Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2020, 12:28   #84
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Kiedy posłańcy z Dworu Wody odeszli, o dziwo bez rozlewu krwi, ramiona Aurory wyraźnie się rozprężyły.
- Dziękuję, Eryku - powiedziała cicho, po czym spojrzała zmęczonym, smutnym wzrokiem na Leitha - Przynajmniej nie musisz martwić się o los reprezentującego nas posła. - spróbowała się uśmiechnąć.
Mężczyzna kiwnął głową.
- Definitywnie czyjeś życie zostało ocalone.
Księżniczka nie skomentowała tego, wydawała się jednak czymś strapiona. Milczała przez całą drogę do przydzielonego im apartamentu.Tam zaś opadła na łóżko i zakryła twarz dłońmi.
Leith rozejrzał się nieporadnie po pomieszczeniu. Nie czuł się dobrze kiedy jego żona pozwalała sobie na słabość. Takie momenty sprawiały, że się denerwował.
- Ej… - zaczął ostrożnie przy siadając na podłodze koło łóżka - chcesz… mi o czymś powiedzieć? - mężczyzna celowo dobrał słowa w ten sposób. Co prawda mógł zaproponować “rozmowę” ale przypuszczał, że to raczej będzie monolog tak czy siak… Nie ważne jak bardzo Leith nie lubił rozmawiać, czy nawet mówić sam, zdawał sobie sprawę, że ludzie czy skrzydlaci nie tylko to robią, ale wręcz tego potrzebują. Leith zamierzał zaś zapewnić Aurorze wszystko co tylko mógł.
Nawet “rozmowę”...
Podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Mam wątpliwości... - powiedziała i usiadła na łóżku. - Odpowiedz mi na pytanie. Skoro sam wyrażałeś obawy, że mogliby zrobić coś posłańcowi od nas, dlaczego sam chciałeś ich skrzywdzić? Nie jestem głupia. Prowokowałeś ją. Prowokowałeś ich wszystkich.
- Mówisz jakby ona nie próbowała skrzywdzić przynajmniej mnie, czy sprowokować ciebie. - przypomniał - Odpowiedziałem im tak jak sobie zasłużyli. Słyszałaś na własne uszy “plany” twojej matki, nic nie daje mi podstaw by wątpić w szczerość wypowiedzianych ustami Mileny gróźb. “Emisariuszka” twojej matki prowadziłaby nas teraz na łańcuchu gdyby tylko mogła. To na pewno był plan maksimum z którym tu przybyła.
- Była posłem. - nie ustępowała Aurora. - Jeśli nie podobało ci się jej zachowanie, mogłeś ją po prostu odesłać. Ale nie chcieć zabić. Mam wrażenie, że tu twoje własne animozje wchodziły w grę a nie to, co... chcemy stworzyć, co chcemy reprezentować. Jeśli będziesz kierował się swoimi osobistymi odczuciami, a nie tym co dana sytuacja może przynieść nam i w domyśle przyszłemu dworowi, który chcemy reprezentować, czym różnisz się od mojej matki?
- Nie staram się krzywdzić innych? - zaproponował. - więzić czy upokarzać. I tak… nie zależy mi jak moi wrogowie zginą, to nie musi być specjalnie brutalne. - tłumaczył.
- Tylko wiesz, że wkrótce twoi wrogowie będą wrogami całego dworu? Twoje decyzje niedługo przestaną być tylko twoje Leith. Już teraz są... nasze.
Aurora wstała i podeszła do okna.
- Muszę trochę pobyć sama. - Powiedziała, otwierając je i ukazując swoje skrzydła.
- Mhm - mruknął Leith i odszedł by usiąść w rogu przy ścianie.

***

To była ich pierwsza kłótnia małżeńska. I właściwie pierwsza w ogóle. Trudno było więc osądzić ile Aurora będzie potrzebować tej całej samotności. Niemniej na dworze zaczęło się już robić ciemno, w brzuchu Leitha zaburczało kilka razy, a księżniczka jak wyfrunęła, tak wciąż nie wracała.
Leith wytrzymał rozłąkę jakiś czas… a potem zaczął niespokojnie chodzić i fruwać po Dworze Wody. Zwyczajnie martwił się, a to powodowało w nim napływ złości i… głodu. Widział przy okazji zarówno skrzydlatych jak i syreny, przedstawiciele obu ras albo kłaniali mu się lekko, albo udawali, że go nie widzą. Nikt nie wydawał się jednak otwarcie agresywny. Nie zmieniało to jednak faktu, że nigdzie Leith nie natrafił na swoją żonę czy choćby jej w miarę świeży zapach.
To sprawiało też, że narastająca frustracja powoli odbierała mężczyźnie zdrowy rozsądek. Świadomy tego stanu rzeczy, mieszaniec postanowił “odreagować” i przytłoczyć się czymś… co będzie w stanie ostudzić jego emocje. Lecąc blisko morskiego brzegu Leith wbił się w wodę i zaczął płynąć, płynąć, płynąć w głąb.
W ten sposób dotarł do podwodnej części Dworu Wody, która tak naprawdę była tak rozległa, że tworzyła niemal osobne miasto - miasto syren.

