Pióro nie chciało słuchać kapłana. Jakby wyczuwało w pobliżu swojego prawdziwego pana. Słowa powstawały powoli. Nieskładnie. Kenningi drwiły z piszącego, a pergamin zwijał się jakby w torturze pod smagającymi go razami. W końcu Geir uderzył wściekle pięścią w blat i strącił z niego zarówno pergamin jak i flakon z inkaustem, który z impetem rąbnął o ścianę chaty rozlewając drogocenną zawartość. Chciał zmiąć również czarne pióro. Połamać. Cisnąć w ogień. Zatrzymał się jednak w pół ruchu. Z drżącą jak u zniedołężniałego starca brodą wpatrywał się przez chwilę długim, czarnym lotkom po czym opadł ciężko na blat.
- Halli bracie… - jęknął cicho imię tego, którego nawet bogowie nie znali - To on. A ja nie wiem co robić…
Długo już żył dokonując swojego przeznaczenia. Czy nie dość uczynił? Czy nie był to najwłaściwszy czas by dać odejść tym, których nigd nie było. Pożegnać i zapomnieć. W spokoju w końcu dokończyć życie ze świadomością bezpieczeństwa Kadlin i szczęścia Sigrid. Zostawić bogom ich własne sprawy… Tak.
Stukanie w drzwi sprawiło, że uniósł niechętnie głowę.
- Czego na zęby Fenrira???! - warknął
- Wódz mnie posyła kapłanie - rzekł zlęknionym głosem zza drugiej strony, młody syn rybaków - Prosi o przybycie. Nnna… tychmiast.
- Precz!
Zwlókł się z blatu i podszedł do zimnego paleniska, przy którym kucnął. Hubka i draska już nie stawiały takiego oporu jak pióro. Nawet odniósł wrażenie, że iskrę skrzesały szybciej niż zawsze, a drwa jakby łaknąc ciepła chętnie dały się oblizać pierwszymi płomieniom. Ogień zapłonął odbijając się w zmęczonych oczach kapłana. Czuł to. Ten stopniały jak wosk, dawny, kamienny upór. Wyciągnął pióro. Był gotów…
…
…
…
Dziecko Kari też było gotowe. To nie było dziecko Kruka. Miała dwójkę synów z kowalem, ale nie przyszedł wtedy. Teraz jednak… to nie był syn. Dziewczynka. Przyszedł po dziewczynkę. Ale Kari porusza się powoli. Musi dużo odpoczywać. Zatrzymał się z nią w lesie gdzie spotkali najemników. Doszło do walki. Jeden z najemników zdołał umknąć Ptakowi Głodu. Ale natrafił na tego, którego szukali. Na Ulfa. Berserk rozprawił się z obcym… i nie wrócił do Osady by nie sprowadzić na nią i Kadlin kolejnych siepaczy...
A Ptak Głodu… czeka na dziewczynkę. By Kari nie przekazała jej… By mógł w końcu…
- On jej nie ratuje... On chce pożreć dziewczynkę...
Zerwał się zupełnie żwawo i wybiegł z chaty by popędzić prosto do domu Sindria. Kowala nie zastał. Został wezwany przed oblicze Anunda. Ale obaj synowie tu byli. I coś czuł, że mogli wiedzieć więcej niż ich ojciec. A chciał wiedzieć nim dołączy do tej niepotrzebnej narady.
- Rune! - Zawołał starszego syna kowalów - Powiedz. Czy matka miała jakąś piszczałkę? Fujarkę? Coś co wyglądało na czym można grać?
Na wszelki wypadek postanowił też sam się rozejrzeć za nią w domostwie kowala. A potem o to samo zapytać męża Agot. Czy siostra dostała coś od matki. I dopiero wtedy pójść do Amunda. Nim jednak do tego doszło po minach chłopców wiedział już, że coś jest nie tak.
- Miała - pokiwał nerwowo głową Rune po czym rozejrzał się nerwowo na boki - Ale nie pytajcie o to ojca. Bardzo nie lubi jak mu o niej przypominamy. Krzyczy… i mówi, że 2 lata to dość…
Kapłan zmarszczył brwi podejrzliwie. Nie rozumiał, o czym chłopiec mówi, ale wiedział po oczach chłopca… że Rune dobrze zrozumiał pytanie.
- Jakie 2 lata? Co było 2 lata temu Rune?
Chłopiec przełknął ślinę nim odpowiedział.
- Mama odeszła z Osady. Z obcym.
Geir choć już nieco przygotowany, nie wiedział co powiedzieć. I chłopiec gdyby rozumiał lepiej ludzką mimikę mógłby się pochwalić, że własnym słowem odebrał mowę temu starszemu mężczyźnie. W końcu Geir westchnął ciężko spoglądając na Runego, który za młody był, żeby dobrze kłamać.
- Ale ty Rune wiesz, że zniknęła dziś w nocy, prawda?
Chłopiec po dłuższej chwili wahania pokiwał głową, na co kapłan położył mu dłoń na głowie.
- Nie zgub pióra - powiedział.
I odszedł.
Do tych którzy zdziwieni byli pytaniem o dawno zaginioną Kari należeli również Grima i Eydis. I zapewne dotyczyło to wszystkich, którzy nie wyruszyli do lasu. Lub nie mieli czarnego pióra. Na koniec choć nie miał na to żadnej ochoty, powlókł się ostatecznie do chaty Amunda.