Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2020, 21:33   #775
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Sytuacja potoczyła się trochę inaczej niż Galeb zakładał.
Z jednej strony nikt im wyrzutu za demona nie robił. Co więcej Król Alrik był gotów posłać wojów do ścigania Karla. Krasnoludowi nie było żal grubasa. Był to zbir i złodziej, który wszak obrabował ratusz w Meissen i wysługiwał się tamtejszymi ludźmi udając bohatera ludu. Jedyne co go trzymało to chyba tylko to że w razie czego cała odpowiedzialność za jego występki spadała na Gustava.

Pytanie tylko czy krasnoludy zdołają go odnaleźć i ubić i co z cholernym złotym gwoździem.
Galeb dodał do tego co wcześniej powiedział że gdyby krasnoludy odnalazły tenże przedmiot należy go oddać Kowalom Run by go zapieczętowali lub zniszczyli, bowiem właśnie w nim jest demon przenoszony.
O swoją deklarację się nie martwił. Odnaleźć Karla, który zdezerterował i ukarać należało jak najbardziej do Granicznych i sam Gustav powinien o to zadbać.

Pytaniem pozostawało czemu nadać priorytet - obronie Przełęczy czy polowaniu na Karla?

Natomiast sytuacja z czarodziejem była trochę inna.
Galeb w pełni rozumiał Króla i jego wyznaczenie czarodzieja jako cel. Zwołano wojowników i odwołanie ich z informacją "tak naprawdę nic się nie stało" podkopałaby autorytet króla. Galeb widział wielką tarczę za siedziskiem wodza, tą samą na której niesiono go do boju. Był to też symbol jego dziedzictwa - używał jej bowiem jego przodek który uchodził za olbrzyma pośród krasnoludów, wzrostem dorównującym rosłym umgi z Norski.
Inną kwestią było to że grobi nawet manipulowani przez czarodzieja to wciąż grobi, a ich obecność była wstrętna dla khazadów. Ich ślady brudziły góry i nie można ich było tolerować.
Skomplikowana sytuacja życiowa obcego krasnoluda, nawet kowala run, nie była usprawiedliwieniem ku temu by odwlekać walkę z grobi.

Dlatego Galeb wskazał miejsce gdzie Tivoli i jego grobi ich zaatakowali oraz powiedział jakimi mocami dysponuje czarodziej. Że pojawia się pod postacią wielkiego goblińskiego szamana, że umie stawać się niewidzialnym, skradać, powodować że cień pali ciało niczym kwas, potrafi mamić zmysły, a także tworzyć widziadła.
Nie mówił tego ze złości na czarodzieja, a dlatego żeby krasnoludy ucierpiały jak najmniej w starciu do którego z pewnością by doszło. Bo co jak co ale jego lojalność wobec dawi była dużo większa niż wobec ludzi.
Mógłby oczywiście wskazać inne miejsce lub nic nie powiedzieć, ale i tak już powiedział dość by wiadomo było gdzie szukać.

Dopiero po chwili uświadomił sobie że są przecież jeszcze podpisane przez niego i Gustava zeznania. Jednak dla krasnoludów sucha relacja którą napisał wskazywała tyle, że po drodze ubili jakąś czarownicę i jej wychowankę, spowodowali że jakieś magiczne miejsce (pfu pfu pfu) się rozdupczyło, a reszta to w sumie to co powiedział Galeb przed Królem i jego doradcami.
Jedyna kwestia tego czy Tivoli wysłał wiadomość do Kolegium... czy miał papiery przy sobie. Czy uzna że atak krasnoludów to sprawka Galeba czy też po prostu dawi dowiedzieli się o goblinach i przyszli je wytłuc.

Z puntu widzenia Galeba był jeszcze jeden plus - oddział krasnoludów w okolicy mógł skutecznie przystopować Granicznych przed szwendaniem się po górach.

Dlatego po wskazaniu miejsca gdzie był czarodziej, przestrogach o nim i o złotym gwoździu Galeb zapytał uprzejmie o to czy o czymś jeszcze Król i Rada chcieliby się od dowiedzieć.

Jeżeli to było wszystko to Runiarz miał zamiar jeszcze rozmówić się z Detlefem. Byli w Karaku i mogli uzupełnić część zapasów, albo chociaż zakupić trochę sprzętu by wspomóc obronę Przełęczy. No i uradzić co robią, bo o ile Galeb wiedział że musi dopilnować złapania Karla i unicestwienia demona... to nie wiedział co sądzi o tym Detlef i co jego towarzysz o tym wszystkim myśli.

***


Kiedy wyszli z sal zajmowanych przez wodzostwo Karak Hirn Galeb przeciągnął się aż mu gnaty zatrzeszczały.

- Na Bogów Przodków... Mam nadzieję, że oddział krasnoludów w pobliżu trochę ostudzi zapał Granicznych. Z drugiej strony. Ten cholerny czarodziej mógłby być przydatny do ich gnębienia.

Rozmówili się krótko z Detlefem. Skoro już byli w Karak Hirn i chciano by zaprowadzili oddział dawi tam gdzie obozował ostatnio Tiavoli to mieli czas do jutra rana.

