szczelnie Aurorę i pomyślał o poczekalni. Możliwość chłodnej kąpieli w tym wodnym miejscu nie jawiła się tym razem jakoś źle.
Znaleźli się po chwili w upatrzonym, chłodnym i pełnym wody pomieszczeniu. Po chwili zjawił się też Eryk.
- Widzę, że podróż nie przebiegła bez przygód. Czy mogę jednak pogratulować państwu małżeństwa?
- Owszem, możesz Eryku. - na twarzy księżniczki zagościł delikatny uśmiech. Tak ciepły, że nawet stary sługa musiał odwrócić głowę, by ni wyjść ze swojej roli.
- Gratuluję zatem i życzę wielu setek lat szczęśliwego i zgodnego pożycia.
Popatrzył teraz oceniająco na Leitha.
- Rany szanownego gościa wymagają opatrzenia, a ciało obmycia przed audiencją u księżnej. - mówił, jakby deklamował jakąś formułkę. - Proszę odpocząć w tamtej sadzawce - wskazał dłonią odgrodzony zbiornik. - Zaraz przyślę uzdrowiciela. Czy potrzeba państwu też nowej odzieży?
- Nie, przywołamy swoją. Dziękuję Eryku. - odparła zmęczonym głosem Aurora. Skrzydlaty spojrzał na nią.
- Nie ma za co, pani. Naprawdę nie ma za co. - Powiedział, skłonił się i odszedł.
- Twoje proszki… pomagają ci - spytał Leith starając się odczytać odpowiedź swoimi zmysłami, które wciąż albo były otępiałe, albo wręcz uszkodzone.
- To nie była trucizna magiczna. - wyjaśniła Aurora, gdy Eryk wyszedł - Mówiłam ci, na tym polu mogłaby mi zrobić krzywdę chyba tylko matka czy królowa. I tobie też.

Leith sam położył się na wznak we wskazanej sadzawce i pozwolił swojemu ciału opaść na dno. Minęły by całe minuty, zanim zabrakłoby mu powietrza. Woda zdawała się mieć jakieś właściwości lecznicze - siedzenie w niej leczyło oparzenia. Ten czas Leith spędził na obcowaniu w głębi siebie, wychodząc jakby naprzeciw swojemu otępiałemu organizmowi. W umyśle wyraźnie wyobraził sobie swój wygląd i dobrze go zapamiętał. Zapamiętał go, bo zamianował wprowadzić pewne zmiany… Po pierwsze, pierwsze minuty mężczyzna spędził na eksperymentowaniu z budową i umiejscowieniem skrzeli. Mieszaniec zdecydował się ukryć je za uszami, w gąszczu swoich długich włosów… czy tego co z nich zostało.. Gdy wreszcie mu się udało i czas jaki mógł spędzić pod wodą nie był już w żaden sposób ograniczony, mężczyzna przeniósł uwagę na powierzchnię swojego ciała. Leith nie chciał przywoływać żadnej odzieży…
Przez powierzchnię wody widział zniekształconą falami wodę.
Od stóp po szyję, tam gdzie mogłaby go zakrywać odzież, mężczyzna zapuścił… łuski, które przecież rosły tak samo jak włosy. Skoro zaś włosy Leitha były czarne, takie też były jego łuski. Mężczyzna pozwolił stwardnieć rozrosnąć się płatom łusek znacznie bardziej w newralgicznych miejscach tak tworzyły prawdziwą kościstą zbroję. Najważniejsze było jednak to, że to było jego własne ciało i jego ruchy w żaden sposób nie były ograniczone. Gdy Leith uznał swoje dzieło za zakończone, wynurzył się z wody.
Ciężar ciała jakby uległ zmianie, musiał też dokonać pewnych poprawek, by wyrównać ośrodek równowagi. Mimo to czuł różnicę i zrozumiał przywiązanie Aurory do jej zbroi.
- Nieźle... - powiedziała księżniczka, a w jej głosie słyszał faktyczne uznanie - To chyba tyle w temacie spontanicznych pieszczot. - uśmiechnęła się lekko.
Leith podszedł bliżej kobiety i “uśmiechnął się”.
