- To, że komuś nie w smak ta wyprawa łatwo się domyślić - mruknął Malazar. - Zapewne dziad naszego Imperatora ma dłuższe ręce niż nam się wydawało. Hmm, z drugiej strony to zbyt oczywiste. Ale może doszukujemy się drugiego dna niepotrzebnie?
Mędrzec popatrzył po wszystkich po kolei. - Celem wyprawy naprawę jest przywiedzeniu tu mistrza Maxymiliana. Widzieliście plac i zdobiące go olbrzymie rzeźby? - wszyscy skinęli głowami, doskonale kojarząc kilkunastu metrowe kolosy zdobiące plac - To nie są rzeźby, to golemy. Maxymilian zbudował je dla ochrony Cesarstwa. Niestety nie ma nikogo, kto byłby wstanie je animować. Chociażby jednego. Wyobraźcie sobie co setka takich olbrzymów może zrobić z nadciągającą armią. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że część z nich może być już niesprawna, ale nawet połowa załatwiła by sprawę.
Jakoś nie zająknął się na temat przypadku, co wtedy jeśli Maxymilian od dawna nie żyje. |