Z kuszą w dłoniach odprowadziła wzrokiem wozy i ciągnący się sznur mieszkańców wioski, po czym czekała wraz z pozostałymi na nadejście ożywionych zwłok. Nie trwało długo, gdy na szczycie wzgórza pojawili się nieumarli i prowadzący ich czarownik. Sophie zmarszczyła brwi, przyglądając się maszerującym przeciwnikom.
Było ich dużo, zdecydowanie za dużo, by skutecznie ich spowolnić. No chyba, że wydarzyłby się jakiś cud, na który żadne z nich raczej nie liczyło. Łowczyni nagród zastanawiała się, jak ich opóźnić, ale obecnie nic nie przychodziło jej do głowy. Wejście w otwartą walkę byłoby samobójstwem.
- Masz jakiś konkretny plan, jak ich opóźnić? - Spytała Grimma, spoglądając na niego. - Jeśli wdamy się w walkę, rozniosą nas w pył i chyba każdy tutaj to wie. Może spróbujemy zastawić ścieżkę jakimś większym, ciężkim głazem? - Sophie zaczęła rozglądać się po okolicy, choć nie wiedziała, czy znajdą coś odpowiedniego. Możliwe też, że pozostali mieli jakieś lepsze rozwiązania. Nie mieli jednak teraz zbytnio czasu, żeby dyskutować.