[media]https://lh5.googleusercontent.com/proxy/VLSJmlFOXuW6d-POa71N7FRaGWK6rrYpiu14WPBwNaICbJTAahvgZGMgWAt9Cyu8 Bq4FIpUPBDq3xVu4qapS3ocboDfs0dc0_a5P_vvLIX0alXIUbJ WnAFPWvatnv6-dOslt4g[/media]

Leith dzięki stworzonym wcześniej skrzelom nie musiał się spieszyć z podziwianiem kompleksu budynków, między którymi pływały stworzenia morskie wszelkiej maści, kilkanaście syren i kilkoro człekokształtnych (prawdopodobnie korzystających z magiii skrzydlatych).
Tak jak przypuszczał, na takiej głębokości ciśnienie wody przyciskało jego nienawykły umysł do wnętrza czaszki i pozwalało nie myśleć o rzeczach na które nie miał w danym momencie wpływu. Nie wiedział przecież gdzie Aurora mogła się udać. Nie wiedział więc gdzie jej szukać. Chciała pobyć sama, była wspaniałym wojownikiem i mogła poradzić sobie z większością problemów sama. Nie powinien się martwić… - tłumaczył sobie, płynąc na coraz niższe poziomy podwodnego księstwa. Aż dotarł do dna. Tutaj przyglądało mu się już kilkanaście ciekawskich rybek, dwa raki i jedna ośmiornica, która przezornie wcisnęła się w głąb jakiejś opuszczonej muszli.
Leith położył się plecami na dnie i spojrzał na setki tysięcy ton wody nad sobą. Następnie, mężczyzna zaczerpnął dłonią nieco piachu i zreflektował się nad jego materią - tyle na nim ciążyło a wciąż pozostawał niezmienny. Mężczyzna leżał tak na tyle długo, by móc łudzić się, że dostrzeże dobijające się z powierzchni światło księżyca, lub gwiazd.

Gdy tak się stało, Leith pomyślał o dzielonym z Aurorą pokoju. Po chwili znalazł się w tym pomieszczeniu, leżąc na środku podłogi - ociekający wodą, piaskiem i mułem. Poza tym jednak nikogo w pomieszczeniu nie było.
- Mmrrr… - burknął Leith z niezadowoleniem przecierając oczy i otrząsając się z wody jak jakieś zwierze. Ile to mogło być “wystarczająco czasu”? czy ktoś mógł to wiedzieć? Mężczyzna westchnął i z racji iż nie był w stanie tak po prostu zasnąć postanowił wyżyć się na jakimś jedzeniu, w poszukiwaniu którego też wyruszył.
Pamiętał w końcu, gdzie znajdowały się pomieszczenia kuchenne. Nim jednak opuścił pokój poczuł coś... poczuł strach. Nie swój, nie pochodzący z jego wnętrza, lecz z innego miejsca, źródła. Tętno bękarta samoistnie przyspieszyło, by po chwili wrócić do normalnego tempa. Wrażenie strachu ulotniło się, jakby ktoś odciął mężczyznę od niego.
Czy to było to… “połączenie” o którym tak opowiadała Aurora w kontekście tego całego rytuału zaślubin? Leith nie mógł wiedzieć ale jego czarno myślący umysł zaczął już pisać własny scenariusz. W chwili złości mężczyzna zmiażdżył w dłoni jakiś słoik do którego wnętrza właśnie zamierzał się dostać.
Bękart skupił całą swoją uwagę, wszystkie mentalne siły jakie był w stanie zgromadzić, na odnalezieniu wewnątrz własnej głowy tego uczucia, którego nić zdawałą się właśnie przerywać.
Nic tam jednak nie znalazł. Nawet cienia czegoś, co mógłby uznać za trop. Był to moment, kiedy naprawdę wszystkie jego zdobyte moce, doświadczenie i wiedza... okazały się nie wystarczać, bo odnaleźć żonę.
To co stało na stole pofrunęło ku ścianie, stół i krzesło podążyły niebawem. Leith wydał z siebie ryk wściekłości po czym zmaterializował się na futrynie okna z którego wyfrunęła wcześniej Aurora, mężczyzna frunął z desperacką determinacją w czarną noc.
Niewiele z niej potem pamiętał, niewiele jeśli chodzi o otoczenie. Pamiętał jednak frustrację i wściekłość, które dosłownie niemal przysłoniły mu świat, zasnuwając go czerwoną płachtą żądzy mordu. Gdzieś tam zobaczył bryłę Dworu Wiatru, błysk srebrzystych oczu, a potem... potem wszystko to zniknęło, a świadomość Leitha została strącona w sen.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline