Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2020, 20:11   #5
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
18 lat temu
Altdorf


Życie Bastiana Winckler miało wyglądać zupełnie inaczej. Za dzieciaka mężczyzna nie wyróżniał się z tłumu rówieśników. Nie był przesadnie wysoki, nad wyraz barczysty czy też ponadprzeciętnie smukły. Był nijaki. Nie należał do jednostek przygotowywanych od najmłodszych lat do jakiegoś specjalnego, upatrzonego przez rodziców celu. Bastian wychował się w całkiem zamożnej, bardzo hermetycznej i szczęśliwej rodzinie. Był jedynakiem i oczkiem w głowie rodziców. Jego matka była krawcową, a ojciec kupcem zajmującym się handlem tkaninami. Swoimi czasy nazwisko Winckler było kojarzone z najlepszymi szwalniami i zakładami krawieckimi w Altdorfie. Alice Winckler osobiście nadzorowała prace, a jej mąż Rudolf sprowadzał materiały, z których można było szyć nawet dla wysoce urodzonych. Tamtymi czasy życie Bastiana malowało się w kolorowych, przyjemnych dla oka barwach. Mimo iż przez lata los go oszczędzał to w końcu nadszedł czas zmian. Niestety, zmian na gorsze.

Zaczęło się z przytupem, bo od zamordowania jego ojca. Młody mężczyzna nie mógł długo czekać i zaraz po zakończeniu żałoby znalazł odpowiednich ludzi i zaczął szukać winnych braku jednego z rodziców. Bracia Schultz, których wynajął byli zawodowymi łowcami głów. Śledztwo, które prowadzili było dla Bastiana nauką i praktyką w jednym. Winckler chłonął jak gąbka ucząc się tropienia, śledzenia i wielu innych przydatnych umiejętności. Z nijakiego chłopaka zmienił się w łowcę nagród, który stał za wieloma sukcesami braci Wolfganga i Fryderyka Schultzów. Bastianowi nie zależało na sławie i bogactwie. Chciał sprawiedliwości i z cierpliwością czekał na ten jeden, konkretny dzień.


Matka natura tamtego dnia miała bardzo dobry humor. Słońce solidnie grzało, a brak wiatru i opadów sprawiały, że na placu zebrało się naprawdę wielu ludzi. Szafot nie był zbity w pośpiechu. Widać było, że to solidny kawał ludzkiej architektury, który widział i przeżył już niejedno. Bastian stał w pierwszym rzędzie obserwując jak postawieni w rzędzie bandyci mają zakładane na szyję pętle. Ludzie zamarli na chwilę przed powieszeniem pierwszego z nich, herszta bandy. Gość miał tak obity pysk, że nie był w stanie otworzyć prawego oka, a słowa, które chciał wypowiedzieć były mało wyraźne przez niemal bezzębną szczękę. Bastian był opanowany dlatego nie zabił przywódcy bandy, która dla kilku skrzyń tkanin pozbawiła jego ojca życia.

Kiedy bandyci dyndali szamocząc się i starając zaczerpnąć tchu Bastian już planował następne dni. Długie i wyczerpujące śledztwo uświadomiło mu jak wiele w Imperium było zła i niegodziwości. Mimo iż nie był zachłanny to bez wyrzutów przyjmował złoto, które było ważnym składnikiem każdej egzystencji. Bracia Schultz zaproponowali mu spółkę, w której oferowali uczciwy podział zysków. W trójkę mogli zajmować się lepiej płatnymi, nieosiągalnymi dla wolnych strzelców, zleceniami… Skoro jego matka mogła kontynuować działalność i żyć dalej on też musiał spróbować.


Rok temu
Bechafen


Kilkanaście lat wcześniej Bastian był na początku swojej drogi jako łowca głów. Wydawało mu się wtedy, że opanowanie umiejętności posiadanych przez jego dwóch mentorów było szczytem jego możliwości. Od tamtego czasu zmieniło się tak wiele… Winckler – przy pomocy wspólników – namierzał coraz bardziej trudnych do wykrycia zbirów. Malwersantów, szpiegów, zabójców i wielu innych na tyle pechowych aby nadepnąć na odcisk komuś kto był w stanie wycenić ich wolność, a czasem życie. Jako śledczy z potężnym doświadczeniem Bastian zaczął rozglądać się za naprawdę wymagającymi zleceniami. Mało co było go w stanie zaskoczyć do czasu aż ponownie zawitał do rodzinnego Altdorfu.

Okazało się, że jego matka znalazła sobie partnera, który był… idealny. Młodszy od niej o kilka wiosen, przystojny, zamożny. Bracia Schultz na prośbę Wincklera mieli się dowiedzieć czegoś więcej o tajemniczym mężczyźnie jednak obaj z dnia na dzień zniknęli. Bastian musiał zająć się badaniem przeszłości partnera matki osobiście i był już na wyciągnięcie ręki kiedy jego matka została dosłownie rozszarpana na strzępy. Walka, którą tamtego wieczoru stoczył Bastian kosztowała go bardzo długi pobyt w lokalnej lecznicy. Jego pierwszy wampir niemal go zabił pomimo gruntownego przygotowania.

Jako początkujący łowca wampirów Bastian znowu czuł się jak na początku swojej drogi. Był już co prawda facetem w kwiecie wieku, który nie kojarzył się z tym nijakim, nie wartym uwagi dzieciakiem, ale znowu czuł głód wiedzy. Wprowadzony w koszmarny świat potworów przez doświadczonego łowcę Eryka Bauera nie był w stanie poprzestać na jednym ubitym monstrum. Zanim jednak mógł zatopić swój miecz w trzewiach zła znowu musiał skorzystać z nauk jakie oferował łowca i poznani dzięki niemu ludzie. Agenci, egzorcyści, kapłani i wielu innych skupiających się na trzymaniu wynaturzonego bagna w ryzach.


Obecnie
Bechafen


Na pierwszy rzut oka mroczne i nieprzyjemne miasto dla Bastiana Winckler było swego rodzaju azylem. Niecodzienna architektura wzbudzała wspomnienia początków w niebezpiecznym i niewdzięcznym fachu łowcy wampirów. W przypadku Wincklera można było mówić o liczbie mnogiej, bo ubił już kilka takowych bestii jednak Bastian nie czuł się wcale doświadczonym. Coś podpowiadało mu, że był dopiero na początku długiej i krętej drogi, która w przypadku braku ostrożności mogła mieć swój koniec w trzewiach jakiegoś potwora. Wysokie, niesymetrycznie ustawione, czarne budynki tworzyły miejski las, w którym wojownik odnajdował się niczym ryba w wodzie. Ludzie znali go z elegancji i – rzadko spotykanego w tych stronach – uśmiechu.

Bastian był wysokim, ponadprzeciętnie zbudowanym mężczyzną w kwiecie wieku. Boki oraz tył głowy blondyna były ogolone dość krótko natomiast włosy z góry były zaczesane do tyłu. Facet ewidentnie dbał o swój starannie przycięty, dość obfity zarost. Jego zimne, jasnoniebieskie oczy potrafiły świdrować rozmówcę niczym długo nieustępliwego rzeźbiarza. Znakiem szczególnym Bastiana była charakterystyczna dla niego blizna znajdująca się po lewej stronie twarzy. Były to trzy płytkie, ale wyraźne bruzdy zaczynające się w połowie czoła, a kończące w połowie policzka. Znamię nadawało Wincklerowi surowego wyrazu sprawiając równocześnie, że wyglądał poważniej.

W zwyczajny dzień łowca ubrany był całkiem szykownie. Na torsie nosił jedwabną koszulę z metalowymi guzikami przykrytą częściowo brązową kamizelką z eleganckim obszyciem. Na jego nogach widniały skrojone na miarę, pasujące do kamizelki spodnie. Podróżne, ale eleganckie skórzane buty były dopasowane do pasa, którego klamra została ozdobiona grawerunkiem. W chłodne, zimowe wieczory mężczyzna ubierał wełniany płaszcz obszyty niedźwiedzim, brązowym futrem.

Mimo surowego wyglądu i bagażu doświadczeń – można tak nazwać zabicie ojca, rozszarpanie przez wampira matki i rozprucie przez kolejnego ukochanej - Bastian był całkiem pozytywnie nastawiony do życia. Często się uśmiechał, a nawet śmiał. Nie należał do mruków będąc całkiem rozmownym. W Katedrze Wiecznej Bramy mężczyzna był znanym jako dobry wojownik, ale przede wszystkim świetny śledczy. Nie bez powodu trafił do grupy, która działała nie tylko skrycie, w cieniu, ale też dyskretnie.

Kiedy akolita przyszedł po Bastiana mężczyzna już nie spał. Wczesne wstawanie było dla niego nawykiem, podobnie jak poranna zaprawa fizyczna i zajęcie się swoim zarostem. Na spotkanie z kapłanem łowca nie ubrał się elegancko. Jego ubranie zastąpiła ćwiekowana skórznia, którą ubierał na wyprawy wraz z wypchanym plecakiem, do którego przytroczona była pałatka i mały namiot. Z broni Wincklera można było wyróżnić miecz, kuszę, tarczę oraz bolas obciążony czterema stalowymi, ciężkimi kulami. Ojciec Brimfeld był – jak zwykle – posępny. Kapłan nie przebierał w środkach przechodząc do rzeczy zaraz po pojawieniu się wszystkich członków grupy specjalnej.


Okazało się, że Morryta miał wizję, w której widział swojego przyjaciela i opiekuna pobliskiego cmentarza, od którego nie otrzymał od dawna żadnych oznak życia. Bastian rozumiał zaniepokojenie duchownego i dziwił się, że tak dokładna, wymagająca osoba nie zajęła się tym tematem wcześniej. Ojciec Otto musiał być naprawdę zajęty. Bastian bez cienia emocji na twarzy pokiwał głową na wieść, że mają odnaleźć brata Pietera. Munkenhof nie było daleko i sama podróż nie była wyzwaniem, ale Winckler wątpił aby opiekun cmentarza był cały i zdrowy. W jego głowie pojawiały się najgorsze obrazy wliczając gnijącego na święconej ziemi trupa. Nie wykluczonym było, że w sprawę zamieszany mógł być nekromanta albo wampir. Bastian był pełen determinacji i odwagi z pełnym przekonaniem uważając, że wraz z towarzyszami podoła zadaniu.

W stronę duchownego poleciała cała salwa pytań. Pierwsza wyrwała się Laura pytając o całkiem sensowne kwestie. Ta młoda bardzo szybko się uczyła i była bardzo błyskotliwa jak na swój wiek. Być może ratując ją z rąk nieumarłego Bastian zrobił dla Starego Świata więcej niż podczas wszystkich swoich wypraw razem wziętych. Druga z kobiet, Greta, drążyła całkiem słusznie w niesprzyjających bratu Pieterowi ludziach. Niewykluczone, że i kapłan Morra mógł mieć jakichś wrogów. Co prawda Hildebrand temu zaprzeczył i zwykle się nie mylił, ale czyż Morr nie był wrogiem wszystkiego co sprzeciwia się wyborom śmierci? Za tym mógł stać nieumarły, wampir albo jeszcze inne, może nawet paskudniejsze, wynaturzenie. Winckler również miał swoje przemyślenia i zamierzał się nimi podzielić z innymi.

- Czy w Munkenhof dochodziło w przeszłości do incydentów z nieumarłymi albo wampirami w tle? Może miały miejsce jakieś zaginięcia albo jakaś rodzina zostawiła podejrzany list, że się przenosi i nikt jej więcej nie widział? Sam cmentarz nie był nigdy miejscem chaotycznego obrzędu albo powrotu do egzystencji jakiegoś ciała?
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 21-02-2020 o 17:07.
Lechu jest offline