Mieli więc czas odpocząć i przejść się po mieście, jednak wytchnienie nie było im dane. Detlef zauważył, że w jego torbie aptecznej zostało mało eliksirów oraz bandaży. Potrzebował znaleźć nowe. Bywali często ranni, a bez medykamentów długo nie pociągnąć. No i jeszcze sprawa broni palnej.
Detlef miał zasoby i pieniądze by pohandlować i opuścić Karak z naprawioną lub nową bronią. Do tego trzeba było jednak trochę się pokręcić i popytać.

Runiarz miał jednak coś innego do zrobienia. Przed wyruszeniem Bert przekazał mu listy które utrzymał od dwóch budowlańców Groina i Gloina w Dziedzictwie Bugmana. Niziołek podał Runiarzowi adres jaki podali mu obaj krasnoludowie. Galeb nie miał nic przeciw temu, aby dostarczyć wiadomości przy okazji bycia w Karak Hirn. W końcu... w Meissen wyszkolił się na gońca, czyż nie?

***

Dwóch krasnoludów udało się do jednej z mieszkalnych części Karak Hirn. Jak każda krasnoludzka Twierdza i ta była rozległa, a istota nie nawykła do przemieszczania się po tego typu miejscach mogła łatwo się zgubić. Wystarczyło zapytać i czytać runy umieszczone w korytarzach, które wskazywały do której sekcji Twierdzy Rogu prowadzą.

- Dobrze przejść się w końcu po tunelach jakiejś nieoblężonej twierdzy, co? - zagadnął Runiarz Sapera.

Galeb nawigował. Dobrze się czuł będąc znów pod ziemią. Prowadzili z Detlefem cichą dyskusję i ucieszyło go że jego druh chciał pójść z nim ścigać demona. Runiarz podejrzewał, że jeżeli mag zabrał się porządnie do roboty to mogą nie mieć za wiele do powiedzenia w tej sprawie. Z drugiej nigdy nic nie wiadomo i jeżeli uda im się zabrać Karlowi gwóźdź (Galvinson wątpił by dało się to zrobić bez użycia siły) to będą mieli kolejny powód by powrócić do Karak Hirn - po to aby oddać przedmiot w ręce Kowali Run.

Po godzinie szwendania się dotarli do ulicy, którą im wskazano i jakiej nazwy użył Bert. Co prawda trochę ją przekręcił, ale w końcu niziołek nie ma odpowiedniego gardła do wymawiania niektórych głosek krasnoludzkiego języka. Kamienne, piętrowe domostwa były zadbane, chociaż niezbyt okazałe. Obaj budowlańcy okazali się być sąsiadami więc tym lepiej było dla nich że nie musieli łazić nie wiadomo ile. Galeb kiwnął głową do Detlefa i ruszył do okutych drewnianych drzwi.


Kiedy jednak zbliżył się do wejścia drzwi otworzyły się same. Stała w nich krasnoludzka kobieta, szczupła, w długiej sukni z fartuchem. Grzywa rudych włosów okalała jej głowę. Spojrzała najpierw zaskoczona, na dwóch niespodziewanych gości, zaraz jednak spojrzenie stało się dużo bardziej podejrzliwe.

Galeb odchrząknął.

- Niech Przodkowie będą z wami. - rzekł spokojnie - Jestem Galeb Galvinson a to mój przyjaciel Detlef Thorvaldsonn. Szukamy krewnych dwójki pracowników Lagera Stoutsona, o imionach Gloin i Groin. Mamy listy od nich dla rodziny.

Kobieta patrzyła wciąż nieufnie na zabandażowaną twarz Galeba, po czym się odwróciła i zawołała do wnętrza domostwa.

- Greta! Jesteś w domu?! Wieści od tych naszych obiboków mężów przyszły!

- W końcu!
- dało się usłyszeć głos ze środka budynku - Ile można czekać!

Po chwili w drzwiach pojawiła się kolejna krasnoludzka niewiasta o krąglejszej twarzy i czarnych włosach zaplecionych w warkocze. Na widok dwóch oszarpanych długą podróżą i walkami krasnoludów wzdrygnęła się. W rękach niosła dziecko mające na oko niewiele ponad rok. To na widok Galeba omal się nie rozpłakało, jednak matka zaraz zaczęła je uspokajać.

- To Greta, córa Gertrudy, a ja jestem Hanna Kathlinsdottir. - przedstawiła się ta ruda - Wszystko z nimi w porządku? Dawno nie mieliśmy od nich żadnych wieści.

Galeb kiwnął głową.

- Ostatnim razem jak ich widzieliśmy byli cali i zdrowi. Budowa idzie pełną parą i nikt ich nie niepokoi w Ruinach Browaru Bugmana. - mówiąc to sięgnął do plecaka i wyjął z zewnętrznej kieszeni dwie złożone karty pergaminu, zapieczętowane przy pomocy wosku.

- Ani *pfu* grobi , ani umgi. - potwierdził Detlef.

- Przodkom niech będą dzięki. - powiedziała czarnowłosa.

Obie żony budowlańców wzięły listy i od razu je otworzyły.

Galeb uśmiechnął się pod warstwą bandaży. Już dawno nie miał okazji widzieć coś tak normalnego i oderwanego od wojny i nieszczęść jak przyniesienie komuś listu z nowinami... i to wcale nie złymi.

Wątpił by niewiasty zechciały ich ugościć, a nawet jeżeli to Galeb wolał po prostu uzyskać informację gdzie mogą znaleźć godnych polecenia rzemieślników by załatwić rzeczy, których potrzebował Detlef.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 19-02-2020 o 13:11.
Stalowy jest offline