Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2020, 13:33   #4
wysłannik
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Nie była to pierwsza wizyta czarodzieja w mieście Bechafen. Zanim wstąpił w szeregi Zakonu Kruka, odwiedził to miasto i cel przyświecał mu podobny - znaleźć odpowiedni kontrakt. Hildebrand, jako wędrowny czarodziej Kolegium Ametystu, musiał doskonalić się w swojej sztuce tajemnej. Wymagane były do tego odpowiednie warunki. Musiał zdobytą wiedzę ćwiczyć w praktyce, a jego Kolegium specjalizowało się również w różnego rodzaju kontaktach z duchami czy umarłymi. Liga Ostermarku była miejscem wyjątkowo podatnym na usługi takich czarodziei. Mieszkańcy przywiązywali ogromną wagę do pogrzebów i obrzędów z tym związanych. Potrafili długo opłakiwać zmarłych członków rodziny, których w tych czasach nie brakowało. Becker zdawał sobie sprawę z tego, że będzie miał co robić.
Zależało mu na tym by się szkolić, a przy okazji pomagać tym osobom, na nieszczęściu których mógł to robić. Dołączenie do Zakonu również było pewną formą szkolenia. W przeciwieństwie do towarzyszy Hildebrand już był mocno związany z jedną organizacją - z Kolegium Śmierci. Więc jakakolwiek współpraca z inną organizacją była tylko tymczasowa. Zakon był idealny do tego, by sprawdzić tę umiejętności i wiedzę, które będą wymagały prawdziwych ożywieńców. To normalne, że on i jego towarzysze liczyli się z tym, że w końcu na takich trafią. To była tylko kwestia czasu.

Hildebrand Becker wstąpił do terminu magicznego w stosunkowo późnym wieku. Nie był to żaden wyjątek, bo zdarzali się jeszcze starsi uczniowie, jednak on młodzieniaszkiem już wtedy nie był. Minęło kilkanaście długich i bardzo trudnych lat nim opuścił mury potężnej szkoły magii i ruszył na szlak. Taka była kolej rzeczy.

Becker był już grubo po trzydziestce. Jego twarz była pokryta kilkoma bliznami, co dawało wrażenia, że wygląda na jeszcze starszego niż był w rzeczywistości. Miał czarne włosy, zawsze zaczesane do tyłu, za uszy. Nie były na tyle długie by wiązać je w kuc, ale na tyle długie, że gdyby pozostawić je same sobie, to z pewnością przeszkadzałyby chociażby w obserwowaniu.
Starał się dbać o zarost, by nigdy go nie było. Golił się regularnie. Był to nawyk wyniesiony z Kolegium, którego nie chciał zmieniać. Jego blada cera i ponura mina sprawiała wrażenie, że owy czarodziej był całkowitym ponurakiem, z którym nikt nie chciał mieć zbyt wiele wspólnego, jednak były to tylko pozory, bowiem Hildebrand był człowiekiem dosyć otwartym, który bardzo cenił więzi rodzinne i przyjaźni. Bardzo lubił również dzielić się swoją wiedzą.
Nie nosił się jak czarodziej, bo nie chciał uchodzić za jednego z Magistrów, gdyż zwyczajnie znał swoje ograniczenia i wiedział, że do takiego mu jeszcze daleko, a sławy dla siebie nie pragnął. Był skromnym człowiekiem, któremu niewiele było potrzebne do życia. Nosił wygodne ubranie podróżne, które było skryte pod zasłaniającą całe ciało czarną opończą z kapturem.

***


Becker wstał powoli z łóżka i zaczął dochodzić powoli do siebie, kiedy młody akolita odszedł spod jego drzwi. Nie chciał by przełożony czekał zbyt długo na niego, ale jednocześnie nie chciało mu się tamtej nocy zrywać z łóżka. W końcu chęć wykonania powinności okazała się silniejsza i ruszył na spotkanie.
Towarzysze już tam byli. Czarodziej również zajął jedno z wolnych krzeseł i wysłuchał przemowy kapłana.
Pozornie zadanie wydawało się proste. Ale już od początku Beckerowi coś się nie podobało. Miał złe przeczucia, choć nie potrafił narazie powiedzieć dlaczego. Nie wiedział jak to nazwać.

Gdy padły pierwsze pytania i zanim kapłan zdążył odpowiedzieć Hildebrand również zabrał głos.
- Nie sądzę, żeby kapłan Morra mógł mieć jakiś wrogów w wiosce. - Powiedział spoglądając na Grete - Jego urząd, szczególnie w takim miejscu, cieszy się ogromnym szacunkiem. Żaden zdrowy na umyśle obywatel Imperium nie porwał by się na kapłana. - Jego głos był zimny, mówił jakby szeptem ale na tyle głośno, że nikt nie musiał wyczulać słuchu. - Oczywiście jego wygląd jest ważny. Można również założyć, że kapłanowi coś się stało, skoro nie ma od niego żadnych wieści. Jednak powiedzcie, kapłanie, czy był jedynym opiekunem cmentarza i mieszkańcem świątyni? Nie było tam żadnych akolitów? Powiedzcie może coś o okolicy cmentarza. Jest albo było tam coś szczególnego?
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.

Ostatnio edytowane przez wysłannik : 19-02-2020 o 13:37.
wysłannik jest offline