- Zamknij oczy - powiedział gdy ich ciała już niemal się stykały.
Zmrużyła oczy, przyglądając mu się podejrzliwie, ale nie zaprotestowała. Opuściła powieki.
Kątem oka Leith spojrzał na najbardziej niewinnie wyglądającą część swojego ciała to jest opadającą z głowy na ramię kępkę włosów. Pozwolił więc by zaplotła się w gruby warkocz, podobny teraz do czarnej macki. Tą że macką właśnie bękart przesunął po karku księżniczki, delikatnie badając jej ciało.
To ją zaniepokoiło, widział to po napięciu jej szyi, jednak po chwili rozluźniła się nieco.
- Ciekawe... choć mam nadzieję, że to tylko alternatywa. - Uśmiechnęła się do Leitha.
- Jasne, w tej skórze wolałbym się też za bardzo nie rozgrzewać, szybko zrobiło bi mi się… ciasno. - wyznał. - na pierwszy sygnał, że zrzucisz ciuchy ja zrzucę skórę, możesz być tego pewna - zapewnił.
- Byle nie nazb...
Aurora nie dokończyła, bo drzwi do sali audiencyjnej otworzyły się same, niejako zapraszając ich do środka.
Leith chwycił dłoń Aurory.
- Chyba uznano nas za godnie przysposobionych…
Im bliżej jednak podchodził do drzwi, tym bardziej czuł, że coś tu nie gra. Właściwie, gdy stanęli w obrębie ciężkich wrót, był tego pewien.
Leith ścisnął mocniej dłoń Aurory i zatrzymał się.
- Nie podoba mi się to…
Jego małżonka nie wydawała się zaskoczona tym spostrzeżeniem. Skinęła głową i rozejrzała się uważnie po sali, do której mieli wejść. Po chwili uczyniła przed sobą gest dłonią, jakby zdejmowała z czegoś zasłonę. Nagle Leith zobaczył jakieś 10 metrów przed sobą Milenę w otoczeniu dwóch zbrojnych skrzydlatych.
- Mmrr…- Leith skoncentrował uwagę na szyi kobiety. Miejscu na którym jego łapy mogły leżeć w każdym od teraz momencie. Choć jeszcze nie teraz. Tak czy siak mężczyzna upewnił się, że łuski między jego kciukiem a szponem wskazującym jest na tyle ostre by ciąć jak nożyce…
- No proszę, kundel faktycznie nauczył się nowej sztuczki - powiedziała z uśmiechem czerwono-włosa - Na kolana, psie. - rozkazała, wskazując na niego palcem... lecz tym razem żaden przymus się nie pojawił.
- Mówisz do mojego męża. - Pouczyła ją zimno Aurora. - Za taką obrazę ma prawo wyzwać cię...
- Daj spokój, Auroro - weszła jej w słowo wyraźnie niezadowolona Milena, odruchowo poprawiając obcisłą, złocistą suknię - To jest farsa a nie małżeństwo, nigdy nie dostaniesz błogosławieństwa matki.
Leith przekrzywił głowę, wciąż analizująć tylko słowa osoby która wyjdzie z tej sali żywa, czyli jego żony, a nie przyszłego trupa w obcisłej sukni.
- Wyzwać?
Milena roześmiała się perliście, podczas gdy usta Aurory zacisnęły się tak, że Leith usłyszał zgrzytanie jej zębów.
- Czego chcesz? - zapytała księżniczka, najwyraźniej starając się zmienić temat.
Skrzydlata odgarnęła z ramion swoje ognistoczerwone włosy i przyjęła wyzywającą pozę.
- Księżna chce z tobą rozmawiać, księżniczko. Na czas dyskusji gwarantuje bezpieczeństwo tobie i twojemu... - pokręciła głową - temu tutaj. O ile sam nie zaatakuje. Rozmowa ma się jednak odbyć między wami w cztery oczy.
Leith miał już co do tego pomysł lub sześć, lecz wstrzymał się z komentarzem do momentu otrzymania jakiegoś werbalnego czy też nie znaku od Aurory.
Aurora spojrzała na niego pytająco.
- ‘Myślę... że możemy spróbować. Co myślisz?’ - zapytała wprost, odzywając się w jego głowie.
- Powiedz nam… Mileno… - zaczął powoli Leith - w jaki sposób Księżna proponuje zagwarantować nam “bezpieczeństwo”? nie widzę tu nikogo do tego zdolnego… - uniósł brew. - z uwagi na niebezpieczeństwa, jakie czyhają na nas ze strony różnych latających stworzeń wymagam pewnej… “demonstracji” zanim powierzę “bezpieczeństwo” swoje, czy też tym bardziej, mojej żony komukolwiek. Jeśli bowiem, nie jesteś w stanie zapewnić tego “bezpieczeństwa” oznacza to, że nie jesteś w ogóle w stanie wypełnić woli swojej księżnej, nieprawdaż?
Rudowłosa przewróciła oczami, jakby była zniecierpliwiona słowami Leitha.
- Radzę pamiętać o tym, jaką macie inną opcję. Lub jej nie macie. Ale Księżna pomyślała o was gołąbki, dlatego zaprasza was na rozmowę do komnat Ulva. Będziecie mogli widzieć się przez szybę, a jednocześnie rozmowa między Księżną i jej córka pozostanie ich własną sprawą.
- Przypomnisz nam proszę tą inną opcję z łaski swojej? - przekrzywił głowę Leith - jak już zauważyłaś, nie każdy tutaj ma tak przenikliwy umysł… - dokończył bękart stwierdzeniem, które nie było do końca nieprawdą. Ktokolwiek był w jego głowie wiedział, że przepatrzeć było tam ciężko.
- Zostaniecie oficjalnie uznani za wrogów Księżnej i Dworu Wiatru, pieseczku. Nigdzie się nie ukryjecie, bo Tula spuści za wami swoje ogary. A gdy już was dorwiemy... - uśmiechnęła się okrutnie - Księżniczka zapewne trafi do Więzienia na Wyspie, po nocy zadośćuczynienia oczywiście. - Leith kątem oka zanotował, że z twarzy księżniczki odpływają kolory, choć stała sztywna i pozornie niewzruszona. - Z tobą będziemy mieć zapewne więcej zabawy po tym, jak Księżna usunię z twej piersi tą błyskotkę.
Leith kiwnął głową i spojrzał teraz na Aurorę. Opuścił głowę tak, że jego czoło zanurzyło się w jej włosach.
“Jedyne co czuję do potworów to nienawiść, nigdy strach którego tak pragną” - pomyślał tak klarownie by można to było wyczytać niemal odruchowo.
- Cesarzowa Nieskalana zaprasza… - zdążył jeszcze wyszeptać do ucha księżniczki zanim zmaterializował się za plecami Mileny wystrzeliwując łapę w kierunku jej szyi.
- Ej, zostałaś wyzwana.
- Leith, nie rób tego! - krzyknęła przerażona Aurora. Tymczasem Milena rozwiała się niczym dym i pojawiła kilka metrów dalej.
- To że nie masz pierścienia, nie znaczy, że nie mogę cię wdeptać w ziemię, bękarcie. - rzuciła z pogardą. - Możesz mnie wyzwać, ale to wymaga określenia stawki, co otrzyma zwycięzca.
- Ona ma rację... - podpowiedziała Aurora cicho.
- A ty w ogóle coś masz? - droczył się Leith przechacając się między dwójką skrzydlatych (którzy jeszcze przed chwilą stali obok Mileny, nim ta znikła).
Obstawa skrzydlatych stała nieruchomo, nie reagując na prowokacyjne zachowanie Leitha.
- Możliwość zabicia mnie nie jest dla ciebie wystarczającą nagrodą? Chyba za mało się postarałam, by namieszać ci w głowie. - Milena uśmiechnęła się zmysłowo.
- Nagroda? - Leith uniósł brew - no tak, dość przewidywalne, że tak to odbierasz. - Mężczyzna rozprostował szyję. - czy to więc ci nie wystarcza za stawkę? własne życie nie jest już odpowiednio precyzyjne?
- Skoro chcesz mi odebrać coś najcenniejszego, kundlu, ja mam prawo żądać tego samego. Dasz mi swoją żonę. Na jedną noc. - oblizała się lubieżnie, patrząc na zdziwioną Aurorę. - Oczywiście, jeśli księżniczka jest gotowa wspierać cię w każdej decyzji i... ponosić konsekwencje.
Leith przekręcił głowę wykrzywiając twarz w obrzydzeniu.
- Przeceniasz wartość swojego życia. Chcę cię zabić z… litości. Nie tylko dla siebie samego, ale i dla… świata. Dlaczego miałbym ci cokolwiek obiecywać, zwyczajnie skończę cię przy okazji, w swoim czasie. - wyjaśnił.
- No proszę, wygląda jak najbrzydszy okaz górskiego trolla, a w głębi ducha marzyciel... - Milena uśmiechnęła się kpiąco.
“Co robimy?” - Leith usłyszał w głowie głos Aurory, który był niczym powiew bryzy morskiej na jego nerwy.
Umysł mężczyzny zaciągnął się rześkością świadomości swojej kobiety.
Leith zaśmiał się, przynajmniej powierzchownie zmieniając swoją postawę.
- To czyni nas zatem podobnymi w co najmniej dwóch aspektach - odbił w stronę Mileny - Marzycielka na pewno, zaś co do aparycji… po tylu stuleciach “upiększania” aż strach pomyśleć jak wyglądałaś w młodości. Jeśli to słowo nawet jeszcze pamiętasz. Brzydzą mnie wasze gry, zakłady. Twoja propozycja jest niedorzeczna, potworze. - powiedział po czym przelotnie spojrzał na Aurorę i kontynuował - Jeśli księżniczka chce rozmawiać, ze swoją matką, pomogę jej. Na czas owej rozmowy powstrzymam chęć zakończenia twojej bezsensownej egzystencji - obwieścił na głos Milenie Leith w myślach dodając iż nie oznacza to “nie uszkodzenia” skrzydlatej w jakiś sposób. - nie mam też powodu by zabijać tych tutaj mężczyzn - wykonał gest w stronę obstawy MIleny - jeśli nikt mnie nie zaatakuje odpowiem tym samym - zapewnił, choć szczerze wątpił by tak to właśnie miało się rozegrać.
- Chcemy spotkać się z matką. - Aurora przeszła do konkretów. - Mogę z nią nawet rozmawiac sama, choć nie zamierzam decydować o niczym bez mojego małżonka. Spotkamy sie jednak na neutralnym gruncie, czyli tutaj lub innym niż Dwór Wiatru miejscu.
Milena zaśmiała się.
- Obawiam się kochana, że nie masz opcji renegocjowania warunków. Propozycja jest i tak wyjątkowo łaskawa. Gdyby to zależało ode mnie... - zrobiła wymowną przerwę, po czym dodała - A wasz - pożal się Matko Noc ślub - nie został zaakceptowany, toteż mówienie o jakimś mężu jest... żałosne. Żałośniejszy od tego jest tylko ów ‘mąż’.
Leith ze zniecierpliwieniem poruszył palcami obu dłoni dzwoniąc przy tym szponami o szpony.
- A ja obawiam się, że starsza pani nie zrozumiała: Aurora nie renegocjonuje warunków, ona je podaje.
- Dwór Wody chętnie udostępni szanownym krewniakom stosowne komnaty i zadba o spokojny przebieg rozmów. - Nagle spod ściany wyszedł ku nim Eryk. Leith po raz kolejny nie zarejestrował jego obecności. Podobnie jak pozostali - sądząc po minach.
Milena skrzywiła się.
- Niech będzie. Jutro w południe. Ale spotkanie dotyczy tylko Księżnej i księżniczki. Ten tutaj, jeśli ma brać udział w rozmowach, musi dowieść, że małżeństwo zostało zawarte. - prychnęła, po czym zaczęła wyczarowywać sobie portal.
Leith poczekał aż Milena skończy czarować a kiedy skrzydlata zaczęła go przekraczać bękart pojawił się za jej plecami
- Ostrożnie… - wyszeptał jej do ucha, czując jak zimna stal dotyka jego karku.
Leith roześmiał się głośno przesuwając karkiem po brzegu stali.
- No już… bo jeszcze ktoś spanikuje… - ponaglał gości do odejścia.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline